I. Zasygnalizowane w tytule pytanie można by potraktować jako dowód postępującej megalomanii autora i chęć wskazania środowisku historyków historiografii „jedynie słusznych” dróg, jakimi winno podążać. Od razu zatem wypada się zdystansować od takiej interpretacji. Intencją autora jest raczej podzielenie się kilkoma uwagami na temat stanu współczesnej, polskiej refleksji historiograficznej i zarysowanie osobistego punktu widzenia na problem w jaką stronę i dlaczego winna zmierzać polska historia historiografii w przyszłości ? Refleksje te z natury rzeczy wyrastają z własnych doświadczeń uprawiania tej dyscypliny oraz partycypacji w różnego rodzaju naukowych przedsięwzięciach podejmowanych przez środowisko. Tak też należy rozumieć tytułowy zaimek „nam”. Pisząc w ten sposób ma na myśli przede wszystkim nas – historyków historiografii i badaczy sympatyzujących z tą dyscypliną. Dopiero na drugim planie stawiam kwestię jak owe propozycje zostaną ewentualnie przyjęte przez pozostałą część środowiska historyków innych specjalności. Dodam także, że owe uwagi, w wielu miejscach nawiązują do tekstów innych polskich badaczy, którzy w ostatnich latach wypowiadali się na temat statusu i perspektyw rozwoju polskiej historii historiografii1. Swoją wypowiedź chciałbym skonstruować wokół następujących problemów – zagadnień: 1. Status historii historiografii w strukturze nauk historycznych; 2. Nowe pola badawcze; 3. Historia historiografii w dydaktyce uniwersyteckiej.
II. To co zwraca uwagę współczesnego obserwatora przemian w sposobach rozumienia i uprawiania historii, to przede wszystkim jej postępująca pluralizacja i dezintegracja. Dwie kwestie wydają się w tym kontekście szczególnie istotne.
Po pierwsze, coraz silniej zdajemy sobie sprawę z niemożliwości „ogarnięcia” wszystkiego tego, co dzieje się w obrębie naszej dyscypliny i gubimy się w jej wielości. Nikt nie jest dziś w stanie śledzić choćby fragmentów „produkcji historycznej” na jakiś temat, nawet gdyby od rana do wieczora tylko czytał. Wyraźnie widać, że spełniło się proroctwo Fryderyk Nietzsche, z końca XIX w., który twierdził, że rozwój badań historycznych prędzej czy później spowoduje, że sama historiografia zacznie krępować naszą wizję przeszłości. Podobnie bezradni jesteśmy wobec coraz to nowych form historycznych zainteresowań, związanych przede wszystkim, choć nie tylko, z tym co niektórzy nazywają „audiowizualnym zwrotem w historiografii”2.
Po drugie, na naszych oczach dokonuje się rozpad dotychczas w miarę jednolitego wzorca nauki historycznej. Widoczny staje się podział na historiografię konwencjonalną – akademicką i niekonwencjonalną, swego rodzaju, używając określenia Michela Foucaulta –„przeciw-historię”3. Współczesność czyni równoprawnymi daleko odmienne od siebie narracje o przeszłości, wiedza o historii poddawana jest procesowi instrumentalizacji, nie zwraca się uwagi na obowiązujące wcześniej reguły metodologiczne.
W tej optyce zasadne staje się pytanie o to czym jest i chce być dzisiaj historia historiografii ? Oba wspomniane czynniki, a także szereg innych okoliczności, mają różny wpływ na współczesny status historii historiografii. Tworzą zarówno szanse, jak i zagrożenia dla będącej przedmiotem moich uwag dyscypliny.
Dziś widać coraz bardziej wyraźnie, że punkt ciężkości w badaniach historiograficznych przenosi się od nadawcy, jego intencji i wyobrażeń, w kierunku odbiorcy – czytelnika, słuchacza i widza przyglądającego się powstającym, coraz to nowym opowieściom o przeszłości.
