KiH nr 3/2002
We współczesnej historii historiografii istnieje wiele sposobów badania dziejów Clio. Na “giełdzie” historiograficznej rywalizują metody o proweniencji modernistycznej i zdobywające coraz szersze uznanie środowiska podejścia wyrosłe z postmodernistycznej już “gleby”.
W artykule niniejszym chciałbym ukazać: jak jeszcze inaczej można spojrzeć na historiografię i jej dzieje. Proponowane tu spojrzenie również wyrosło z postmodernistycznej gleby. Jest jednakże ono w niewielkim jeszcze stopniu eksplorowane – i to nie tylko wśród polskich historyków historiografii. Kolejność prowadzonych tu rozważań będzie następująca: 1) na wstępie ukażę podejścia tradycyjne (modernistyczne) by następnie uzupełnić je nowinkami powstałymi pod wpływem postmodernizmu, 2)w kolejnym kroku zaprezentuje główne założenia teoretyczno-metodologiczne propagowanego spojrzenia, 3)spróbuje dalej dokonać “prowizorycznej” interpretacji prac historiograficznych (wybranych dwóch)w optyce tu proponowanej, 4) by w końcu ukazać ogólniejsze implikacje tego podejścia dla historiografii. Przy okazji chciałbym zadeklarować, że poniższe wywody na temat historiografii i jej dziejów są uzupełnieniem i rozwinięciem tez, które miałem okazje postawić w swej książce: Kultura – tekst – historiografia [1].
Podstawą praktycznie każdego przedstawiania dziejów historiografii jest jakieś założenie dotyczące samej historiografii – jej specyfiki, cech charakterystycznych oraz kierunków i zasad rozwoju. Modernistycznie zorientowani historycy historiografii (i metodolodzy) chcieli/chcą widzieć w Clio dyscyplinę naukową – zdolną dać w miarę prawdziwą i realistyczną wiedzę o przeszłości. Opisują oni dzieje historiografii jako dyscypliny dążącej do naukowości, udoskonalającej swój tzw. warsztat badawczy (teorie, metody, praca ze źródłami itd.)i wyswobadzającej się z różnych przesądów: mitologicznych, religijnych czy ideologicznych. Narracje historyczne (prace historyków) są dla nich przysłowiowym “oknem”, poprzez które historyk “każe” nam patrzeć na coś: wydarzenia, postaci, tendencje czy prawidłowości. Jednym słowem (w tym podejściu) zakłada się, że narracje historyczne jakoś odnoszą się do przeszłości – piszą o niej.
We wspomnianej już książce: Kultura – tekst – historiografia napisałem, że jeszcze nie tak dawno dominował, w przedstawianiu dziejów historiografii, model – jak go nazwałem: ‘rejestrująco-systematyzujący’. Cechą charakterystyczną tego podejścia jest realistyczny pogląd na naukę. Dzieje historiografii opisywało się jako ciąg odkryć, ustalanie kolejnych faktów, które miały nas przybliżać do tak zwanej prawdy dziejowej. Prace historyków nieraz jednakże różniły się w spojrzeniu na “te same” wydarzenia. Historyk historiografii musiał zatem wskazać te, które były bardziej obiektywne, te które były najbliżej prawdy, te, które były najbardziej naukowe i te, które były najbardziej nowatorskie i postępowe w spojrzeniu na przeszłość. Chcąc wyjaśnić: skąd brały się różnice w obrazach historii obecne na kartach syntez czy monografii historycznych analiza metodologiczna i historiograficzna zwróciła się w dwóch kierunkach. Pierwszy, baczniej “kazał” przyglądać się danemu autorowi – jego życiu, kształceniu, poglądom na świat (ideologia, światopogląd, religia) i sprawy publiczne. Drugi, “sugerował” aby wnikliwiej przyjrzeć się samemu dziełu stworzonemu przez historyka – tj. aby nie ograniczać się tylko do rejestracji tego: co na dany temat miał do powiedzenia ten czy inny badacz. Analizowano więc kategorie teoretyczno-metodologiczne, którymi, jak mniemano, posługiwał się historyk (i które można było dostrzec w jego tekście), metody krytyki źródeł, chwyty retoryczne, których używał, styl i język narracji czy, jak to określano, struktury głębokie narracji. A to wszystko próbowano uzupełnić o tzw. sferę organizacyjno-warsztatową (życie naukowe, instytucje naukowe, działalność edytorsko-wydawcznicza itp.).
