Mirella Makurat (IEiAK UJ), Autorka
Pani Marija, Narratorka
Istnienie państwa greckiego jest zagrożone działalnością terrorystyczną kilku tysięcy uzbrojonych ludzi kierowanych przez komunistów, którzy kwestionują autorytet rządu (…). Grecja musi otrzymać pomoc, jeśli ma się stać demokratycznym państwem zdolnym do samodzielnego utrzymania się i szacunku dla swej państwowości (…). Uważam, że polityką Stanów Zjednoczonych powinno być wspieranie wolnych narodów stawiających opór próbom podporządkowania ich sobie przez uzbrojone grupy mniejszościowe lub poprzez naciski wywierane z zewnątrz[i].
Harry Truman
Historyk to lekarz pamięci. Punktem jego honoru jest zaleczenie ran, (…) musi działać pod presją moralną, ażeby przywrócić pamięć narodu albo ludzkości.
Paul Ricoeur
Wstęp
Na temat tożsamości (etnicznej/narodowej/językowej) ludności słowiańskiej mieszkającej od wieków na terenie geograficzno-historycznej Macedonii, która sama siebie nazywa dziś Macedończykami, prowadzę od 2006 r. badania etnologiczne, w tym wywiady narracyjne z podmiotami tzw. Macedonian Question. Zgodnie z założeniami historii mówionej, historii niekonwencjonalnej skoncentrowałam się na grupie pomijanej w wielkich narracjach. W trakcie prowadzenia badań przyświecało mi przekonanie „że każdy człowiek jest ekspertem, najlepszym znawcą swojego świata, i jemu należy oddać głos, jeżeli próbujemy przybliżyć się do tego świata zrozumienia”[2]. W ramach projektu historii mówionej i herstorii „oddałam głos” przede wszystkim kobietom, które określają swoją tożsamość narodową jako macedońską, język, którym mówią, jako macedoński. Moje zainteresowanie badawcze nie ogranicza się jednak do kwestii uchodźczej tożsamości w perspektywie gender — jest to jeden z tematów poszukiwań antropologicznych podjętych przeze mnie na terenie Republiki Macedonii. W rozmowach z informatorkami i informatorami podjęłam takie zagadnienia, jak: stosunki językowe i etniczne na terenie dzisiejszej Bułgarii, Grecji i Macedonii, obyczaje i życie codzienne przed, podczas i po wojnie domowej w Grecji, doświadczenia uchodźstwa, życie rodzinne i separacja członków rodzin w wyniku wojny.
W pierwszej części niniejszego artykułu przedstawię zarys zmian etniczno-demograficznych, które zaszły na terenie dzisiejszej Grecji w pierwszej połowie XX wieku, a także historię uchodźstwa Macedończyków i Greków z kraju objętego wojną domową. W części drugiej „oddam głos” kobiecie, która była świadkiem i bezpośrednim podmiotem (z perspektywy historii mówionej), jednak także przedmiotem (z perspektywy imperialnej historii) tych wydarzeń. Wydaje się, że to właśnie moją rozmówczynię — Panią Mariję — jej rodzinę i rodaków Harry Truman miał na myśli, mówiąc o „uzbrojonej grupie mniejszościowej prowadzącej działalność terrorystyczną”. Uważam, że z szacunku dla Wygnanych, do dziś niemile widzianych w swojej (dawnej) ojczyźnie, należy jasno powiedzieć, kto kogo sobie podporządkowuje (jakkolwiek oficjalną historię piszą zwycięzcy, tacy jak Truman). Ewa Domańska o tych różnych punktach widzenia, z perspektywy zwycięzców i z perspektywy zwyciężonych mówi, że jest to wojna dwóch niewspółmiernych pamięci (Domańska, 2006, 57). Celem niniejszej pracy jest przedstawienie nie tylko subiektywnej prawdy jednostki, lecz przede wszystkim wpływu, jaki na nią wywierają decyzje osób i państw mających zwierzchnictwo lub walczących o władzę. Dla zilustrowania tej hegemonistycznej polityki i przedmiotowego traktowania jednostek przez „wielkie mocarstwa” przytoczę znany fragment wspomnień Winstona S. Churchilla na temat jego rozmowy ze Stalinem przeprowadzonej 9 października 1944 r. i będącej de facto tajnym porozumieniem zawartym między Wielką Brytanią a ZSRR, które zaważyło na globalnej polityce drugiej poł. XX wieku. Churchill miał wówczas rzec:
Porozmawiajmy o naszych sprawach na Bałkanach. Państwa wojska są w Rumunii i Bułgarii. My mamy tam interesy, misje, agentów. Nie dajmy się małostkowo sprowadzić na drogę nieporozumień. Jeśli chodzi o interesy Wielkiej Brytanii i Rosji, co by pan powiedział na dziewięćdziesiąt procent wpływów w Rumunii, pozostawienie nam dziewięćdziesięciu procent wpływów w Grecji i podzielenie się pół na pół wpływami w Jugosławii? (…). Następnie Stalin wziął swój niebieski ołówek, postawił na kartce duży ptaszek i oddał ją nam. Wszystko było załatwione; zajęło to dokładnie tyle czasu, ile wymagało postawienie znaków na papierze (…). Wszelkie większe kwestie obie strony miały zamiar rozstrzygnąć na konferencji pokojowej, którą mieliśmy nadzieję zwołać po wygraniu wojny (…). Powiedziałem wolno: „Czy nie zostanie to uznane za cynizm, jeśli ktoś pomyśli, że zdecydowaliśmy o tych sprawach, tak ważnych dla milionów ludzi, tak od ręki? Spalmy tę kartkę”. „Nie, niech ją pan zatrzyma” — rzekł Stalin (cyt. za. Jelavich, 2005, 298).
W niniejszym artykule chciałabym spojrzeć na politykę globalną z perspektywy jednostki zamieszkującej „peryferie (zachodniego) świata”. Chciałabym również, by głos Macedończyków z Grecji, zmuszonych do przebywania na uchodźstwie od pond 60 lat, został usłyszany i odnotowany. Mój artykuł oraz prezentacja narracji Pani Marii są drobną próbą wprowadzenia równowagi między obiema pamięciami.
Wstęp, część pierwsza, zakończenie artykułu są mojego autorstwa, natomiast główną autorką części drugiej jest Pani Marija. Jej wypowiedź, którą wywołało nasze spotkanie, została przez mnie zarejestrowana i przetłumaczona za wiedzą i zgodą Rozmówczyni.
W tym miejscu chciałabym podziękować Pani Marii, Jej Rodzinie oraz pozostałym Rozmówczyniom za wyrażenie zgody na spotkanie i przeprowadzenie wywiadów, a także za ich gościnność i pomoc.
Historia uchodźstwa ludności greckiej i macedońskiej z Grecji
Stosunki etniczne w Grecji przed wojną domową
Przedstawię tu pokrótce zmiany w składzie etnicznym terytorium Grecji od momentu podpisania traktatu bukarsztańskiego do połowy XX wieku. Na głębszą analizę problemu etniczności i tożsamości na danym obszarze brak tu miejsca, próba takiej analizy wymagałaby sięgnięcia znacznie głębiej w przeszłość. Nie jest to tematem niniejszej pracy ani też moim zamierzeniem.
Do wojen bałkańskich obszar Macedonii (jako regionu geograficzno-historycznego) znajdował się w granicach Imperium Osmańskiego. Ziemie te, jak i całe Imperium, miały charakter multietniczny i wielokulturowy. Na mocy postanowień traktatu podpisanego w 1913 r. w Bukareszcie Macedonię podzielono między Bułgarię, Serbię i Grecję[3]. Według moich macedońskich informatorów dopiero od tego czasu funkcjonują nazwy: Macedonia „Egejska”, „Wardarska”, „Piryńska”. Państwa, które otrzymały nowe ziemie, natychmiast przystąpiły do asymilowania ludności tam mieszkającej (choć walka o „rząd dusz” trwała już od XIX wieku, kiedy to narody nowopowstałych wówczas państw „przebudziły się” jako odrębne byty), starając się w niej rozbudzić poczucie tożsamości narodowej, odpowiednio: bułgarskiej, serbskiej, greckiej. Do asymilacji ludności Macedonii Egejskiej oraz do budowy państwa jednonarodowego przystąpiła Grecja. Znawczyni przedmiotu, Irena Stawowy-Kawka tak pisze o tym okresie:
Na zajętym przez trzy państwa terytorium nowi właściciele wprowadzili swoje prawa i nie uwzględniali życzeń ludności miejscowej. Bułgaria, Grecja i Serbia prowadziły politykę asymilacji, wykorzystując w tym celu szkoły. Każdy był zmuszony do deklarowania się jako Bułgar, Grek lub Serb (Stawowy-Kawka, 2000, 170-171).
Według najpowszechniejszej (niemacedońskiej) teorii większość mieszkańców Egejskiej Macedonii nie posiadała jeszcze na początku XX wieku w pełni określonej przynależności narodowej. Zarówno oni, jak i ich przodkowie, przez pięć wieków żyli w kraju, który nie przywiązywał wagi do pochodzenia etnicznego swoich mieszkańców, a klasyfikował ich według wyznania religijnego. Muzułmanie należeli administracyjnie do islamskich milletów, a prawosławni chrześcijanie do rum milletu (Karakasidu, 2002, 87). Główną cechą dyferencyjną wśród tych drugich był język.
Jednak, według greckich teoretycznych definicji narodowości czy etniczności w Macedonii, za podstawę wzięto centralną rolę religii i jej autorytetu. W tym sensie, według Rogera Just’a, Rum millet był instytucyjnym poprzednikiem greckiego rozumienia terminu ethnos (nacja) (Karakasidu, 2002, 87).
Zarazem część ludności Grecji, ta o słowiańskich korzeniach, miała już rozbudzone poczucie odrębności i tożsamości — za sprawą bułgarskiego szkolnictwa i propagandy niektórzy zaczęli identyfikować się z bułgarskim etnosem. Pozostali także tacy, którzy nie czuli się ani Bułgarami, ani Grekami. Przedstawiciele tej ludności, która nie utożsamiała się ani z nową Helladą, ani z Bułgarią, określali swoją grupę jako „nasi”, „Macedończycy” (mac. Makedonci, gr. Makedhones). Jak podkreśla Anastasia Karakasidou — „termin ten [„Macedończycy” — przyp. M.M.] był przez nich używany do oznaczenia ich wspólnego poczucia regionalnej i kulturowej tożsamości” (Karakasidu, 2002, 82). Według badaczki nazwa ta nosiła w sobie inne znaczenie od tego, jakie przypisywano mu w Republice Macedonii (wówczas w granicach Jugosławii) oraz przez Greków używających go w kontekście ciągłości helleńskiego narodu od czasów antycznych do dziś. Być może w zderzeniu z innym grupami i narodami wzmocniło się wśród tej ludności poczucie odrębności wobec grup „obcych”. Tożsamość ta mogła wówczas nie mieć jeszcze charakteru narodowego, a regionalny, związany z miejscem. Można przypuszczać, że przekształciła się ona w tożsamość narodową w wyniku prób asymilacji przez inne narody (jako sprzeciw wobec ich propagandy stosowanej często z użyciem siły) oraz w wyniku wydarzeń II wojny światowej, a przede wszystkim wojny domowej w Grecji[4].