Otwiera to wielkie możliwości przed nazwaną swego czasu przez Andrzeja F. Grabskiego „przedmiotową historią historiografii”. Winna ona rejestrować, analizować i syntetyzować dawną i bieżącą „produkcję historyczną”. W ten sposób, wyspecjalizowani w niej badacze, mogą po części choćby uwolnić historyków – specjalistów od obowiązku samodzielnego zapoznawania się z pracami, które niewiele mogą wnieść do analizowanego przez nich tematu, zwrócić uwagę na jego „klasyczne”, uświęcone historiograficzną tradycją interpretacje. Z powodzeniem odnajdywać się w roli przewodników, wskazujących na silne i słabe strony pisarstwa historycznego dotyczącego takiego czy innego zagadnienia, sugerować w jakim kierunku winna zmierzać przyszła refleksja historyczna. Ważne aby historycy historiografii analizując stan badań w jakiejś dziedzinie, w miarę możliwości potrafili wyjść poza najczęściej spotykany standard „wyrozumowanej bibliografii”, a więc informacji kto ? kiedy ? i o czym napisał ? Podobną rolę – konsultantów i ekspertów, przynajmniej potencjalnie, mogą oni pełnić w przypadku powstających innych, niekonwencjonalnych form upowszechniania wiedzy historycznej4.
Inaczej jest w przypadku drugiego wyzwania, łączącego się z wyraźnie widocznym kryzysem historii akademickiej. W dużym stopniu podzielam wyrażone swego czasu przez Andrzeja Wierzbickiego „niepokoje historyka historiografii”, związane m. in. z zacieraniem się granicy między dyletantyzmem a profesjonalizmem w obrębie refleksji historycznej oraz narastaniem tendencji zmierzających do tego, że jedynym kryterium naukowości stanie się wolny rynek5.
W kontekście niniejszych rozważań, daleko ważniejsza jest jednak inna kwestia. Czy polska historia historiografii pragnie nadal pozostawać w świecie wyznaczonym przez koncepcję zaproponowaną w 1948 r. na VII Powszechnym Zjeździe Historyków Polskich we Wrocławiu przez Mariana H. Serejskiego, kontynuowaną oraz w różnym stopniu modyfikowaną przez liczne grono jego następców ?6 Marginalizacja akademickiej historiografii oznacza także marginalizację tradycyjnego przedmiotu badań historii historiografii.
Dlatego jest dla mnie czymś oczywistym, że musi ona, chcąc nie chcąc, reagować na zmiany w sposobie rozumienia i praktycznego użytkowania owej wiedzy w społeczeństwie. Z tego wynikają , co najmniej, dwa wnioski: 1. Nie ma powrotu do historii historiografii, której przedmiotem zainteresowania była przede wszystkim, akademicka, profesjonalna refleksja nad historią; 2. Winna ona otwierać się na inne, nowe, pozaakademickie formy refleksji nad przeszłością. Dobrym przykładem są w tym kontekście studia nad pamięcią / pamięciologia/ jeszcze kilkadziesiąt lat temu będące domeną psychologów i socjologów, dziś stanowiące odrębny kierunek w humanistyce i angażujące także wcale liczną grupę historyków historiografii7. Można przypuszczać, że w przyszłości to samo stanie się z takimi tematami jak: wizje historii w grach komputerowych czy sposoby odwoływania się do przeszłości przez środowisko zajmujące się tzw. rekonstrukcjami historycznymi, obecnie jeszcze często traktowanych nieufnie, jako nie zasługujące do końca na poważną refleksję.