Te wszystkie “zabiegi” miały na celu głównie ocenę prac historyków przede wszystkim z punktu widzenia współczesnych dla danego historyka historiografii standardów naukowości. W tym celu starano się wykazać: na ile obiektywny bądź tendencyjny był dany historyk, co dostrzegał a czego nie był w stanie zauważyć przy opisie danego problemu bądź postaci, jak potrafił wykorzystać dostępne mu źródła (czy wykorzystał wszystkie?), wreszcie jakimi posługiwał się metodami (czy były naukowe?).
Ostatnimi czasy bardziej postmodernistycznie nastawieni historycy historiografii i teoretycy historii próbują inaczej spojrzeć na “naturę” historii i dzieje tej dyscypliny. Przede wszystkim starają się wykazać, że historiografia nie może spełnić modernistycznych ideałów naukowości, nie potrafi być ani obiektywna, ani realistyczna, ani nie potrafi dostarczyć nam tzw. prawdy dziejowej. Co więcej, argumentują, że twórczość historyków przypomina pisanie opowieści literackich. Wyciągają stąd wniosek, że historiografia jest rodzajem literatury, a historyk przypomina pisarza.
Te nowe zapatrywania na charakter pracy historyków zmieniły w znacznym stopniu spojrzenie na dzieje tej dyscypliny. Historycy historiografii będący pod “urokiem” postmodernistycznych nowinek inaczej już interpretują taki a nie inny charakter prac historyków. Podzielając pogląd o historycznym charakterze wszelkiej twórczości naukowej. Nie osądzają już prac historycznych pod kątem zbliżania się ich bądź nie do jakiejś prawdy, nie zarzucają historykom braku obiektywizmu i nie oskarżają ich o uprawianie “polityki” w ich dziełach historycznych. Uznają natomiast, że każda twórczość ma wymiar ideologiczny, że każde dzieło naukowe czy inne jest “dzieckiem” swego czasu (historyzm)i chcąc wyjaśnić taki a nie inny rozwój historiografii należy odtworzyć warunki, w jakich pracował dany historyk – dominujące paradygmaty, dyskursy, programy badawcze czy szerzej: reguły kulturowe, które respektował ten czy inny interesujący nas historyk bądź grupa badaczy (w przypadku szkół naukowych). Tak właśnie widzi dzieje historiografii jeden z prekursorów tego stylu myślenia Hayden White. W swym najważniejszym dziele [2]twierdził, że twórczością historyków kierują metahistoryczne paradygmaty, które manifestują się poprzez różne tropy (np. metafora, metonimia, ironia czy synekdocha). Historyk pisząc o różnych wydarzeniach umieszcza je na tle jakiejś fabuły, która może być konstruowana w postaci romansu, tragedii, komedii czy satyry. Ponadto, każdy tekst historiograficzny odzwierciedla, zdaniem amerykańskiego mediewisty, jakąś ideologię (np. konserwatyzm, liberalizm itd.). Narracja historyczna zawiera też, jego zdaniem, różne formy uzasadniania, systemy wartości i chwyty retoryczne.
W podobnym duchu idą propozycje holenderskiego teoretyka historii – Franklina Ankersmita. Ten klasycznie już postmodernistyczny myśliciel – w tekście zatytułowanym: Six Theses on Narrativist Philosophy of History min. stwierdza:
– historyczne narracje nie są interpretacjami przeszłości,
– interpretacja nie jest przekładem. Przeszłość nie jest tekstem, który musi być przełożony na narracyjną historiografię; to musi być interpretowane,
– narracyjne interpretacje nie są rezultatem cech samej przeszłości; historyczne narracje są tylko przypadkowymi opowieściami mającymi początek środek i koniec,
– historyczne narracje nie są reprezentacjami przeszłości ani refleksją o przeszłości,
– narracyjne substancje (takie, jak np.: Starożytność, Rokoko czy Rewolucja amerykańska – przyp. A. R.) przylegają do przeszłości, ale nie korespondują z nią ani nie odnoszą się do niej,
– narracyjne interpretacje nie są wiedzą, ale organizacją wiedzy,
– historyczna dyskusja o kryzysie w wieku siedemnastym, na przykład, nie jest debatą o rzeczywistej przeszłości, ale o narracyjnych interpretacjach przeszłości,
– fakty o przeszłości mogą być argumentem za lub przeciw narracyjnym interpretacjom, ale nie mogą determinować tych interpretacji (fakty udowadniają zdania o przeszłości). Tylko interpretacje mogą udowadniać interpretacje,
– nazwy takie jak Manieryzm odnoszą się do historycznych interpretacji, a nie do przeszłości [3].