Jeśli chodzi o stosunek Greków do tej ludności, to — jak już zostało wspomniane — nie uznawali oni Macedończyków jako odrębnej nacji. Określano ich takimi egzoetnonimami, jak Bułgarzy[5] (gr. Voulghari), Bułgarofoni (gr. Voulgharophonyi), bułgarofońscy Grecy, Slawofoni (slawofońscy Grecy), Endopi (tutejsi z urodzenia, autochtoni). Tych Slawofonów, których nie zaliczali do przedstawicieli narodu bułgarskiego, Grecy uznawali za Greków, jednak nie do końca „swoich”[6]. Twierdzono, że są to Grecy, którzy w wiekach wcześniejszych ulegli slawizacji — etnicznie są więc Grekami, jednak ich pierwszym, ojczystym językiem jest słowiański. Ludność tę należało poddać (wtórnej?) hellenizacji, a wszelkie próby pielęgnacji przez „Slawofonów” odrębnej tradycji i języka nie były w Grecji mile widziane.
Dane liczbowe dotyczące ludności zamieszkałej w Macedonii Egejskiej należy traktować ze szczególną ostrożnością, gdyż nie można zarzucić im obiektywizmu. Według statystyki bułgarskiej z 1900 r. na terenie tym żyło 370 371, czyli 35,2% Słowian (według interpretacji bułgarskich — byli to Bułgarzy, według macedońskich — Macedończycy) 274 052 (25,05%) Turków, 236 755 (22,5%) Greków, 68 206 (6,49%) Żydów, 44 414 (4,22%) Wołochów[7]. W sumie 1 052 227 mieszkańców (Kiselinovski, 2001, 78)[8] z ponad dwumilionowej wówczas ludności obszaru całej Macedonii (Kiselinovski, 2000, 10-28).W wyniku wydarzeń z pierwszej poł. XX wieku charakter etniczny, językowy i religijny regionu znacznie się zmienił. Już w latach 1913–1914 ponad 100 tys. osób musiało stamtąd wyemigrować za granicę (Stawowy-Kawka, 2000, 171). Podczas pierwszej wojny bałkańskiej, na terenach dzisiejszej Grecji, palono muzułmańskie wsie, dręczono ludność wyznania mahometańskiego (analogicznie do poczynań wobec innowierców w Turcji). Wojska greckie skierowały swoje działania również przeciw, w większości prawosławnej, ludności macedońskiej (Kiselinovski, 2000, 30-31). W czasie obu wojen wojska te podpaliły 160 zamieszkałych przez ludzi osad i zniszczyły miasto Kukuš (gr. Kilkis). Wskutek tych działań 16 tys. Słowian z terenu Macedonii Egejskiej musiało szukać schronienia w Bułgarii (Kiselinovski, 2000, 32)[9].
Kolejnymi istotnymi czynnikami, mającymi bezpośredni wpływ na zmianę etnicznego składu regionu był traktat pokojowy z Bułgarią podpisany w 1919 r. w Neuilly (jeden z traktatów kończących I wojnę światową) wraz z porozumieniem o „dobrowolnej” wymianie ludności między Bułgarią a Grecją oraz traktat lozański z 1923 r. kończący wojnę grecko-turecką. Na jego mocy doszło do przymusowej wymiany ludności muzułmańskiej i prawosławnej między tymi krajami — w latach 1923–1930 pod auspicjami Ligi Narodów ludność tę wysiedlano z jednego obszaru i kolonizowano na drugim w celu zapobiegnięcia dalszym prześladowaniom religijnym w obu państwach.
W wyniku wojny i porozumień o wymianie ludności 380 tysięcy Turków i 1,3 miliona Greków zostało wygnanych ze swoich domów, w których ich rodziny nierzadko mieszkały od stuleci (Jelavich, 2005, 189)[10]. (…) Rząd (grecki — przyp. M.M.) starał się osiedlić jak największą liczbę uchodźców na wsi, zwłaszcza w Macedonii i Tracji. W wyniku takiej polityki struktura etniczna na tych terenach zmieniła się na korzyść Greków (Jelavich, 2005, 191).
Jak zauważa Irena Stawowy-Kawka, działania te wpłynęły w dużej mierze na dalsze losy Macedonii Egejskiej (Stawowy-Kawka, 2000, 189). Jeśli chodzi o obustronną bułgarsko-grecką wymianę ludności, to przyjmuje się, że do Bułgarii przesiedlono w tamtym czasie od 53 tys. (statystyki greckie) do 86,5 tys. osób (statystyki bułgarskie), „(…) a z Bułgarii przybyło i osiedliło się głównie w Macedonii Egejskiej ok. 30 tys. Greków” (Stawowy-Kawka, 2000, 190). Jednocześnie przeprowadzono przesiedlenia wewnętrzne — w ich wyniku w latach 1913–1928 zasiedlono w Macedonii 53 056 Greków (przybyłych z Tesalii, Peloponezu, Epiru). Rezultaty postanowień z Neuilly i Lozanny oddaje spis ludności przeprowadzony w 1928 r., który dla Macedonii Egejskiej przedstawiał się następująco: według danych greckich, przytoczonych przez Stawowy-Kawkę (Stawowy-Kawka, 2000, 190) – Grecy 1 237 000 (88,1%), Slawofoni 80 789 (5,8%), pozostali — 93 000 (6,1%). Kiselinovski, bazując na tym samym źródle oraz na greckiej encyklopedii Pirsos, podaje następujące liczby: 1 165 553 Greków (82,52%), Macedo-Wołosi 80 789 (5,72%), Turcy 71 960 (5,08%), Hiszpanie (Żydzi)[11] 59 146 (4,19%), Kucowołosi 13 475 (0,95%), Ormianie 11 859 (0,84%), Cyganie 3 387 (0,24%), Rosjanie 1 913 (0,14%), Albańczycy 1 119 (0,08%), Włosi 728 (0,05%), Anglicy 265, Bułgarzy 20, inni 2 263 (0,16%) — razem 1 412 477[12]. Według oszacowań macedońskich z 1941 r. w Macedonii Egejskiej (bez miasta Saloniki, Półwyspu Chalcydyckiego i okręgu Kožani/Kozani) mieszkało 629 859 Greków (69,2%), 251 753 Macedończyków (27,6%), liczba pozostałej ludności wynosiła 29 270 (3,2%) (za: Stawowy-Kawka, 2000, 190). Jak komentuje te statystyki Stawowy-Kawka,
bez względu na to, które dane przyjmiemy za bardziej wiarygodne, należy uznać, że w Macedonii Egejskiej, gdzie przeważała ludność słowiańska i muzułmańska, a Grecy stanowili zaledwie od 30,5 do 43% mieszkańców, po masowych przesiedleniach w latach 1919–1928 stali się oni tam narodem dominującym, liczącym ponad 80% ludności. Rezultatem wymiany ludności między Grecją i Bułgarią oraz Grecją i Turcją było osiedlenie się w Macedonii greckiej ok. 618 000 osób. Swe domy opuściło 130 000 Macedończyków, przesiedlając się do Bułgarii i Turcji. Niewielka ich liczba wyruszyła także do Królestwa SHS, mimo braku porozumienia o wymianie ludności między Jugosławią i Grecją. (…) W ten sposób największa część Macedonii, tj. 51% jej terytorium, która leży w Grecji, zmieniła swój etniczny charakter. Z narodu dominującego w tej części Macedończycy stali się mniejszością, zmieniając swój status (Stawowy-Kawka, 2000, 190-191).
Jednocześnie poddawano hellenizacji ludność miejscową, która jeszcze tam pozostała. Oficjalnym językiem urzędowym stał się grecki jako jedyny dopuszczalny w szkołach, urzędach i cerkwiach. W dyrektywie z 1927 r. zabroniono używania słowiańskich napisów w cerkwiach i języka słowiańskiego w obrzędach religijnych. W 1936 r. wyszła ustawa o hellenizacji wszystkich nazwisk i imion. Przystąpiono również do zmian toponimów ze słowiańskich na greckie (Stawowy-Kawka, 2000, 192). Szczególnie ciężki dla ludności macedońskiej był okres reżimu dyktatorskiego generała Joanisa Metaksasa zapoczątkowany w listopadzie 1936 r. Był to czas umocnienia państwa policyjnego, aresztowań, deportacji i zsyłek, co prowadziło do budowy państwa totalitarnego i antykomunistycznego, jak wkrótce miało się okazać — państwa faszystowskiego. W czasie dyktatury Metaksasa ok. 5 tys. Macedończyków zostało deportowanych przede wszystkim za posługiwanie się swym ojczystym językiem – zsyłki odbywały się głównie do więzień na wyspach egejskich (Stawowy-Kawka, 2000, 193).
Kluczowym wydarzeniem, w kontekście tematu niniejszego artykułu oraz w ocenie moich Rozmówczyń i Rozmówców, była wojna domowa w Grecji, a także ekspatriacja i ucieczka ludności w trakcie działań wojennych i w wyniku zwycięstwa monarcho-faszystów, popieranych przez Anglię i Stany Zjednoczone. O politycznych aspektach tej wojny oraz o jej przebiegu piszą między innymi Irena Stawowy-Kawka (Stawowy-Kawka, 1993) oraz Barbara Jelavich (Jelavich, 2005, 320-328). Z perspektywy etnicznej i kulturowej istotne są takie zagadnienia, jak strategie migracyjne, problem bezdomności lub zadomowienia w nowym miejscu, interpretacja wydarzeń przez uchodźców, skutki uchodźstwa zarówno dla nich samych, jak i dla państwa, które opuścili oraz dla państw i społeczeństw udzielających im azylu, wpływ uchodźstwa na tożsamość jednostek i grupy. Kwestie te znajdują się w polu moich badań, niektóre z nich poruszyłyłam podczas spotkania z Panią Mariją, omawiam je również w kolejnych częściach artykułu.