Te powolne zmiany są już poniekąd widoczne. Dostrzec je można zarówno w powstających książkach, jak i kierunkach oraz programach obecnych w dydaktyce uniwersyteckiej. Coraz częściej pisze się o historii wizualnej czy historii cyfrowej. Otwarcie historii historiografii na inne obecne w dyskursie publicznym formy refleksji nad przeszłością daje szansę na przełamanie swoistej izolacji „sekty” historyków historiografii i jej integrację z przedstawicielami innych dyscyplin8. Obiecującymi jak mi się wydaje przykładami takich działań, mogą być łódzka konferencja poświęcona pamięci i polityce historycznej i związana z nią publikacja, czy też dotyczące niekonwencjonalnych podejść do przeszłości spotkanie lubelskie9.
Należy podkreślić, że owo przełamywanie środowiskowej izolacji winno się dokonywać także na gruncie tradycyjnej dla historii historiografii problematyki. Stanowczo zbyt rzadko historycy historiografii współpracują z historykami nauki /dzieje szeroko rozumianej infrastruktury nauki historycznej na tle historii innych dyscyplin/; metodologami innych humanistycznych dyscyplin / założenia teoretyczno-metodologiczne w historiografii a metodologia badań literaturoznawczych, etnologicznych czy socjologicznych/; niedoceniana jest muzeologia, wreszcie niedosyt budzi kooperacja na płaszczyźnie historii idei, czy tego co Pierra Nora nazwał swego czasu koncepcją „historii drugiego stopnia” / badanie społecznych wyobrażeń o historii i jej roli w dyskursie publicznym/10.
Przy okazji warto zauważyć, że zasygnalizowane przemiany w obrębie historii historiografii poddają w wątpliwość także, niedawno powszechnie jeszcze akceptowany topos historyka historiografii. Na pole zarezerwowane dotychczas dla osób legitymujących się specjalizacją z tej dziedziny, wkraczają z powodzeniem badacze innych specjalności. Mam na myśli m. in. Marcina Kulę, Andrzeja Nowaka czy Roberta Trabę.
Wspomniane postulaty wpisują się w akceptowaną, jak sądzę, przez większość środowiska, definicję współczesnej historii historiografii jako najogólniej rzecz biorąc namysłu nad różnymi formami obecności przeszłości w intelektualnym instrumentarium człowieka na przestrzeni dziejów, czy jak wolałby Jan Pomorski „autorefleksji kultury poznającej”, rozumianej jako „autorefleksja pokolenia, zapis jego wiedzy kulturowej, utrwalonej w postaci tekstów historiograficznych”11.
Nie ulega wątpliwości, że współczesna historia historiografii staje się coraz bardziej pluralistyczna w sensie stosowanych przez nią metod oraz podejmowanych obszarów zainteresowań. Wynika to przede wszystkim z widocznej od wielu lat w humanistyce tendencji do przekraczania granic między dyscyplinami, mody na metodologiczny eklektyzm, owocujący wieloma „zmąconymi gatunkami” w praktyce pisarskiej. Najnowszym „gorącym” przykładem może być choćby głośna książka Jana Sowy, „Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą”, Kraków 201112. Tyleż efektowna, co niekiedy irytująca, podjęta przez socjologa, próba odczytania historii Polski z perspektywy postkolonialnej. Nie ulega jednak wątpliwości, że także dzięki owej interdyscyplinarnej tendencji, przenikającej współczesną humanistykę do historii historiografii trafia wiele twórczych impulsów z innych dziedzin. Mam na myśli literaturoznawstwo, etnologię, medioznawstwo, muzeologię czy socjologię. Innymi słowy, czasy kiedy to historycy wyznaczali światowe trendy i mody w humanistyce dawno minęły. Dziś historyk historiografii potrzebuje kompetencji z zakresu kultury mediów, nie tylko dlatego by przełamywać tradycyjne schematy myślenia o przeszłości, ale także po to by przeciwdziałać ekspansji innych dziedzin, szczególnie multidyscyplinarnego kulturoznawstwa, które pojęcie historii zastępuje kategorią pamięci13.