Kluczową zatem sprawą w interpretacji dziejów historiografii (chcącej być zgodną z propozycjami Ankersmita)jest przedstawienie: jak historycy konstruowali swe narracje, a zwłaszcza narracyjne substancje, takie jak wspomniany ‘Manieryzm’, ale i wszystkie inne typu: Renesans, Barok, Chrześcijaństwo czy II wojna światowa.
II
W tytule niniejszego artykułu użyłem określenia: ‘hipertekst’. Pojęcie to bowiem stanie się podstawową kategorią określającą nowe możliwości interpretacyjne dla historiografii i jej dziejów.
Pojęcie ‘hipertekstu’ jest charakterystyczne dla współczesnych postmodernistycznych teorii literatury i w ogóle kultury (np. poststrukturalizm, dekonstrukcjonizm czy pragmatyzm).
Wśród współczesnych myślicieli dominuje pogląd o językowym charakterze rzeczywistości. Znaczy to mniej więcej tyle, że język konstytuuje świat. Stąd, we współczesnych poglądach z zakresu humanistyki i nauk społecznych (nie mówiąc już o filozofii) spotyka się określenia w rodzaju: ‘rzeczywistość jest tekstem’, ‘świat jest tekstem’ czy ‘historia jest tekstem’. Do tego dorzuca się i kolejne typu: ‘nauka jest tekstem’ czy ‘historiografia jest tekstem’. Wspomniane przed “momentem” stwierdzenia o językowym charakterze rzeczywistości bądź, że ‘wszystko jest tekstem’ mają określone implikacje także dla nauki i jej możliwości poznawczych. W świetle bowiem powyższych określeń nie jest już tak, że oto mamy uczonego (jako niezależny podmiot poznawczy), który próbuje się wgłębić w naturę świata czy powiedzmy przeszłości – w jakąś prawdę o nich. W to miejsce natomiast musimy sobie coraz częściej wyobrażać badacza, który jest interpretatorem różnych tekstów, które współtworzą naszą rzeczywistość – tą teraźniejszą i tę minioną (przy całej zresztą względności tego rozróżnienia). Tego typu interpretator nie jest w stanie wyrwać się z okowów własnego języka – albowiem to nie tylko świat jest kreowany przez język – ale też nasze jego (tego świata) postrzeganie i myślenie. Co więcej, coraz częściej “zamazuje się” podział na np. naukę jako pewną wyróżnioną profesję mogącą w stanie dać jakąś realistyczną czy prawdziwą wiedzę o świecie (min. dzięki specjalnym metodom),a powiedzmy sztuką czy literaturą dającą, jak niektórzy mniemają, jakieś fikcyjne czy subiektywne obrazy naszego bytu/ów. Tacy np. pragmatyści wręcz postulują aby traktować naukę, sztukę bądź literaturę jako tylko różne formy radzenia sobie z rzeczywistością stawiającą nam “opór”.
Jeśli chodzi o historiografię (gdyż ona jest bohaterką tekstu niniejszego)to również załamał się pogląd o historyku tworzącym swe dzieła, które odnoszą się do przeszłości – dzięki temu, że korzysta on ze źródeł, które posiadają tę cenną zaletę, że za ich pomocą możemy przeniknąć do świata już nie istniejącego.
Zatem, mamy oto do czynienia z językowym, tekstualnym światem/ami i tekstami, które do owego językowego czy tekstualnego świata/ów się jakoś odnoszą.