Początek uchodźstwa
II wojna światowa dobiegała końca, kiedy na Bałkanach nadal toczyły się spory o terytorialny spadek po Imperium Osmańskim, szczególnie o terytoria podzielone po drugiej wojnie bałkańskiej (w 1913 r. w Bukareszcie) między Bułgarię, Grecję i Serbię. Głównym przedmiotem sporu był geograficzno-historyczny obszar Macedonii z portem w Soluniu (Saloniki), z dostępem do Morza Egejskiego. Z drugiej strony Grecja stała się areną walk między zwolennikami komunizmu a kapitalizmu — walki toczyły się między partyzantami a monarcho-faszystami, między Narodową Ludową Armią Wyzwoleńczą (ELAS) a Królewskimi Siłami Zbrojnymi Grecji. Tych pierwszych poparły Albania, Bułgaria, Jugosławia i Związek Radziecki, tych drugich — Anglia i Stany Zjednoczone Ameryki. O wpływy w Grecji toczyły bój siły, które wkrótce miały być między sobą w stanie „zimnej wojny”.
Za pierwszą fazę wojny domowej w Grecji uznaje się przełom lat 1944 i 1945, a za wojnę właściwą — wydarzenia od 1946 do1949 r. W wyniku tej wojny oraz zwycięstwa w niej monarcho-faszystów Grecję (przede wszystkim północno-zachodnią — Macedonia Egejska) opuściły tysiące uchodźców (różne statystyki podają liczby od 100 do 260 tys.)[13]. Były to partyzantki, partyzanci i członkowie ich rodzin, w tym ok. 25.000 — 30.000 oddzielonych od swoich rodziców dzieci (do 14–15 roku życia) (Martinova-Buckova, 2009, 185-197), (Stawowy-Kawka, 2000, 275-276)[14],których największa fala migracji odbyła się w roku 1948.
Dzieci, które opuściły wówczas Grecję, były urodzone w Egejskiej Macedonii znajdującej się od 1913 r. w granicach państwa greckiego. Spór o skład etniczny i tożsamość mieszkańców tego obszaru trwa po chwilę obecną. Bezpośrednimi stronami konfliktu są Republika Macedonia i Grecja, a także Bułgaria i, w mniejszym obecnie stopniu, Serbia (tu spór toczy się dziś o autokefaliczność Macedońskiej Prawosławnej Cerkwi). Wiadomo, że były to przede wszystkim dzieci greckie i macedońskie, oprócz nich także romskie i wołoskie. Jednak Grecja do dziś nie uznaje macedońskiej tożsamości, narodowości i języka[15], neguje także istnienie jakiejkolwiek mniejszości etnicznej w granicach swojego państwa. Oficjalne stanowisko rządu greckiego głosi, że w Grecji nigdy nie istniała i nie istnieje ludność macedońska, nie przyjmuje się macedońskiej narodowości ludności żyjącej w Republice Macedonii ani też języka macedońskiego jako odrębnego od bułgarskiego (Stawowy-Kawka, 2000, 286-287).
Wśród tysięcy uchodźców, którzy opuścili wówczas swoją ojczyznę, znalazły się również moje Informatorki, wówczas kilkuletnie dziewczynki. Herstorię jednej z nich przedstawiam w następnej części artykułu.
Migracja ludności odbywała się najpierw pieszo, nocą, przez góry do granicy grecko-albańskiej lub grecko-jugosłowiańskiej. Następnie przez Albanię i Jugosławię, skąd uchodźców statkami i pociągami transportowano do państw bloku wschodniego. Część z nich pozostała w Jugosławii, część przesiedlono do Czechosłowacji, Polski, Rumunii, na Węgry, do NRD, Bułgarii, ZSRR, część natomiast znalazła się w Australii czy w Stanach Zjednoczonych. Według oficjalnej historii wywieziono wówczas z Grecji ok. 28 tys. dzieci, aby chronić je przed śmiercią lub innymi skutkami wojny. Dzieci w wieku 2–15 lat miały zostać ewakuowane z Grecji i przyjęte przez wyżej wymienione państwa na prośbę Tymczasowego Demokratycznego Rządu Grecji (Georgjevski, 2001, 142) reprezentującego komunistów. Istnieją jednak i inne punkty widzenia na tę sprawę. Miško Kitansoki (dziennikarz), Gjorgi Donevski (jeden wysiedlonych, główny działacz Stowarzyszenia Dzieci-Uciekinierów z Egejskiej części Macedonii)[16] oraz historyk, dr Risto Kirjazovski, twierdzą (Kitansoki, Donevski, 2003, 17) (Kirjazovski, 1989), że głównym celem akcji nie było uchronienie dzieci przed wojną, lecz ich wysiedlenie. Według tej opinii rodzice, których dzieci zostały „ewakuowane”, mogli zostać wcieleni do DAG (Demokratyczna Armia Grecji). I rzeczywiście, wkrótce taka mobilizacja miała miejsce (Kitansoki, Donevski, 2003, 17-18). Natomiast stanowisko greckich monarcho-faszystów, jak i Amerykanów, wyrażało przekonanie, że dzieci zostały przez komunistów porwane (Kitansoki, Donevski, 2003, 25).
Przygotowania do wywozu dzieci rozpoczęto na początku 1948 r. Ich ewakuacja nastąpiła na przełomie lutego i marca tego samego roku i trwała kilka miesięcy — do czerwca. Na każde 20–30 dzieci miała przypadać jedna opiekunka-nauczycielka („matka”). W praktyce często były to jeszcze niepełnoletnie dziewczyny lub bardzo młode kobiety. Dzieci umieszczano w specjalnych ośrodkach, gdzie zapewniano im opiekę i edukację. Przyjmuje się, że rodzice, przekonani przez komunistów, dobrowolnie oddawali dzieci, dla ich dobra. Zarówno oni, jak i ich potomstwo byli informowani, że rozłąka potrwa zaledwie kila miesięcy, a po zwycięstwie DAG dzieci będą mogły wrócić do swoich domów, do wolnego kraju. Rok później zakończyła się wojna domowa, jednak zwyciężyli w niej monarcho-faszyści, a większość macedońskich dzieci nigdy nie wróciła do domu, nawet jako dorośli. Członkowie rozdzielonych rodzin próbowali odnaleźć się z pomocą Czerwonego Krzyża. Wcześniej lub później znaczna liczba uchodźców opuszczała kraj goszczący (Polskę, Czechosłowację itd.), wędrując najczęściej na Południe, bliżej swojej ojczyzny.
Po wojnie domowej nastąpił w Grecji kolejny etap hellenizacji ludności słowiańskiej. Dopiero upadek dyktatury „czarnych pułkowników” i wprowadzenie w 1974 r. rządów demokratycznych stworzyło sprzyjające warunki do powrotu do kraju uchodźców politycznych — bo taki status miały osoby (w tym kilkuletnie dzieci), które opuściły Grecję w czasie wojny domowej i tuż po niej. Stawowy-Kawka na ten temat pisze:
Reemigracja, która rozpoczęła się już 1975 r., nasiliła się znacznie w latach osiemdziesiątych. Gdy 18 października 1981 r. władzę objął Panhelleński Ruch Socjalistyczny (PASOK), zezwolono (od 1984 r.) na powrót do kraju Grekom, którzy brali udział w wojnie domowej i przebywali do tej pory w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Tego prawa nie otrzymali egejscy Macedończycy. Tylko ci, którzy zadeklarowali narodowość grecką, mogli powrócić do kraju, oni też mieli prawo do własności pozostawionej przez nich po wojnie domowej (regulowała to ustawa z 1985 r.). Reemigracja miała charakter indywidualny, gdyż na taką jej formę zgodził się rząd w Atenach. Każdy przypadek rozpatrywano oddzielnie, narażając powracających na niedogodności machiny biurokratycznej. Wielu Macedończyków stanęło w obliczu trudnych dylematów moralnych (Stawowy-Kawka, 2000, 286).
Powrót tych, którzy przyznawali się do swoich macedońskich korzeni, był niemal niemożliwy. Często nawet rozpoczęcie procedury reemigracyjnej było niemożliwe, gdyż Grecy automatycznie odsyłali listy i dokumenty wysłane przez osoby o słowiańsko-brzmiących nazwiskach czy urodzone w macedońskich wioskach w Grecji. Ci, którym udało się wrócić, zastali zupełnie inną rzeczywistość. Ich wsie unicestwiono lub zhellenizowano, a domy (za sprawą nowoprzybyłych tutaj Greków zwanych — Madziri) zburzono lub przebudowano. — W wyniku działań politycznych i militarnych z pierwszej połowy XX wieku diametralnie zmienił się skład ludnościowy na terenach dzisiejszej Grecji, szczególnie jej macedońskiej części. Z mozaiki wyznaniowej i narodowej (Słowianie, Wołosi, Żydzi, Turcy i in., pośród których Grecy byli mniejszością) osiedlono tu osoby pochodzenia greckiego, sprowadzone z Bułgarii i Turcji. Macedończycy stali się mniejszością, w dodatku dyskryminowaną i w dużej już dziś mierze zhellenizowaną. Według historyków macedońskich osób mówiących dziś po macedońsku jest w Grecji 240 tys., Grecy natomiast oceniają ich liczbę na 48 700[17] spośród 11-milionowej populacji. Nadal jednak nie uznają ich macedońskiej tożsamości, podobnie jak nie akceptują ustawowej nazwy Republiki Macedonii, zmuszając swojego północnego sąsiada do funkcjonowania na arenie międzynarodowej jako FYROM (Stawowy-Kawka, 2000, 286-287).
Doświadczenia uchodźczyń
Przejdę teraz od historii do herstorii, przyjmując perspektywę emic. Na temat pamięci o wydarzeniach wojennych, eksodusu i życia na uchodźstwie prowadziłam badania wśród Macedończyków w Republice Macedonii w latach 2006–2011[18], przy czym wspomniane już pogłębione wywiady narracyjne z Egejkami na temat ich osobistych doświadczeń odbyły się w 2011 r. Kobiety te opowiedziały mi, jak pamiętają życie, relacje rodzinne i sąsiedzkie panujące we wsiach, w których się urodziły; ale także, jak zostały przyjęte w nowym miejscu i jak odebrały kraje, które udzieliły im schronienia. Mówiły o eksodusie tysięcy dzieci z ich ojczyzny; przyjaźniach z innymi dziewczynkami, które dzieliły podobny los, o rozłące z rodzinami i pierwszych, dramatycznych spotkaniach po latach, o ciągłym życiu w drodze, wędrówce i nieustannych przeprowadzkach, jednak nigdy nie do zakazanego dla nich miejsca urodzenia. W czasie wydarzeń wojennych były one kilkuletnimi dziewczynkami. Wspominając ten czas, opowiadały o wojnie toczącej się na terenach, gdzie się urodziły i gdzie przeżyły pierwsze lata swojego życia. W ich opowieściach II wojna światowa i wojna domowa w Grecji zlewają się w jedną. I rzeczywiście, trudno tu rozdzielić te dwa „wydarzenia”, gdyż biorąc pod uwagę ramy przestrzenno-czasowe, na terenach Macedonii Egejskiej niepokoje wojenne, działania militarne, terror i działalność partyzantów trwały bez dłuższych przerw od 1940 (a nawet dużo wcześniej) do 1949 r.