Na koniec tego wątku warto zasygnalizować jeszcze jedną kwestię związaną z relacją między historią historiografii a metodologią historii, zwaną niekiedy teorią historiografii. Pamiętając o wyjątkowo bliskich, wręcz „siostrzanych” stosunkach łączących obie dyscypliny, należy postawić pytanie czy tradycja sięgająca czasów Jerzego Topolskiego i respektowana przez jego uczniów / W. Wrzosek/ sugerująca traktowanie historii historiografii jako części szeroko rozumianej metodologii historii pozostaje dalej aktualna ? 14. Metodologowie historii z natury rzeczy mają skłonność do traktowania historiografii w sposób powierzchowny i aplikacyjny15. Zamazywania odrębności historycznych indywidualności i szkół, lekceważenia roli specyficznej dla każdego narodu kultury historiograficznej, przejawiającej się w stosunku do zastanej historiograficznej tradycji16.
W dyskusji nad książką Chrisa Lorenza, Przekraczanie granic. Eseje z filozofii historii i teorii historiografii, Poznań 2009, do kwestii wzajemnych relacji między historią a filozofią historiografii / odpowiednika metodologii historii – dop. – R. S./ odniósł się Aviezer Tucker17. Jego opinia, krytyczna zarówno wobec koncepcji H. White’a, odwołującego się do znanych założeń narratywizmu, jak i poglądów Ch. Lorenza, wypowiadającego się w duchu postpozytywistycznym, w sposób szczególny rewaloryzuje i dowartościowuje rolę historii historiografii. A. Tucker dowodzi, że zarówno stanowisko narratywistów, jak i podejście pozytywistyczne w filozofii historiografii charakteryzują się większym naciskiem na analizowanie piśmiennictwa historyków, niż prowadzenie przez nich badań oraz stosowanych przez nich metod wnioskowania, potwierdzenia i uzasadniania. Tymczasem:
„Jak zauważył Kuhn, jeśli chcemy zrozumieć naukę, musimy spojrzeć na to, czym naukowcy się zajmowali, na historię i socjologię nauki, a nie na podręczniki, które naukowcy piszą na temat swojej praktyki albo historie poszczególnych dyscyplin, które przypominają baśnie.
A zatem, fundamentem filozofii historiografii powinna być historia historiografii /podkr. – R. S./. Filozofowie historiografii powinni zbadać obecne praktyki i metodologie historyków, a nie ich retorykę i ideologię. Skuteczna praktyka historiograficzna nie stanowi i nie implikuje wiedzy teoretycznej: odnoszący sukcesy inwestorzy, tacy jak George Soros i Warren Buffet nie są wielkimi teoretykami. Wybitni politycy zwykle nie bywają wielkimi teoretykami polityki, i vice versa. Praktycy posiadają to, co Polanyi nazywa „wiedzą milczącą”, umiejętność, która umyka werbalizacji i której nie można po prostu nauczyć, ani ustnie, ani pisemnie. Grupy zawodowe, takie jak historycy, lekarze, prawnicy, psychiatrzy i bankierzy, usiłują przedstawiać swoje praktyki, wpasowując je w ramy współczesnych akceptowanych modeli epistemologicznych. Nie są zaś świadomi swojej własnej wiedzy milczącej. Historycy nigdy nie praktykowali scjentyzmu, który głosili pod koniec XIX w., ani postmodernizmu, który wspierali pod koniec wieku XX, ani też nie uprawiali swojego zawodu w duchu historiografii Rankego opartej na idealizmie platońskim. Były to jedynie figury retoryczne adresowane do konkretnych odbiorców”18.
Widoczne w cytowanej wypowiedzi zwrócenie się w stronę praktyki dziejopisarskiej, rezygnacja z mniej lub bardziej abstrakcyjnych schematów rodem np. teorii literatury, ma oczywiście charakter dyskusyjny. Nie rozstrzygając czy A. Tucker ma rację czy też nie, warto jednak zauważyć jego apel zmierzający do przemyślenia na nowo relacji między historią a teorią historiografii, choćby w celu lepszego uświadomienia sobie podobieństw i różnić między obiema dyscyplinami.