W dawniejszych teoriach literatury, tekstu czy metodologii badań naukowych uważano, że autor danego dzieła (tekstu) jest w kimś w rodzaju wszechwiedzącego narratora (badacza) potrafiącego opisać świat. Uważano, że autor jest głównym twórcą swego dzieła. Dzięki temu dane dzieło – przede wszystkim naukowe, miało mieć jednolity, spójny i logiczny charakter. Przesądzać o tym miały: werbalizowane założenia (twierdzenia, prawa i teorie), przeświadczenie o możliwości zneutralizowania pozanaukowych przekonań oraz odpowiednia metoda pracy i prezentacji wyników ( jasno uświadamiana przez autora). Jednym słowem: autor był głównym dysponentem swego dzieło i nadawał mu określony sens. Dzięki tym cechom metodolodzy i historycy nauki postulowali, że wystarczy, przy analizie bądź interpretacji danej twórczości, ograniczyć się do odtworzenia intencji autorskich (choć i to czasami było niekonieczne – gdyż były one w tekście aż nadto “widoczne”), stosowanych metod badawczych i otrzymanych wyników aby wyczerpać zawartość danej monografii czy syntezy. Niekiedy, dodatkowo, zajmowano się takimi “ozdobnikami” jak styl, język oraz (jeśli autor sprzeniewierzył się zasadzie “czystego naukowca”) ideologią zawartą w danej pracy bądź powodami, które doprowadziły, że dany badacz pisał tzw. teksty zaangażowane.
Współczesne teorie literatury i w ślad za nimi metodologie, filozofie i historie nauki inaczej już pojmują rolę autora w tworzeniu różnych prac, inaczej postrzegają charakter dzieła literackiego czy naukowego oraz relacji i zależności w nim/ich występujących.
We współczesnej refleksji teoretyczno-metodologicznej podważono mit wszechwiedzącego narratora potrafiącego realistycznie i całościowo opisać świat – zarówno na gruncie literatury jak i humanistyki. Dzięki pracom radzieckiego teoretyka literatury M. Bachtina (toczącego boje z formalizmem i strukturalizmem) otrzymaliśmy koncepcję tekstu homofonicznego (monologicznego, inaczej) i polifonicznego (dialogicznego, inaczej). W tym pierwszym:” […] wszechwiedzący i autorytatywny twórca góruje bezapelacyjnie nad postaciami, kształtuje je jako “twarde”, sfinalizowane obrazy rzeczywistości, zamyka w mocnych, ostatecznych ramach swojej interpretacji i oceny. Cały świat powieściowy ukazany jest z jego punktu widzenia […] wiedzącym, rozumiejącym w pierwszym stopniu jest sam autor” [4]. Tekst polifoniczny jest z kolei zbiorem różnych wypowiedzi, należących do różnych kontekstów i tradycji (językowych czy interpretacyjnych). Ma inaczej mówiąc charakter dialogiczny: z kimś lub czymś polemizuje, czemuś zaprzecza bądź się zgadza, coś potwierdza bądź rozwija, przywołuje różne punkty widzenia:” dialogiczny jest również język, jako aktywne współistnienie różnych “języków” społecznych, wyodrębniających się na zasadzie środowiskowej, zawodowej i terytorialnej, ale także funkcjonalnej, tematycznej, gatunkowej itp” [5].
Tak więc dialog w danym utworze literackim czy naukowym ma miejsce: 1) między autorem a tradycją, miedzy autorem a czytelnikiem, między autorem a jakimś problemem czy postacią; 2) w świecie przedstawionym utworu – np. między bohaterami, bohatera z samym sobą, narratorem a bohaterami itd. Ponadto każda wypowiedź ma określone zabarwienie ideologiczne. Odzwierciedla jakąś wizje świata i człowieka. Teoria Bachtina i współczesne poglądy na twórczość (literacką czy nawet naukową)umniejszają rolę autora w tworzeniu tekstu. Punkt ciężkości bowiem w aktach interpretacji danych tekstów przenosi się (z jednej strony) na dyskursy, paradygmaty czy reguły kulturowe (mające charakter językowy) – a więc te elementy, które “kreują” autora: jego światopogląd, ideologię, wizję historii, wartości itp. oraz na sam tekst (z drugiej strony). Oczywiście obraz (np. świata tekstu)jest wynikiem zabiegów interpretacyjnych. To interpretator (czytelnik) – jak przekonują nas poststrukturaliści jest twórcą tekstu i jego poszczególnych składników.