Herstoria: narracja Pani Marii — uchodźczyni z Egejskiej Macedonii (dzisiejsza Grecja)
Chciałabym przytoczyć teraz większą część wywiadu, który w maju 2011 r. przeprowadziłam z Panią Mariją[19], ludową śpiewaczką urodzoną w 1942 r. w Macedonii Egejskiej (wieś Požarsko, dziś gr. Lutraki). Zdając sobie sprawę ze znacznego zubożenia tekstu, jednak mając na uwadze względy praktyczne, zdecydowałam nie prezentować tu oryginalnej transkrypcji wywiadu, który odbył się w języku macedońskim, a zacytować wypowiedź rozmówczyni już w tłumaczeniu na język polski, w uproszczonym zapisie. Jej opowieść:
Marija: — Ja jestem ciotka Marija, urodzona we wsi Gorno Požarsko, w egejskiej części Macedonii, w regionie Vodeńskim. Urodziłam się w 42-gim, w czasie zawirowań wojennych. Gdy miałam 3 lata, moi uciekli ze wsi Požarsko. Tak jak i inni ludzie, którzy musieli uciekać, tak i moi rodzice uciekli ze mną i z moim małym braciszkiem. Uciekli do Mariova, do Skočiviru. Ja z tego okresu nic nie pamiętam, moje dzieciństwo jest wymazane całkowicie. Zaczęłam zapamiętywać w Vojvodinie. Wiele wycierpieliśmy wówczas [podczas ucieczki; dop. M.M.], ja bardzo się rozchorowałam, mojej mamie umarło dwoje dzieci, zostałam tylko ja, leżałam w Skopje w szpitalu.
M.M. — Ile lat wówczas Pani miała?
Marija — Pięć lat. Przestałam wtedy chodzić. Byłam bliska śmierci. Mój ojciec przywiózł mnie do Skopje, do szpitala (wtedy mieszkaliśmy w Prilepie), sześć miesięcy mnie leczono, uratowano mnie od choroby, nie wiem co to była za choroba.
M.M. — A co było przyczyną tej choroby? Czy była ona skutkiem wojny?
Marija — Nie było wówczas wojny, ale nie było też spokojnie… to były partyzanckie czasy. Panował duży głód i nędza, było wielu ludzi, którzy uciekli z domu. I później przeprowadzamy się w 1948 r. do Vojvodiny (wieś Gakovo, Sambor).W Vojvodinie dano nam domy. Stały tam opuszczone domy, po… Austro-Węgrach. W tych domach osiedlono głównie Macedończyków z egejskiej części Macedonii.
M.M. — Jak się wam tam mieszkało, jakie były warunki życia?
Marija — Każda rodzina miała własny dom, było nam tam bardzo dobrze. Domy były bardzo solidne, niskie, każdy dom miał studnię… W takich czasach była tam porcelana! Były tam porcelanowe naczynia, w tamtych czasach! Ich łyżki były miedziane, nie takie jakie były u nas — drewniane czy aluminiowe. Czyli ci, którzy byli tam przed nami, byli bardzo do przodu. Były tam porcelanowe płytki, każdy dom miał kominek, żeby mogli się ogrzać… bardzo bogaci. Wszystko było w najlepszym porządku. Z mebli, które tam pozostawiono, dano nam szafy, łóżka, maszyny do szycia — dla każdego — wóz do pracy i wiele, wiele innych rzeczy. Bardzo nam pomogli wtedy ci, którzy byli stamtąd (z Serbii). Dali nam też, każdej rodzinie, po 4 dekary ziemi, która znajdowała się za domem (był to bardzo płaski teren), żebyśmy mogli pracować, sadzić kukurydzę, żebyśmy mieli co jeść. Wszystko było bardzo dobrze, pięknie, tylko że nikt nie chciał tam zostać. Wszyscy chcieli wrócić. (…) Tam [w Gakovie; dop. M.M.] zaczyna się moje dzieciństwo, tam zaczęłam kojarzyć, być świadoma. To było 48. roku, wtedy miałam iść do szkoły. Byliśmy bardzo biedni, ale tam przynajmniej był chleb. To było bardzo ważne, że był chleb. Była tam praca — mój ojciec miał tam pracę.
M.M. — Czy było was tam wiele? Ludzie jakiej narodowości tam mieszkali?
Marija — Było tam wiele ludzi. Egejczycy, Macedończycy.
M.M. — Greków tam nie było?
Marija — Nie wiem, czy byli tam też Grecy. Myślę, że w Gakovie w Serbii byli wyłącznie Macedończycy, głównie z egejskiej części. Państwo [Jugosławia; dop. M.M.] nas tam wysłało, tych, którzy uciekli. Wagonami nas tam przewieziono, żebyśmy mieli gdzie mieszkać, ale nikt z naszych nie chciał tam zostać, więc niektórych sprowadzono z powrotem w 49-tym, ale my zostaliśmy do 51-szego r. Wróciliśmy na własny rachunek, sami opłaciliśmy sobie podróż… Bardzo się wymęczyliśmy.
M.M. — Dokąd przyjechaliście?
Marija — Tutaj, do Bitoli.(…) Nie wiem czemu mój tata wybrał Bitolę, do dziś nie wiem.
M.M. — Skoro mówimy o przeprowadzaniu się, o wędrowaniu, o przesiedleniach — może mi Pani powiedzieć, co wie o waszej ucieczce z Grecji, co Pani pamięta?
Marija — Byliśmy zmuszeni do ucieczki. To była wojna domowa — jedni byli z Grekami, drudzy byli z Macedończykami, z partyzantami. I jeśli jesteś za partyzantami, Grecy będą cię ścigać, strzelać — nie mają litości. A znów jeśli jesteś za Grekami, partyzanci będą cię ścigać. Nie masz gdzie uciec. Ci, którzy popierali partyzantów, nie mieli tam gdzie się ukryć, musieli uciekać do wyzwolonego terytorium, tam gdzie była wolność. Więc uciekli. Uciekli z dobytkiem. Co można było zabrać? Jedno pokrycie, jedną ruguzinę [słomiana mata; dop. M.M.], jeden kociołek do gotowania, jeden gjum [naczynie na wodę, dop. M.M], miedzianą tavę [naczynie do pieczenia i smażenia, dop. M.M]. Nic więcej. I ubrania na sobie. Tylko tyle możesz udźwignąć. I piechotą przez góry. Przybyliśmy jesienią, po Małej Bogurodzicy[20]. Zostawili świnię, kury, wszystko, wszystko co posiadali. Mój tata, po tym jak przekroczył granicę, wrócił się jeszcze następnego wieczoru, ubił świnię, wsadził ją w jakieś worki i przeniósł ją przez granicę. Nie mieli co jeść. Mięso posolili, stopili smalec i wstawili to w jakieś pojemniki. Ten, kto miał złote monety, mógł znaleźć chleb, a ci, którzy nie mieli złota, nawet chleba nie mogli kupić. Było bardzo ciężko. Bardzo się namęczyli. A mój teść uciekał w środku zimy z pięciorgiem dzieci — chłopcami — najmłodszy nie miał nawet 40 dni. Powiedzieli mu — „Trajko uciekaj, bo cię zabiją”. I co miał zrobić? Ubiera dzieci i uciekają nocą przez śnieg. Na granicy, w Mariovie, był pierwszym, który ją przekroczył — Pierwszy, pierwszy, 48. I tak to nasi uciekli na tę stronę, myśląc, że się wrócą, tak jak niegdyś uciekli podczas I wojny światowej, do Kosova, do Prešva, wielu tam zbiegło, byli tam od 1916 roku do około 21-22-go. Wtedy powrócili, i kiedy wrócili, wieś była spalona. Od nowa budowali domy. I podczas tej wojny, kiedy znów uciekli, myśleli, że się wyzwolą i że ponownie wrócą. Ale, niestety, nie było powrotu. Granice zamknięto i nikt nie mógł się wrócić. Wróciły tylko pojedyncze osoby, bardzo się o to starając, trudząc, męcząc.
M.M. — Może mi Pani opowiedzieć coś więcej o wsi, o Požarsko? Kto tam mieszkał, jaka była populacja, czy mieliście tam szkołę, cerkiew? W jakim języku się modliliście?
Marija — Nasi mieli i szkołę, mieli i cerkiew. Tam, skąd jestem ja — z Gorno Požarsko, były dwie cerkwie — Sveti Gjorgji [pod wezwaniem Świętego Jerzego] i Sveti Jovan [św. Jana]. Jedna cerkiew była przy cmentarzu, a druga na środku wsi. Mieli tam i szkołę, ale zaczęto dzieci siłą zmuszać, żeby uczyły się po grecku[21]. Od kiedy rozpoczęła się wojna, nie nauczano dzieci po macedońsku, a po grecku. I to był bardzo duży problem. Niektórzy bardzo źli nauczyciele bili dzieci, zmuszali je, żeby mówiły po grecku. A w domu w jakim języku miały mówić? Mówiły po macedońsku, swoim ojczystym językiem. (…)Požarsko jest czysto macedońskie, czysta etnicznie wieś. Nie ma Turków, nie ma Romów, nie ma Vlachów, nie ma Greków. Czysta etnicznie wieś. I górna, i dolna. Szkoda tylko, że Gorno Požarsko już nie istnieje. Wszystko zostało zburzone, zniszczone. I przesiedlili się do Dolno Požarsko. (…) Pop odprawiał modły w języku starosłowiańskim. (…) Męczyli nas bardzo. Żeby wykorzenić z nas nasz ojczysty język macedoński, Grecy otworzyli bezpłatne przedszkola na wsiach w egejskiej części Macedonii. Matki mogły pracować, a dzieci edukowano w celu nauczenia ich języka greckiego. Pierwsze bezpłatne przedszkola były utworzone w egejskiej części Macedonii! I w Požarsko, i wszędzie gdzie mieszkali Macedończycy. To była polityka Grecji, żeby wykorzenić macedoński język. Ale nie mogą go wykorzenić, pozostali jeszcze tacy jak my i starsi, którzy pamiętają jeszcze macedoński język i bardzo dobrze posługują się nim, gdy rozmawiają między sobą. Ale ze względu na młodych, męczą się, próbują mówić po grecku, ale nie mogą wypowiedzieć tego, co mają na myśli [w oryginale — „vistinskoto” — to, co prawdziwe; dop. M.M.]. (…) Nasze życie było bardzo ciężkie, wszyscy, którzy tu przybyli, bardzo się namęczyli. Ci, którzy mieli zdrową rodzinę, którzy byli zdolni do pracy, dawali sobie radę, mogli znaleźć chleb, ale ci z małymi dziećmi, chorymi, ze starszymi ludźmi… im było bardzo ciężko. Życie było bardzo ciężkie.