III. Przechodzę do kolejnego wątku dotyczącego nowych obszarów badawczych pojawiających się w obrębie refleksji historiograficznej. Zacząć wypada od propozycji najbardziej ogólnych. Ostatnie lata przyniosły trzy, do pewnego stopnia nowe, sposoby uprawiania refleksji historiograficznej19. Tym co je łączy to fakt, że w różnym stopniu wykraczają one poza wspomniany wcześniej kanon ustalony przez M. H. Serejskiego oraz grono jego uczniów i kontynuatorów. Mam na myśli m. in.: propozycje Ewy Domańskiej, Wojciecha Wrzoska i Krzysztofa Zamorskiego. Dokonany przeze mnie wybór ma oczywiście charakter na poły arbitralny i nie wyczerpuje nawet części palety różnych odczytań pojęcia i zadań historii historiografii obecnych w polskiej myśli metodologicznej20.
Wszystkie trzy propozycje, wyrastają z krytycznego przemyślenia wyzwań epoki postmodernizmu. W studiach E. Domańskiej mamy do czynienia z historią historiografii rozumianą jako analiza „marginesów” akademickiej nauki historycznej. U W. Wrzoska historia historiografii to tropienie rywalizacji konkurencyjnych wobec siebie metafor – człowieka, genezy i rozwoju. Wreszcie K. Zamorski zaproponował uprawianie dziejów myśli historycznej jako studiowanie interakcji między refleksją pierwszą i refleksją krytyczną . Bez wątpienia stanowią one cenne uzupełnienie dotychczasowych praktyk badawczych. Są próbą wyjścia poza wąsko rozumiane, a dotychczas dominujące, akademickie postrzeganie sensu historii historiografii.
Ich „słabością” jest fakt, że, poza może propozycją W. Wrzoska, jak do tej pory mają charakter wielce ekskluzywny. Nie przybrały formy programów czy koncepcji badawczych. Mają status osobny, nie wyłania się z nich żaden spójny projekt, porównywalny z koncepcją M. H. Serejskiego. Ponadto pozostają znane jedynie w dość wąskim kręgu teoretyków i historyków historiografii. Przenikają się w nich dwie, wyróżnione swego czasu przez J. Pomorskiego, tendencje – naukoznawcza i kulturoznawcza21. Nie wydaje się jednak aby teoretyczny wymiar współczesnej polskiej historii historiografii dało się sprowadzić tylko do tych dwóch orientacji.
Wspomniane propozycje dotyczą przede wszystkim sposobów uprawiania historii historiografii. Obecnie chciałbym poświęcić nieco uwagi nowym polom badawczym pojawiającym się od jakiegoś czasu w rodzimej refleksji historiograficznej. Należą do nich m. in.: badania z zakresu historii życia codziennego historyków, odwołujące się do koncepcji literaturoznawczych studia nad formami recepcji dzieł historycznych, wreszcie próby antropologizowania twórczości historycznej.
Próbę konceptualizacji tematyki życia codziennego dziejopisów jako ważnego tematu historiograficznego podjęli swego czasu Dorota Malczewska-Pawelec i Tomasz Pawelec22. Odnosząc je do środowiska historyków lwowskich zaproponowali oni następujący katalog problemów istotnych z punktu widzenia tytułowej problematyki: 1. Warunki egzystencji / np. doświadczanie biedy i sposoby radzenia sobie z nią/; 2. „Życie wśród wielu” – sieć trwale podtrzymywanych interakcji/kontaktów społecznych, nie tylko zawodowych; 3. Formy relaksu oraz sposoby spędzanie wolnego czasu; 4. Zdrowie/choroba jako wymiar codziennego bytowania; 5. „Doświadczanie miasta Lwowa” jako środowiska egzystencji / mury, ulice, urzędy, wydarzenia/; 6. Praca zarobkowa a praca na polu historii; 7. Percepcja codzienności jako źródło tematów i motywów twórczości historycznej; 8. „Zwyczajność codzienności „nie u siebie”, tj. pod władzą zaborców23.