Pod wpływem koncepcji bachtinowskich zrodziło się (Kristeva) pojęcie: ‘intertekstualności’. Przekonania Kristevej można sprowadzić do trzech tez: I) pisarstwo jest zapisem lektury, II) każdy tekst jest odwołaniem się do zastanego korpusu literackiego, III) intertekstualność staje się inherentną cechą każdej praktyki literackiej [6].
Współczesne teorie na gruncie humanistyki (jak już pisałem) akcentują fakt, że znaki językowe nie odzwierciedlają żadnej rzeczywistości. Natomiast same są rzeczywistością. Ponadto, uważa się obecnie, że świata nie da się opisać całościowo i zamknąć w jakimś dziele czy podręczniku. W słowniku współczesnego literaturoznawstwa i naukoznawstwa dominuje określenie: ‘świata jako tekstu’, który jest pisany w nieskończoność. Dany tekst (literacki czy naukowy) piszemy z różnych pre-tekstów (innych powieści, podręczników, dzieł naukowych, publicystycznych, “źródeł” itd., itd.) i proces ten jest nieskończony. Każdy tekst (literacki, naukowy czy dydaktyczny) jest więc mozaiką różnych tekstów (swoistych “cytatów”), zawierających różne punktu widzenia i wzajemnie się do siebie odnoszących: faktograficznie, teoretycznie, filozoficznie, ideologicznie, literacko czy językowowo. I są to właśnie relacje ‘intertekstualne’. Zatem, mamy tu do czynienia, jak się mawia, ze swoistym: ‘hipertekstem’ będącym mozaiką (złożeniem) różnych tekstów i punktów widzenia – bez początku, końca, określonego kierunku, jednoznacznych związków i zależności.
III
Mając zakreślone ramy teoretyczne proponowanego spojrzenia na historiografię – jej teksty można się pokusić o aplikację powyższych tez do konkretnych przypadków historiograficznych. Do tej roli wybrałem dwie prace. Pierwsza jest autorstwa wybitnego polskiego historyka dziejów nowożytnych Adama Kerstena (‘Na tropach Napierskiego), druga prekursora historiografii postkolonialnej – amerykańskiego historyka pochodzenia palestyńskiego Edwarda Saida (‘Orientalizm’).
Książka A. Kerstena: ‘Na tropach Napierskiego’ [7] jest książką niezwykłą w polskiej nauce historycznej. Ta niezwykłość bierze się przede wszystkim z ogromnej kultury metodologicznej jej autora, która to dopomogła lubelskiemu historykowi inaczej spojrzeć na uprawiane rzemiosło historyczne.
O tym, że mamy tu do czynienia z “dziełem” wielowątkowym – świadczy już problem z zaklasyfikowaniem gatunkowym tej książki. Tytuł mógłby sugerować, że jest to biografia. Jednakże już pierwsze stronice tej pozycji odwodzą nas od tej sugestii. Zresztą sam Kersten wyprowadza nas z “błędu” twierdząc, ze nie jest to klasyczna biografia – ba nie jest to praktycznie w ogóle biografia! Nie ma tu bowiem opisu życia postaci – od narodzin po śmierć ani też dywagacji (we wstępie) o pisaniu biografii, natomiast:” Książka zawiera nie opis, lecz podstawę do samodzielnego rozumowania. Wszyscy, co historycy wiedzą dziś na ten temat, starałem się czytelnikowi możliwie wiernie zaprezentować, ukształtowanie sądu jest już Jego zadaniem. Sam, posuwając się cierpliwie śladami Napierskiego, musi wyrobić sobie zdanie zarówno o postaci, jak i o wydarzeniach, dzięki którym postać ta znalazła miejsce na kartach historii. Będę mu tylko służył za przewodnika” [8].
W związku z tym, jak się wydaje, otrzymujemy książkę złożoną jakby z wielu tekstów, które (sic!) są w niej tak ułożone, że (z jednej strony) są powiązane ze sobą merytorycznie, a z drugiej strony można je czytać (przynajmniej część) niezależnie od pozostałych (po uprzednim jakby ich wypreparowaniu z hipertekstu).