M.M. — Kto i kiedy nazwał was Egejczykami? Macedończycy stąd?
Marija — Egejci? Aaa, to od kiedy przybyliśmy tutaj [do Republiki Macedonii, wówczas w granicach Jugosławii; dop. M.M.], wołali na nas — begalci [uciekinierzy, uchodźcy], Egejci[22].
M.M. — Ile miała Pani lat, kiedy zamieszkaliście w Bitoli?
Marija — Wróciliśmy w 51-ym, czyli miałam 9 lat. Umieścili nas w koszarach, w pustych koszarach. Później przybyło wojsko i musieliśmy się stamtąd przenieść. Do dziś nie wiem, czemu tak było, nie rozumiem tego. I gdzie teraz mieliśmy iść? Zamieszkaliśmy w jednym budynku, gdzie nie była jeszcze podłączona woda, nawet schody nie były dokończone. Weszliśmy na drugie piętro, mój wujek w jednym pokoju, my (mój ojciec) w jednym pokoju i drugi wujek z żoną i z moją babcią w kuchni. Trzy rodziny w jednym mieszkaniu. Mieszkaliśmy tak do 54-go r.. Stąd przeprowadziliśmy się w prilepskie, do jednej wsi. Jedno lato mieszkaliśmy tam, u siostry mojego taty. Tam urodziła się jeszcze jedna siostra — Menka. Później, 29-go listopada przenieśliśmy się do Prilepu. Budowano tam nową szkołę i my zamieszkaliśmy w jednym z baraków, w których mieszkali robotnicy budujący szkołę. Tam mieszkaliśmy, w jednym pokoju, jeszcze 6 lat — od 1954 do 1960. Ja już podrosłam i zaczęliśmy sadzić tytoń. Bardzo chciałam chodzić do szkoły, po tym jak ukończyłam czwartą klasę, ale ojciec mnie nie puścił. Powiedział, że kiedy mama będzie szła „na tytoń”, to żebym i ja z nią chodziła sadzić tytoń.
M.M. — A wasz ojciec pracował?
Marija — Tak, tylko on pracował [w znaczeniu: był zatrudniony; dop. M. M.]. Było bardzo ciężko. Moja babcia, matka bez pracy… Ja nie byłam już mała, zaczęłam więc chodzić po domach, żeby coś zarobić, żeby móc sobie kupić sukienkę. Byliśmy bardzo ubodzy. Pierwszego roku, kiedy posadziliśmy tytoń, zbiory nie były udane. W następnym roku zebraliśmy tyle tytoniu, że mogliśmy kupić dom w Bitoli, w 56-ym–57-ym. I my te małe pieniądze, które udało nam się zebrać, daliśmy, żeby zapłacić za część domu. Razem z moim wujkiem i ciotką pracowaliśmy tu jeszcze jeden rok, sadząc tytoń, (1958-59), żebyśmy mogli spłacić cały dom. I kiedy go spłaciliśmy, w 1960 przeprowadzamy się do Bitoli. To był stary, turecki, dwupiętrowy dom. Na dole dwa pokoje i u góry dwa pokoje. Dzieliliśmy go z moim wujkiem. I kiedy 18 marca wprowadzaliśmy się tam — mój ojciec z jedenastoosobową rodziną — przed nami przyjechał sąsiad ze Žvan[23] i, ponieważ budował nowy dom, zburzył nam ścianę [żeby zabrać cegły]. I otworzył nasze dwa pokoje, w naszej części domu. I kiedy tam przyjechaliśmy, nie mieliśmy się gdzie schować, było zimno, marzec, bardzo padało i pochorowaliśmy się. Moja mama bardzo wtedy płakała. Przeżegnała się i powiedziała — „Panie Boże, czy jeszcze będziesz nas męczył?”. Tylko tyle powiedziała. Jakoś udało nam się zagrodzić te dwa pokoje. I mimo wszystko lżej nam było, bo w końcu byliśmy na swoim. Mieliśmy dom, nie był nie wiadomo jaki, ale mieliśmy dom. I ja od razu, w wieku 18 lat zaczęłam pracować. Całą wypłatę przynosiłam do domu, bo nie mogliśmy się wyżywić. Tata kupował butle z 25 kg oleju. A mąka? Piekliśmy sami chleb. O mleku, mięsie czy serze nie mogliśmy nawet słyszeć, myśleć. Ważne było, żebyśmy mieli chleb, fasolę, ziemniaki, ryż. (…) Nigdy nie było tego, co byś chciał zjeść. Mimo wszystko, chwała Bogu, wszyscy byliśmy żywi, zdrowi, mimo tych wszystkich mąk, udało nam się przetrwać. Czyli jednak wszystko szczęśliwie się skończyło. I później z Petrem zaczęliśmy budować dom tutaj, ojciec zburzył stary dom i z tych kamieni zbudował nowy. Petre pomagał mu przy budowie jego nowego domu, a później mój ojciec pomagał nam przy budowie naszego. Po tej męce, której doświadczyliśmy, dobrze że zostaliśmy cali, zdrowi, żywi i o zdrowych zmysłach.
M.M. — Czy kiedykolwiek chcieliście wrócić do Požarska? Czy Pani była później w Grecji?
Marija — Twoja babcia [mówi do córki swojego brata; dop. M.M.] nie miała prawa do paszportu — urodziła się w Preševie, w Kosowie, w 18-tym roku, kiedy uciekli podczas I wojny światowej. A mój ojciec raz spróbował uzyskać metrykę urodzenia, ale powiedziano mu, że wszystko spłonęło. Więcej razy nie wyraził chęci pojechania tam. Moja matka mówiła — „Marija, nie chcę tam jechać, zbyt wiele się tam wycierpieliśmy, nie chcę”. Nie chciała ujrzeć tej męki na nowo.
M.M. — A Pani tam była?
Marija — Ja…? Wiele razy… Pierwszy raz byliśmy tam w 89-tym, we wrześniu. Ale wtedy pojechaliśmy z fałszywymi paszportami, w których było napisane, że jesteśmy tutaj urodzeni [w SR Macedonii w Jugosławii; dop. M.M.]. Taka była polityka… że jesteśmy tutejsi, a nie urodzeni w Grecji. Nie pisało się, że się jest urodzonym w Grecji. I tak pojechaliśmy, mieliśmy wizę. A teraz z paszportami biometrycznymi możemy pojechać bez problemu[24]…
M.M. — A w tych paszportach co jest napisane? Jest napisane, gdzie się Pani urodziła?
Marija — W tych paszportach jest napisane tylko „Grecja”, nie jest podane dokładne miejsce urodzenia, tylko „Grecja”. Wciąż jesteśmy „obcy”… Nie mamy miejsca urodzenia.
M.M. — A co stało się z waszym domem w Požarsko?
Marija — Z naszego domu nic nie zostało. Dom wujka Petra [tak mówi Pani Marija o swoim mężu w obecności młodszych osób, dla których mógłby być on wujkiem; dop. M.M.] stał jeszcze do niedawna, teraz już nie.
M.M. — Jakie uczucia Pani towarzyszą, gdy jedzie Pani do Požarsko?
Marija — Wszystko się zmieniło w Požarsko. Pierwszy raz, gdy pojechaliśmy, był najbardziej bolesny, bo nie chcieli nas wpuszczać. (…) Pojechaliśmy samochodem brata mojego męża. I gdy się zbliżaliśmy, ujrzeliśmy Mišov Kamen [Kamień Mišy]. Jest tam jedno miejsce, we wsi, co się nazywa Mišov Kamen. U góry widać krzyż. Nie brakowało wiele, żebyśmy mieli wypadek samochodowy — z pobudzenia, wzburzenia. (…) Poza tym w naszej wsi są 3 rzeki. Crna reka [czarna rzeka], Belica [biała] i Toplica[ciepła]. Crna reka tak się nazywa, bo w czasach tureckich Turcy chcieli poturczyć niektóre dziewczęta z naszej wsi. I powiedziały begowi — „Teraz nie mamy dokąd uciec, poturczysz nas, ale pozwól najpierw nam się wykąpać. Wy nie patrzcie, a my wykąpiemy się w rzece”. I weszły do rzeki, złapały się za ręce i wszystkie postanowiły się utopić. Nie wiem, ile dziewcząt to było. Unicestwiły się, żeby nie zostać poturczone. I dlatego rzeka nazywa się Crna — bo jest czarna, bo zabrała młode życie. Belica tak się nazywa, bo płynie po białych kamieniach, a Toplica, bo wypływa z ciepłych źródeł. I kiedy wspinasz się do Gorno Požarsko, widzisz w dole te trzy rzeki, jak na dłoni. Wygląda to bardzo ciekawie, bardzo pięknie (…)
M.M. — A co się stało z cerkwiami?
Marija — Cerkwie? Jedna cerkiew się ostała, ale wszystkie freski są zamazane. Była zbudowana z garnuszków, żeby podczas śpiewania dobrze się słyszało. Jest zbudowana w takim stylu, jak te cerkwie w miastach. Bardzo pięknie jest zrobiona. Ale po nas wszystko zostało podziurawione, wszystkie freski zniszczone — szukali złota. A druga cerkiew została zniszczona, ta na cmentarzu. Wszystko zostało zniszczone. I groby są przeorane, i cerkiew zniszczona. Nic nie ma. I w tym miejscu wybudowano nową cerkiew. A tę co została, nie wiem czy ją odnowią (…)
M. M. — Czy mieszkają tam teraz jacyś Pani krewni?
Marija — Jacyś tak, ale nikt bliski. Wszyscy pouciekali.
M.M. — W jakim języku teraz tam się teraz mówi?