Jako przykład udanej, jak sądzę, próby wcielenia w życie tych postulatów można wskazać monografię Jolanty Kolbuszewskiej poświęconej postaci Tadeusza Korzona / „Tadeusz Korzon /1839-1918/. Między codziennością, nauką a służbą narodowi, Łódź 2011/. W części pierwszej przynosi ona szereg ciekawych uwag na życia rodzinnego bohatera, społecznego statusu historyka czy właśnie codzienności inteligencji warszawskiej II połowy XIX i początków XX stulecia.
W stronę inspiracji literaturoznawczych zmierza z kolei studium Violetty Julkowskiej, poświęcone twórczości Karola Szajnochy24. Badając fenomen popularności postaci i dzieł lwowskiego historyka, zaproponowała ona swego rodzaju „grę z tekstem/ tekstami” swojego bohatera. Tytułowa „historia dla wyobraźni” jako przesłanie pisarstwa K. Szajnochy postrzegana jest jako efekt przecięcia się dwóch perspektyw – tekstu i jego recepcji, analizy twórczości historyka i krytycznych wypowiedzi na temat jego dzieł. Stąd jak napisała V. Julkowska „wyłania się rozumienie historii historiografii, poprzez analogię do historii literatury, nie jako konwencjonalnego zabiegu inwentaryzacyjnego, lecz jako refleksji o charakterze kulturowym odnoszącej się do historyczności historiografii”25.
Wpływ literaturoznawczych dociekań, odnaleźć można także w niedawno opublikowanej pracy D. Malczewskiej-Pawelec /„Dialog o Śląsku. O /nie/zmienności obrazu krainy i jej mieszkańców w polskich syntezach dziejów narodowych epoki zaborów”, Katowice 2012/.
Warto wreszcie zwrócić uwagę na studium Wojciecha Piaska poświęcone historiografii PRL26. Toruński badacz stara się zastąpić dotychczas dominującą w studiach nad powojenną nauką historyczną perspektywę „ideologiczną”, podejściem „antropologicznym”, odwołując się do twórczości Karola Górskiego. Wykorzystuje przy tym przede wszystkim w sposób twórczy koncepcję kultury i narzędzia jej analizy autorstwa Clifforda Geertza27.
Wspomniane wyżej prace oczywiście nie wyczerpują oczywiście całej palety nowatorskich ujęć w obrębie polskiej historii historiografii. Dowodzą raczej swoistego „przesunięcia” akcentów z analiz stricte koncentrujących się na myśli historycznej, w stronę badania towarzyszących jej kulturowych kontekstów. Czas pokaże czy propozycje te znajdą swoją kontynuację przyszłości.
Na koniec tego wątku chciałbym zasygnalizować jeszcze jeden temat, który wydaje mi się ważny w kontekście przemian dokonujących się w polskiej historii historiografii. Mam na myśli potrzebę aplikacji na polskim gruncie badań z zakresu ego-historie / w wersji polskiej można by zaryzykować pojęcie autohistorii albo historii autobiograficznej/28. Oferują one ciekawe uzupełnienie dla zakorzenionych już w polskiej tradycji historiograficznej, przede wszystkim dzięki Jerzemu Maternickiemu, badań nad środowiskami historycznymi. Łączą bowiem niejako trzy perspektywy – historii osobistej, historii pokoleniowej oraz najszerszej – historii historiografii.