Jakie za zatem teksty można wydobyć z owego hipertekstu? Próbując udzielić odpowiedzi na to pytanie, trzeba od razu zastrzec, że liczba tekstów, którą można znaleźć w danym hipertekście zależy od interpretatora! To on, w akcie interpretacji, stwarza dany hipertekst, takie a nie inne teksty oraz związki między nim a nimi.
W przypadku hipertekstu o “Napierskim” można, jak sądzę, “znaleźć” następujące teksty: tekst historiograficzny, metodologiczny, biograficzny, faktograficzno-syntetyczny, “etnograficzny” oraz “marginesy”. Do tego wszystkiego można jeszcze dorzucić fragmenty o społecznej funkcji historii.
Kersten, chcąc zrealizować swe zamierzenia podsuwa czytelnikowi informacje o dokonaniach innych historyków, którzy próbowali zmierzyć się z fenomenem Kostki Napierskiego. Przy czym nie są to typowe dane w stylu: kto i co napisał o przywódcy buntu na Podhalu, tylko komentarze i interpretacje poczynań poprzedników Kerstena:” Ogromna większość ówczesnych publikacji popularyzowała wiadomości zawarte w pracach Kubali, Millera i Szczotki. Scharakteryzować je można jednym słowem: hagiografia powstania Napierskiego, a na ogół i hagiografia samego przywódcy, który dorastał do roli trybuna ludowego. Jak w boyowskim wierszyku o jublilacie, tyle, że ów jubileusz miał dość istotne i długotrwałe skutki, z których najmniej groźnym było niedowierzanie. Gwałtowna metamorfoza z “emisariusza” Chmielnickiego w “bohatera” nie przekonywała, toteż kiedy rozeszły się wieści o odnalezieniu w Sztkokholmie listów Napierskiego do szwedzkiego generała Karola Gustawa Wrangla, ze złośliwą satysfakcją pytano, czy to prawda, że bohater był agentem szwedzkim” [9].
Niezwykle ważną rolę gra w opowieści Kerstena metodologia. To ona w dużym stopniu stanowi o oryginalność tej pracy. Poglądy metodologiczne, które przynosi praca Kerstena są z kolei pochodną wyrażonych tam spostrzeżeń o społecznej funkcji historii. Sam Kersten jest świadom, że nie jest możliwa realistyczna rekonstrukcja wydarzeń historycznych. Dlatego postuluje aby ostatni głos należał do czytelnika. Zadaniem historyka jest tu udostępnienie odbiorcy wszelkich materiałów (począwszy od źródeł, a skończywszy na opracowaniach)i czytelnik powinien wyrobić sobie wówczas własny sąd o danych faktach.
Obraz nauki historycznej, jaki wyłania się z hipertekstu Kerstena i składa się na tekst metodologiczny, jest następujący: a) historia jest nauką krytyczną – historyk nie może opierać się na żadnych autorytetach (nie są nimi też tzw. świadectwa źródłowe), b) historyk nie jest w stanie dać realistycznego i prawdziwego obrazu dziejów, c) historycy formułują tylko hipotezy (a nie pewniki), które mogą być mniej lub bardziej prawdopodobne, d) historyk winien być oryginalny, a nie kopiować jeden drugiego, e) należy dynamicznie traktować źródła historyczne – ciekawe informacje można wydobyć wówczas gdy się będzie źródłu zadawać różne pytania, f) profesja historyka (tu kłania się inspiracja ideami Colingwooda)przypomina działania detektywa – obaj chcą ustalić kto dokonał danego czynu.