Marija — Po grecku. I w domu po grecku — ze względu na dzieci. Między sobą rozmawiają po grecku. A babcie, takie jak ja, gdy spotkają się na rynku, mówią po grecku, ale żeby lepiej się zrozumieć, używają macedońskiego. To, czego nie znają po grecku, powiedzą po macedońsku. I gdy my tam jedziemy, rozmawiają z nami po macedońsku. (…) Wszyscy znają tam macedoński i pomału zmienia się sytuacja, wchodzi tam macedońska pieśń. Coraz bardziej otwarcie śpiewa się po macedońsku. Do niedawna zabronione było śpiewanie po macedońsku i mówienie publicznie po macedońsku. Wcześniej bali się mówić po macedońsku, a teraz śpiewają publicznie. Ludzie zaczęli swobodnie rozmawiać po macedońsku.
M.M. — Kiedy zaczęła zmieniać się sytuacja dotycząca języka macedońskiego?
Marija — Przed około 10 laty. Od 10 lat jeździmy tam regularnie. Na spotkaniach otwarcie się śpiewa, mówimy im — „Gdzie jesteście, Macedończycy? Nie bój się, nie męcz się, że jesteś Macedończykiem”. Ja osobiście śpiewałam w kafanie[25] w Požarsko, często tam śpiewam, gdy jedziemy ze skopianami wieloma autobusami. Śpiewałam tam po trzy godziny, kto z tamtejszych we wsi jakąś piosenkę miał na duszy, mówił „aj jeszcze ta piosenka, jeszcze ta”… Pomału, pomału wraca to „macedońskie” do ludu. Bo chociaż nie wiem, jak będą robić z nich Greków, oni noszą w sobie „to” — macedońskość, nosimy ją w sobie. Nikt nie może zabrać nam tej pieśni z duszy.
M.M. — Czy może mi Pani opowiedzieć o jakichś obyczajach, tradycjach egejskich związanych z kobietami?
Marija — W tamtych czasach oficjalnie nie było miłości. Nie pytano dziewczyny, czy kogoś kocha. Ojcowie decydowali. I dziewczęta nie wiedziały, że wydają ją za mąż, nie wiedziały za kogo. I nie dopuszczano, żeby dziewczyny i chłopcy byli za blisko, żeby się przyjaźnili. Oro oddzielnie tańczyły dziewczyny, oddzielnie chłopcy. Nie łączyli się, by tańczyć razem. I dlatego też dzisiaj, kiedy występują grupy folklorystyczne, ten kto prowadzi oro, trzyma chustkę w ręku — żeby, kiedy oro męskie i żeńskie się połączy, nie dotykali się bezpośrednio rękoma. Dziewczyny i chłopcy nie mogli publicznie razem się pokazywać, umawiać się. Kobiecym zwyczajem było, że jeszcze kiedy były małe, plotły skarpety, tkały, haftowały, pomagały w domu, żeby były gospodyniami.
M. M. — A czy zdarzały się śluby z miłości?
Marija — Zdarzały się, ale rzadko. Nie pozwalali im. Teraz jest inaczej. Wtedy mogli tylko spoglądać na siebie, tańcząc oro. Lub pisano liściki, jeśli ktoś umiał pisać. To było bardzo… straszne — mieć chłopca [śmieje się]. (…) A zabaw nie organizowano. Jakimś rodzajem zabawy była „podpredka”, to była w pewnym sensie „posiadówka”. Wtedy nie było prądu, żeby móc pleść, robić na drutach, zbierały się dziewczęta, siadywały przy świecach. Chłopcy też chcieli być przy tym obecni, szukali sposobu, żeby się spotkać. Przychodzili wtedy przez płot do tego domu, gdzie była ”podpredka”. To był rodzaj zabawy. A w niedziele, kiedy nikt nie pracował, praca była srogo zabroniona w niedziele, a jeżeli ktoś już musiał pracować, (…) miał w polu niedokończoną robotę, wtedy młodzi zgłaszali się, żeby temu komuś pomóc. To się nazywało „angarija” [z gr. „robota”, dop. M.M.]. I ci młodzi ludzie, chłopcy i dziewczęta, specjalnie szli, żeby pomóc, żeby móc się zobaczyć ze sobą. Z jednej strony chcieli pomóc, z drugiej chcieli się spotkać ze sobą. Młodzieńcza polityka.(…) Młodości nie możesz ukryć.
M.M. — Niech opowie mi Pani coś o swojej mamie, o jej życiu, o życiu kobiety w tamtych czasach.
Marija — Co mogę ci powiedzieć? Moja mama była bardzo łagodną kobietą. Bardzo dobrą, bardzo porządną. Była jedną z najpiękniejszych dziewcząt, nawet teraz niektórzy mi mówią, że była niezrównana, kiedy była młoda. Ale kiedy wyszła za mąż, stała się bardzo biedna. Pochodziła z ubogiej rodziny, ale od kiedy wyszła za mąż, była jeszcze biedniejsza. Mój ojciec był sierotą. Wzięli ślub w wieku 24 lat. Trzy lata byli zaręczeni, mój dziadek miał wyprawić im wesele. Wyprawiał, wyprawiał i nie wyprawił w końcu. I moja matka uciekła, uciekła za moim ojcem. Uciekła w 41-ym, kiedy zaczynała się wojna. Panowała bieda. Piekli chleb z mąki kukurydzianej, ale brakowało, żeby móc się najeść. W końcu zabrakło też soli. I dodawali do mąki słoną wodę z turšji [konserwowane warzywa, przygotowywane za zimę, dop. M.M.], żeby móc jeść chleb. To były bardzo biedne, ciężkie czasy. Mama opowiadała, że ten, kto hodował zwierzęta, miał i jedzenie, i ubranie. Ten, kto miał owce, mógł wytworzyć i jedzenie, i wełnę. Pleciono dywany, bluzki, skarpety — wszystko. A oni byli z tych uboższych. Kiedy przybyli tutaj, zaczęły im się rodzić dzieci — jedno za drugim. Niektóre umarły, niektóre przeżyły[26]. Moja mama sypiała po 3 godziny dziennie, nie więcej. Ostatnia szła spać, pierwsza wstawała. Gdy miała wolną chwilę, robiła na drutach skarpety dla dzieci. Szydełkowała, robiła chleb, pilnowała dzieci, prała… Codziennie praliśmy. Moja matka… jak mogę ci ją opisać…? Ona nie miała czasu, żeby wyjść na ulicę, tak jak to robiły inne kobiety w mieście, taki był zwyczaj, że siadano na ulicy. Ciągle musiała być w domu, ciągle miała jakąś pracę…
M.M. — Ojciec wam pomagał?
Marija — Mój ojciec pracował. Pracował oficjalnie jako murarz i prywatnie, żeby móc przynieść więcej do domu. Z jedną wypłatą nie można było przetrwać. Ojciec nie pomagał w kobiecych pracach. Tym zajmowała się mama i ja, gdy podrosłam. Później zaczęliśmy się zajmować sobą wzajemnie. Każdy robił to, co mógł. Mama wydawała polecenia — „ty zrób to, ty tamto”. Starsze rodzeństwo zaczęło też pracować. Poza tym sadziliśmy tytoń. Kiedy wracaliśmy po sadzeniu do domu, od razu zabieraliśmy się, zmęczeni, do pracy — praliśmy, przygotowywaliśmy pieczywo, gotowaliśmy… Męczące było też to, że musiała wysyłać dzieci do szkoły, a nie miała ich w co ubrać. Każdej soboty i niedzieli wieczorem kąpała mniejsze dzieci (…) i prała im ubrania do szkoły. Pewnego dnia nauczycielka Viški dowiedziała się, że w szkole „Stiv Naumov” uczy się pięcioro dzieci jednej matki. I zainteresowała się nimi. (…) I powiedziała do Viški — „Viška, chcę przyjść do was, żeby zobaczyć się z twoją matką”. I co Viška miała powiedzieć. Powiedziała, żeby przyszła. „Powiedz swojej matce, że któregoś dnia do was przyjdę, żeby się z nią zobaczyć”. I kiedy nauczycielka przyszła do nas, mama myślała, że Viška narozrabiała w szkole. I nie wiedziała, co ma powiedzieć nauczycielce, myślała, że przyszła z pretensjami. (…) A nauczycielka powiedziała — „Proszę się nie martwić, nie przyszłam się kłócić. Chciałam Pani powiedzieć, że ma wspaniałe dzieci. (…) Dowiedziałam się, że ma Pani pięcioro dzieci, ale w szkole powiedziano mi, że ma Pani jeszcze więcej?”. — „Tak, mam” — odpowiedziała mama, zawstydzona, że ma tyle dzieci. — „Przyszłam ci pogratulować, matko. Chcę ci pogratulować, że choć masz tyle dzieci, wszystkie są czyste, wykąpane. Inni mają po dwoje dzieci, a wysyłają je brudne do szkoły. Dlatego przyszłam, żeby ci pogratulować”. Tyle mogę powiedzieć o mojej mamie. Była bardzo dobrą kobietą. Nie umiała się kłócić, nie przeklinała nas, nie biła. Była bardzo łagodna, bardzo spokojna. Ojciec więcej się denerwował, ale jak miał nas znosić, wszystkich w jednym pokoju, gdy wracał zmęczony do domu? Mama była wyjątkowa. (…) A ojciec… gdy którejś zimy kupował dla nas wszystkich buty, sprzedawca myślał, że jest on nauczycielem i kupuje te buty dla swoich wychowanków.(…) Takie to było nasze życie… burleska, ciężkie, męczące… (…)
M.M — Jak doszło do tego, że została Pani pieśniarką? Skąd Pani zna tradycyjne pieśń, egejski folklor? Jakie były tradycje, obyczaje?
Marija — Dużo śpiewała moja matka, i ojciec też śpiewał. I kiedy gromadziliśmy się, wtedy nie obchodzono urodzin, a slavę. My mieliśmy slavę na Świetego Atanasa — wtedy zapraszaliśmy gości. Albo na jakichś chrzcinach. Kiedy przychodzili goście, nie mówiono o tym czy o tamtym, gdy się gromadzili ludzie — śpiewano. A ja bardzo chciałam słuchać i poznawać piosenki. Wpadały mi do głowy [dosłownie – przylepiały mi się do umysłu] — wystarczyło, żebym tylko raz usłyszała pieśń, więcej nie potrzebowałam. Nie musiałam sobie powtarzać ani bajek, ani piosenek. Od razu je zapamiętywałam.(…) Być może miałam nadprzyrodzoną zdolność, dar od Boga. Miałam nie tylko piękny głos, ale też kochałam te pieśni. I to zostało we mnie — i bajki, i pieśni. I teraz nadszedł czas, żebym wydała jedną książkę. (…) Wiele zapomniałam, ale część tego, co pamiętam, chcę przekazać innym — i pieśni i bajki, i obyczaje. A pieśń jest moim życiem. Kocham wszystkie pieśni. (…) I do dnia dzisiejszego śpiewam, należę do chóru, mamy koło kobiet, podróżuję z chórem. Nie chcę siedzieć w domu, wciąż jestem aktywna.