IV. Czas na kilka refleksji na temat miejsca historii historiografii w dydaktyce uniwersyteckiej. Każdy z nas specjalizujących się w tej dyscyplinie zapewne wielokrotnie w rozmowach z koleżankami i kolegami, niekoniecznie historykami, zmuszony był to tłumaczenia co właściwie jest przedmiotem jego zainteresowania i zderzał się z murem niezrozumienia. Ten prosty przykład pokazuje, że zajmujemy się dziedziną postrzeganą jako „tajemnicza”, „egzotyczna”, mało potrzebna / niepotrzebne skreślić/. Owe społeczne postrzeganie dyscypliny przenoszone jest, jak mi się wydaje, na grunt środowiska historyków. Oni także często traktują nasze rozważania jako, jak mawiał Andrzej F. Grabski, dalekie od poważnych studiów historycznych „wydumki”, w niewielkim stopniu ważne z punktu widzenia interesującej ich, „prawdziwych historyków” tematyki. Niekiedy także traktują nas – historyków historiografii, jako zagrożenie, gdyż zdarza nam się krytycznie wypowiadać o ich praktyce badawczej. Konsekwencją takiego podejścia jest wyraźnie widoczna, marginalizacja historii historiografii, łączonej często z metodologią historii, w programach nauczania na studiach historycznych.
Teza jaką stawiam jest następująca. Historia historiografii mimo kilkudziesięcioletniego już zakorzenia w programach studiów historycznych pozostaje dyscypliną „niszową” z całością towarzyszących temu konsekwencji. Dalsza jej marginalizacja oznacza sprowadzenie jej do roli kolejnej „nauki pomocniczej” historii, o statusie podobnym do… heraldyki czy chronologii, przy całym szacunku dla ich niewątpliwego dorobku.
Na wiele okoliczności powodujących taki stan rzeczy zwrócił swego czasu uwagę J. Maternicki. Wymienił on m.in.: zmiany w programach nauczania od początku lat 90. XX wieku; słabość i nierównomierne rozmieszczenie kadry nauczającej, brak odpowiednich podręczników29. Mimo korzystnych przemian jakie dokonały się od czasu publikacji tekstu Maternickiego / wzrost liczby kadry w tym samodzielnych pracowników, pojawienie się nowych podręczników/, pozycja naszej dyscypliny nie uległa jakiejkolwiek poprawie. W rezultacie standardem stało się, że obecnie w większości ośrodków uniwersyteckich zajęcia z interesującego nas przedmiotu sprowadzone zostały do 30 godz. na studiach magisterskich / do wyboru z metodologią historii/. Jedynymi uniwersytetami, które z różnych powodów prowadzą szerszy blok zajęć historiograficzno-metodologicznych i obroniły ich miejsce także w programie studiów licencjackich są Łódź, Poznań i Rzeszów.
Uzupełnieniem wspomnianych zajęć są prowadzone w niektórych ośrodkach seminaria licencjackie i magisterskie. Na kształt podejmowanych na nich tematów wpływ mają: lokalna tradycja, dostępność bazy źródłowej, zainteresowania prowadzących, różnego rodzaju mody wśród studentów. Moje własne doświadczenia wskazują, że trudno będzie nam pozyskać nowych studentów nie idąc na daleko idące kompromisy, często kosztem własnych preferencji badawczych. Popularność wśród studentów szeroko rozumianej historii najnowszej sugeruje stałe ograniczanie puli tematów dotyczących epok wcześniejszych i koncentrowanie się na XX stuleciu i współczesności. Coraz częściej także musimy/chcemy godzić się na propozycje luźno tylko, lub z goła wcale, nie związane z klasyczną formułą badań historiograficznych.
W odniesieniu do historii historiografii, stawia to pod znakiem zapytania wypełnienie przez nią każdej z trzech ważnych funkcji, wymienionych swego czasu J. Maternickiego. Pisząc o jej walorach dydaktycznych, rzeszowski historyk dowodził, że jest ona potrzebna jako: 1. „pożywka dla refleksji metodologicznej każdego historyka, także początkującego adepta tej dziedziny wiedzy”; 2.„wiedza historiograficzna /…/ może ułatwiać krytyczne spożytkowanie dorobku poprzednich pokoleń historyków”; 3. Forma „pogłębienia wiedzy studenta z zakresu historii kultury”30.
Wszystkie te funkcje sprowadzają się w gruncie rzeczy do roli pogłębiania samowiedzy studentów z zakresu przedmiotu, który wybrali jako przedmiot zainteresowań. Jeżeli pragną być historykami polskimi, powinni mieć elementarną choćby wiedzę na temat historii rodzimego dziejopisarstwa, znać najważniejsze postaci i ich dzieła, orientować się w dominujących w nim kluczowych koncepcjach dziejów Polski. Dobrze byłoby aby pamiętali o przeszłości i teraźniejszości emblematycznych dla polskiej historiografii instytucji i przedsięwzięć takich jak, wymieniam przykładowo: Polskie Towarzystwo Historyczne, czy Polski Słownik Biograficzny. Niestety, chyba wszyscy mamy pełną świadomość, że w praktyce często tak nie jest.
Odrębną kwestią jest pogłębianie wiedzy z zakresu historiografii powszechnej. W kontekście tak drastycznego zmniejszenia liczby godzin, brakuje na nią miejsca. Wymaganiem minimum, byłoby ograniczenie się do prezentacji głównych nurtów i stanowisk w historiografii współczesnej31.
Sytuacja w jakiej się znaleźliśmy, wymaga podjęcia środków zaradczych. Ograniczę się do sformułowania kilku postulatów. 1. Należy podjąć skuteczny lobbing zmierzający do zwiększenia ilości godzin z historii historiografii. W obecnej formie zarządzania szkolnictwem wyższym, chodzi o działania nie tyle na szczeblu ministerialnym, co w poszczególnych ośrodkach uniwersyteckich / komisje dydaktyczne/, odpowiedzialnych za programy studiów. 2. Zadbać o bardziej znaczącą obecność tematyki historiograficznej w internecie, na łamach czołowych polskich periodyków historycznych / nie tylko specjalistycznych/, w trakcie obrad ogólnopolskich i międzynarodowych konferencjach naukowych, wspieranie promocji grantów dotyczących nie tylko historii historiografii, ale także innych form obecności refleksji historycznej w dyskursie publicznym; 3. Zorganizować ogólnopolską konferencję dydaktyczną dotyczącą programów i sposób nauczania historii historiografii i szerzej bloku przedmiotów historiograficzno-metodologicznych. W tym ostatnim przypadku być może warto by rozważyć stworzenie wspólnymi siłami różnego typu pomocy naukowych w postaci wyboru tekstów źródłowych, słownika najważniejszych pojęć potrzebnych studentom, informacji o zasobach bibliograficznych /także tych internetowych/.
V. Na postawione w tytule pytanie nie ma i nie może być jednej odpowiedzi. Powyższe uwagi to zaledwie garść ocen, sugestii i postulatów dotyczących współczesnego stanu polskiej historii historiografii. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że jako środowisko zostaliśmy postawieniu w sytuacji potrzeby przemyślenia na nowo podstaw, zakresu tematycznego i przyszłości własnej dyscypliny. Współczesna historiografia – głęboko pluralistyczna, z ducha interdyscyplinarna, często odwołująca się do metod komparatystycznych wymaga od nas jej badaczy innego podejścia, często zmiany własnych przyzwyczajeń i nawyków. Powinniśmy to uczynić w imię obrony tożsamości polskiego dziejopisarstwa, szacunku dla jego dorobku i miejsca polskiej historiografii w rodzinie innych narodowych historiografii europejskich, oraz jakkolwiek cynicznie by to nie zabrzmiało… obrony naszych własnych warsztatów pracy.
28Szerzej na ten temat zob. L. Passerini, A. C. T. Geppert, Historians in Flux: The Concept, Task and Challenge of ego-histoire, „Historein” 2001, vol. 3 http://www.historeinonline.org/index.php/historein/article/view/96/.
29 J. Maternicki, Miejsce i rola…, s. 267-268.