Zakończenie
Przytoczony powyżej dialog to większa część wywiadu, który został przeprowadzony w z Panią Mariją w maju 2011 r. Równie ważne jak sam wywiad była komunikacja pozawerbalna i rozmowy, które odbyłam z moją Rozmówczynią i Jej Rodziną w czasie wspólnie spędzonych dwóch dni w Ich Domu. Zanim przeprowadziłam i zarejestrowałam wywiad właściwy, Pani Maria w towarzystwie swoich wnuczek oprowadziła mnie po ogrodzie otaczającym dom. Jest to ogród niezwykły. Niewielkich rozmiarów, lecz bogaty w treści i znaczenia, jakie nadała im Pani Mariją i Jej mąż. Ogród jest mapą ich życia, mapą „tożsamości na uchodźstwie”. Nie znajdziemy tu artefaktów związanych z samą ucieczką czy z życiem na przymusowej emigracji, na przykład w Gakovie, które rodzina mojej Rozmówczyni opuściła, aby zamieszkać w Republice Macedonii (wówczas SJRM), a zatem bliżej stron rodzinnych. W ogrodzie znalazło się natomiast miejsce dla tego, co według moich gospodarzy było i jest najistotniejsze w ich życiu, tego, co najbliższe, najcenniejsze. Znajduje się tu między innymi wyrzeźbiony w skale liść tytoniu uważanego za symbol ciężkiej pracy narodu macedońskiego, pracy, dzięki której możliwa była egzystencja czy, jak w przypadku moich gospodarzy — wybudowanie własnego domu. Jak ważne jest posiadanie własnego miejsca, domu, oswojonej, bezpiecznej przestrzeni — szczególnie dla uchodźców, których ojczyzną jest „kraj o wędrującym terytorium”, zagrożony przez „obcych” — uzmysławia nam kamień „wykradziony” z dawnego domu w Požarsko.
Jak Pani Marija podkreśla w swojej wypowiedzi — a podobne sformułowania pojawiły się również w narracjach pozostałych moich interlokutorek — jej rodzinny dom znajdował się we wsi „czysto macedońskiej”. Ta chęć podkreślenia, że wsie Macedonii Egejskiej były zamieszkane w większości przez Macedończyków a nie Greków, ten wyścig o „pierwszeństwo” na danym terenie, o najstarszy, wręcz mityczny rodowód — jest elementem strategii „obrony przez atak”, szczególnie gdy istnienie, przetrwanie małego narodu jest zagrożone przez silniejszych i/lub liczniejszych sąsiadów, mogących liczyć na większe poparcie światowych potęg.
Zwrócenie się ku przeszłości, duże znaczenie, jakie odgrywa przekaz opowieści z czasów uchodźstwa (które w przypadku Egejczyków są niemal równoznaczne z całą ich biografią), także zainteresowanie historią własną, powiązaną z historią regionu, jest bardzo częste wśród grup napiętnowanych, jakimi są mniejszości narodowe czy etniczne, czy też mniejszość uchodźców. Marcin Kula komentuje to zjawisko w następujący sposób:
Nacisk na kultywowanie przeszłości jako elementu własnej tożsamości występuje w wypadku grup wysiedlonych, ułatwia im autoidentyfikację. Zjawisko, o którym mowa, często występuje wśród mniejszości narodowych, niejako z definicji zagrożonych „rozpłynięciem się” wśród większości, oraz wśród narodów mniejszych, słabszych, które los wielokrotnie sytuował „pod kreską” (Kula, 2004, 206-207).
Dzieje się tak szczególnie wówczas, gdy środowisko zewnętrze neguje tożsamość danej grupy, jej wyobrażenie o własnym pochodzeniu, języku, a także przekonanie o własnej odrębności. Te osoby uważane są za „bezpaństwowe”[27], nadaje się im inną tożsamość narodową niż posiadają. Często ulegają też asymilacji czy wynarodowieniu, jak na przykład w Grecji, gdzie istnieje silny nacisk na jednonarodową tożsamość obywateli tego państwa; czy w Bułgarii, gdzie część ludności wywodząca się z Macedonii przyjęła tożsamość narodową bułgarską, a ich macedońskie pochodzenie wiąże się z tożsamością regionalną. Kwestie te często są tematami tabu dla samych Macedończyków (w znaczeniu przedstawicieli narodu macedońskiego). Unikają oni przyznania faktu — często traumatycznego dla ich egzystencji, prowadzącego do wewnętrznego rozdarcia, dylematów, wstydu — że ich bracia, siostry i dalsza rodzina czują się, inaczej niż oni sami, Bułgarami. Albo też, że ich krewni w Grecji ukrywają swoje słowiańskie pochodzenie, nie tylko ze względu na prześladowania, ale także — patrząc z drugiej strony — z racji korzyści, jakie niesie oficjalne deklarowanie się jako Grecy. Wiążę się to również z unikaniem komunikowania się publicznie w ojczystym języku i prowadzi do postępującej hellenizacji, szczególnie przy braku możliwości nauki rodzimego języka w greckich szkołach państwowych.
Podczas rozmów z Macedończykami w Republice Macedonii — zarówno tych urodzonych tutaj, jak i o korzeniach egejskich — usłyszałam wielokrotnie, że najwięcej problemów z południowym sąsiadem mają przez „swoich”, czyli Macedończyków, którzy pozostali w Grecji, przejęli ich gospodarstwa, ich własność, za którą uchodźcy nie uzyskali nigdy odszkodowań ani też prawa do jej odzyskania[28]. Uchodźczynie mówiły mi w trakcie wywiadów, że gdy odwiedzają swoje rodziny po drugiej stronie granicy, nie zawsze są mile widziane, tamtejsi krewni i sąsiedzi boją się, że będą żądały jakiejś rekompensaty, że będą domagały się pieniędzy, rzadziej ziemi — gdyż, jak już wspominałam, powrót Egejczyków do Grecji, nawet po 60-ciu latach na uchodźstwie, byłby zaakceptowany przez Ateny tylko wówczas, gdyby ci zadeklarowali grecką przynależność narodową, a wyrzekli się swojej, macedońskiej.
Z drugiej strony konflikty na tle przynależności narodowej i językowej ludności, przede wszystkim słowiańskiej z regionu Macedonii, były bodźcem dla wyłaniającej się od XIX wieku macedońskiej specyfiki etnicznej i kulturowej i znacząco wpłynęły na ukształtowanie się macedońskiej tożsamości narodowej, takiej, jaką jest ona dzisiaj. Jak ujęła to Antonina Kłoskowska:
Każda sytuacja, w której jednostka staje wobec różnorodności — zwłaszcza konfliktów — systemów lojalności, archetypicznych dróg życiowych, rodzi skłonność do wyostrzonego poczucia tożsamości, do jej poszukiwania (Kłoskowska, 1996, 176).
W opowieściach moich rozmówczyń oraz monografiach egejskich wsi i w autobiografiach osób pochodzących z Macedonii Egejskiej niemal zawsze pojawia się kwestia kolejnej tożsamości związanej właśnie z tym regionem — „tożsamość egejska”, bycie Egejczykiem. W wielu narracjach pojawia się stwierdzenie, że pierwszy raz zostali tak nazwani przez Macedończyków w Jugosławii, w Skopje — miało być to równoznaczne na przykład z określeniem „bezdomny”, „włóczęga”, „uciekinier”, „uchodźca”. Zauważalne są tu podobieństwa do sytuacji polskich repatriantów, których sprowadzono na tzw. Ziemie Odzyskane. W ówczesnej Polsce dawano im wyraźnie do zrozumienia, że są brudni, zacofani, gorsi, inni — i tak właśnie się czuli. W opowiadaniach kobiet nie brak też jednak wspomnień o dobrym przyjęciu przez Jugosławię i pozostałe kraje goszczące. Moje rozmówczynie szczególnie cenią sobie trwające do dzisiaj przyjaźnie, również te ponad podziałami etnicznymi, zawarte w ośrodkach dla uchodźców, w których zostały umieszczone, a także dostęp do edukacji, możliwość rozwoju, którą im dano w nowym miejscu.
W tekście, używając określeń „Egejci”, „Egejczycy”, nie mam oczywiście na myśli ich pejoratywnego znaczenia. Ludność ta zaczęła sama siebie tak nazywać, przyjmując kolejną tożsamość związaną z ich uchodźstwem — tożsamość egejską. Z jednej strony ukonstytuowała się ona podczas spotkania z Macedończykami z jugosłowiańskiej Macedonii, kiedy to uchodźcy odczuli nie tylko bliskość narodową i językową, ale także własną obcość, wynikające z ich niższej pozycji w nowym środowisku, z nowej sytuacji życiowej, w jakiej się znaleźli, a także z ich pochodzenia. Obie strony zauważyły, że jednak nie do końca są „swoimi”. Z drugiej strony wyłonienie się tej tożsamości wynikało z afirmacji „małej ojczyzny”, z tęsknoty za własną, najbliższą okolicą, za domem, za krajem — Macedonią Egejską, „przestrzenią tęsknoty”.
W niniejszym artykule poruszyłam zaledwie niektóre problemy związane z prowadzonymi przeze mnie wśród Macedończyków badaniami, szczególne tymi z zakresu uchodźstwa, tożsamości i kultury typu ludowego. Jak widzimy, opowieści świadków historii stanowią cenne źródło wiedzy na temat dziejów świata z perspektywy jednostki, dostarczają również wielu informacji z zakresu antropologii codzienności, herstorii czy folkloru.
Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństwa popadnięcia w rolę „antropologicznego kolonizatora”, co byłoby sprzeczne z założeniami tego artykułu oraz moimi intencjami. Żywię nadzieję, że jednak miałam prawo przedstawić zarys historii uchodźstwa ludności macedońskiej z Grecji, starając się zrobić to z różnych punktów widzenia, w tym także przedstawić herstorię mojej rozmówczyni, szczególnie że Ona sama dostrzega w tym procesie badawczym sens.
Przypisy
1 Fragm. deklaracji H. Trumana wygłoszonej w Kongresie Stanów Zjednoczonych 12 marca 1947 r., cyt. za B. Jelavich, Historia Bałkanów. Wiek XX, Kraków 2005, s. 325.
[2] P. Filipkowski, Historia mówiona i wojna, s. 4; http://www.staff.amu.edu.pl/~ewa/Filipkowski,%20Historia%20mowiona%20i%20wojna.pdf, [dostęp: 30.10.2011].
[3] Około 1% przypadł Albanii.
[4] Mowa o tożsamości ludu. Elity macedońskie, rzecz jasna, posiadały odrębną tożsamość narodową wcześniej — od XIX wieku.
[5] Nazwa „Bułgarzy”, jak pisze Karakasidou, powołując się na Hansa Vermeulen’a, często było używane wobec ubogich slawofońskich prawosławnych mieszkańców wsi, owczarzy lub robotników o niskim socjalnym statusie, w opozycji do „Bakal” (tur. bakal — właściciel sklepu spożywczego) — ogólne określenie Greka, bez względu na język, jakim się posługiwał [v.: A. Karakasidu, op.cit, s. 80]. Jolanta Sujecka uważa za Jovanem Cvijciem, że określenie „Bułgar” (czy też w znaczeniu, o jakim mowa, bardziej adekwatny byłby zapis „bułgar”) używane w XIX w. przez prawosławnych Słowian z terenu Macedonii nie miało narodowej konotacji rozpowszechnionej w Bułgarii Naddunajskiej [v.: J. Sujecka, Problem terytorializmu i podwójnej tożsamości z perspektywy Macedonii w XX wieku, [w:] „Sprawy Narodowościowe” 2005, t. 26, s. 158–159]. Nazwa „Bułgarzy” mogła pierwotnie oznaczać ludność niegrecką, barbarzyńców, pospólstwo.
[6] Sama „polityka nazywania” ukazuje, że ani Grecy nie uznawali tej ludności za prawdziwie „swoich”, ani ta ludność nie utożsamiała się z Grekami jako narodem.
[7] Petar Vlahović nazywa ich „Wałachami” i pisze, że jest to „mieszanina Ilirów i Traków z Rzymianami” [v.: P. Vlahović, Niektóre etnograficzne cechy Jugosławii, Lud, T. 62, 1978, s. 36].
[8] Kiselinovski, za Vasilem Kynovem, odwołuje się do tożsamości językowej („język używany w domu, w komunikacji z najbliższymi”), nie narodowej.
[9] Kiselinovski podaje, że było to 16 tys. Macedończyków.
[10] Autorka podaje tu jednak nieścisłą informację, ponieważ jak już zostało wspomniane, podczas przesiedleń pod uwagę brano przede wszystkim przynależność religijną, a nie narodową, zapewne chodzi więc tu o 380 tys. muzułmanów oraz 1,3 mln prawosławnych.
[11] Zapewne chodzi tu o Żydów Sefardyjskich [przyp. M.M.].
[12] S. Kiselinovski, Etničkite…, s. 46–47, cyt. za: Megali eliniki enkiklopedia (Pirsos), 16 Athina, 1931.503 (zapis według S. Kiselinovski, ibid., s. 46, przypis 71).
[13] B. Jelavich mówi o 700 tys. uchodźców [v.: ibid., s. 327–328].
[14] Zob. też.: A. Lipowska — Teutsch, Dlaczego Greczynki i Macedonki znalazły się w Polsce po II wojnie światowej, http://www.crisisintervention.free.ngo.pl/kobiety_wedrowne_info.html, [dostęp: styczeń 2011].
[15] Od czasu rozpadu Jugosławii Republika Macedonii, za sprawą ciągłego veta Grecji wobec korzystania przez nią (RM) toponimu „Macedonia”, na arenie międzynarodowej jest przedstawiana jako FYROM (Former Yugoslav Republic of Macedonia) — chociaż niektóre państwa, w tym Stany Zjednoczone, uznały Macedonię pod jej konstytucyjnym imieniem. Do dziś trwają pertraktacje w sprawie nazwy północnego sąsiada Grecji, która nieoficjalnie nazywa to państwo „Skopje”. Wśród greckich propozycji co do zmiany nazwy państwa macedońskiego pojawiła się m.in. Republika Wardarska. Taka polityka Grecji jest bezpośrednią przyczyną niemożności wstąpienia Macedonii do Unii Europejskiej. Na temat greckiego stanowiska v: B. Gatzoulis, Macedonia?, http://www.macedonia.info/name.htm, [dostęp: grudzień 2009].
[16] Pan Donevski zmarł w 2011 r., kilka miesięcy po naszym ostatnim spotkaniu.
[17] Według Raportu Helsińskiego spośród 200-tysięcznej ludności słowiańskojęzycznej, tylko 30 tys. deklaruje się jako Macedończycy [v.: http://miris.eurac.edu/mugs2/do/blob.html?type=html&serial=1044526702223, [dostęp: czerwiec 2011]].
[18] Badania nad tematyką egejską prowadziłam przede wszystkim dla celów mojej pracy magisterskiej. Ponadto w Macedonii przeprowadziłam badania nad obrzędowością doroczną, religijnością ludową, a także — etnolingwistyczne badania dialektu regionu Poreče.
[19] Dane mojej Rozmówczyni oraz Jej wypowiedź podaję za wiedzą i zgodą Pani Marii, jednak pewne nazwy własne zostały zmienione ze względu na dobro moich Rozmówców i gospodarzy.
[20] Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny obchodzone 8/21 września.
[21] Mąż Pani Marii twierdzi, że przed wojną domową przez 3 lata w Požarsko istniała szkoła, w której zajęcia odbywały się po macedońsku i były prowadzone przez Macedończyków.
[22] Gość moich gospodarzy, ich rodak, który osiedlił się w Bułgarii oraz mąż Pani Marii podali informację, że terminy „Egejska”, „Wardarska”, „Piryńska” Macedoniia zostały utworzone w 1913 r. przy podziale terytorium Macedonii po upadku Imperium Osmańskiego.
[23] Wieś w bitolskiem, Republika Macedonia.
[24] Paszporty biometryczne stały się wymogiem od grudnia 2009 r., kiedy to Macedonia została włączona do strefy Schengen. Wcześniej Macedończycy podlegali unijnemu reżimowi wizowemu.
[25] Tradycyjna, bałkańska restauracja, w której zespół ludowy śpiewa tradycyjne pieśni, gra muzykę ludową lub pop-folk.
[26] Mama Pani Marii była w ciąży 15 razy, dziewięcioro dzieci przeżyło — osiem sióstr i brat. Pani Maria jest najstarszą z rodzeństwa.
[27] Tak określiły Panią Marię władze socjalistycznej Jugosławii, kiedy wydawały Jej dowód osobisty. W miejscu na wpisanie państwowości wstawiono: бездржав.
[28] Dla przykładu podaje się często, że rodzina obecnego premiera Republiki Macedonii (Nikola Gruevski) oraz byłego premiera Grecji (Kostas Karamanlis) pochodzi jakoby z tej samej egejskiej wioski.
Bibliografia
Barth Fredrik; 2006, Grupy i granice społeczne — społeczna organizacja różnic kulturowych; w: M. Kempny, E. Nowicka (red.), Badania kultury. Kontynuacje, Warszawa, Wydawnictwo PWN.
Domańska Ewa; 2005, Mikrohistorie: spotkania w międzyświatach, Poznań, Wydawnictwo Poznańskie.
Domańska Ewa; 2006, Historie niekonwencjonalne. Refleksja o przeszłości w nowej humanistyce, Poznań, Wydawnictwo Poznańskie.
Donevski Gjorgi (red.); 2001, Etničkite promieni vo Egejska Makedonija vo XX vek, Skopje, Združenie na Deca begalci od Egejskiot del na Makedonija.
Jelavich Barbara; 2005, Historia Bałkanów Wiek XX, przeł.M. Chojnacki, J. Hunia, Kraków, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Karakasidu Anastasija; 2002, Polinja žito, ridišta krv, Patištata kon nacionalnosta vo grčka Makedonija 1870-1990, przeł. A. Markoska-Čubrinovska, E. Markoska Milčin, Skopje, MAGOR.
Kitanoski Miško, Donevski Gjorgi; 2003, Deca begalci od Egejska Makedonija vo Jugoslavija, Skopje, Združenie na Deca begalci od Egejskiot del na Makedonija.
Kirjazovski Risto; 1998, Makedonskoto nacjonalno prašanje i gragjanskata vojna vo Grcija, Skopje Institut za Nacionalna Istorija.
Kiselinovski Stojan; 2000, Etničkite promieni vo Makedonija (1913-1995), Skopje, Institut za Nacionalna Istorija.
Kłoskowska Antonina; 1996, Kultury narodowe u korzeni, Warszawa, PWN.
Kula Marcin; 2004, Krótki raport o użytkowaniu historii, Warszawa, PWN.
Makurat Mirella, Pamięć granic, trauma granic. „Egejci” K.B. Kolbe jako terapia, referat wygłoszony w 2009 r. na Międzynarodowej Konferencji Naukowej „50 godini polonistika vo Makedonija” (UKiM Skopje, Republika Macedonii) – objawiony w tomie pokonferencyjnym “50 godini polonistika vo Makedonija. Zbornik so naucni trudovi”, Univerzitet Kiril i Metodij, Skopje 2011.
Ricoeur Paul; 2006, Pamięć, historia, zapomnienie, przeł.J. Margański, Kraków, Wydawnictwo Universitas.
Spivak Chakravorty Gayatri; (brak roku wydania), Czy podporządkowani inni mogą przemówić?, przeł. E. Majewska; w: Krytyka Polityczna, nr 24-25.
Stawowy-Kawka Irena; 1993, Macedonia w polityce państw bałkańskich w XX wieku, Kraków.
Historia Macedonii; 2000, Wrocław-Warszawa-Kraków, Ossolineum.
Stojanovikj-Lafazanovska Lidija, Lafazanovski Ermis; 2000, Egzodusot na Makedoncite od Grcija: Ženskite storii za Vtorata svetska vojna i nivniot egzodus, Skopje, EuroBalkan.
Sujecka Jolanta; 2005, Problem terytoriaryzmu i podwójnej tożsamości z perspektywy Macedonii w XX wieku; w: Sprawy Narodowościowe, nr 26.
Materiały zaczerpnięte z Internetu
Filipkowski Piotr, Historia mówiona i wojna, http://www.staff.amu.edu.pl/~ewa/Filipkowski,%20Historia%20mowiona%20i%20wojna.pdf.
Lipowska-Teutsch Anna, Dlaczego Greczynki i Polski znalazły się w Polsce po II wojnie światowej, http://www.crisisintervention.free.ngo.pl/kobiety_wedrowne_info.html.