Dużym problemem dla interpretatorów prac historycznych jest fakt, ze ukrywają one poszczególne etapy dochodzenia do faktów, obrazów czy różnych wniosków – jednym słowem: poszczególne etapy badania czy pisania. Książka Kerstena mile nas rozczarowuje. Mamy w niej bowiem różne uwagi, rozterki, pytania czy hipotezy, które towarzyszyły Kerstenowi w czasie wieloletnich wędrówek po archiwach i w trakcie intelektualnej obróbki danych:” Notatnik naukowy – to może za szumna nazwa. Często w archiwum lub w bibliotece robię krótkie noty pro memoria. Czasami są to uwagi prowadzące do dalszych poszukiwań, czasem konspekty pomysłów i hipotez, dłuższe elaboraty o historiografii czy wreszcie listy do przyjaciół-historyków. Tak też powstały notatki Napierskim […] Wprowadzenie w tok poszukiwań może być ciekawe, a przy założeniach tej książki wprost nieodzowne. Pozwoli czytelnikowi lepiej zrozumieć przedstawione Mu problemy, ułatwi ukształtowanie własnego sądu” [10].
Książka Kerstena przynosi też zarysowaną szeroko panoramę dziejów Polski w latach 40-tych i 50-tych XVII wieku. Tekst ten jest niezbędny dla zrozumienia losów Napierskiego, a zwłaszcza jego działalności na Podhalu w czasie powstania Chmielnickiego. Niezależnie od tego może być traktowany jako “mini” wykład najważniejszych momentów z dziejów Rzeczpospolitej tego okresu.
Uzupełnieniem wymienionych tu tekstów są, jak je określiłem: “marginesy”. Zawierają one:” […] podstawowe źródła, dotyczące bezpośrednio osoby i działalności Napierskiego […] Źródła i opracowania opatrzono niezbędnym komentarzem. Do pozycji wymienionych w nocie brak przypisów w tekście, musiałyby się one znajdować na każdej niemal stronie. Pozostałe źródła i opracowania są cytowane w przypisach” [11].
W roli drugiego przykładu wystąpi praca zatytułowana: Orientalizm (1978). Jej autorem empirycznym (by użyć znanego określenia U. Eco) jest Edward Said: badacz amerykański pochodzenia arabskiego – co w tym wypadku, jak się później okaże, nie jest bez znaczenia.
Hipertekst – Orientalizm można określić, jako: historiografię czy w ogóle literaturę postkolonialną. Praca Saida uchodzi wręcz za prekursorską w tym względzie. W okresie kolonializmu bowiem europejczycy (i później amerykanie)mieli monopol na prace o tzw. krajach egzotycznych – co powodowało, że tworzyli jednostronne obrazy tych narodów i społeczeństw. Głos “tamtych” był nieobecny w naukowym i w ogóle publicznym obiegu. Była to forma, jak się dziś mawia, również intelektualnego i kulturowego kolonializmu.
Edward Said – jako uczony pochodzący z kraju “egzotycznego” i w dodatku wciąż zniewolonego nieprzypadkowo zatem zapragnął zerwać tę intelektualną “żelazną kurtynę” – odgradzającą świat Orientu od Zachodu:” Moje osobiste zaangażowanie (pisze)w to studium wynika w znacznej mierze ze świadomości, że sam jestem “człowiekiem Wschodu” – jako dziecko wychowywałem się w dwóch koloniach brytyjskich Cała moja edukacja […] była zachodnia; a jednak przetrwało coś z tej głębokiej, pierwotnej świadomości. Moje badania nad orientalizmem były w dużej mierze próbą sporządzenia inwentarza owych śladów , jakie na mnie, “człowieku Orientu”, odcisnęła kultura, której dominacja jest do dziś tak potężnym czynnikiem w życiu wszystkich ludzi Wschodu”.
W interesującym nas teraz hipertekście da się wyróżnić, jak się wydaje, parę różnych tekstów. W szczególności chciałbym zwrócić uwagę na następujące: tekst metodologiczny, z historii nauki i myśli ludzkiej (przede wszystkim z historii historiografii), z historii idei, dekonstrukcjonistyczno-demaskatorski oraz ideologiczno-światopoglądowy.
Jak już wspomniałem w dawniejszej historiografii i historii idei (nazwijmy je, w tym kontekście, kolonialnej) istniał podział na: NAS – europejczyków, żyjących w Centrum świata (cywilizowanych, niosących postęp, naukę i kulturę) i INNYCH, OBCYCH (zacofanych, będących na Peryferiach). Obraz owych ONYCH był zatem konsekwencją określonych działań nas (ludzi Zachodu) w stosunku do podporządkowanych – pozaeuropejskich nacji. Jednym słowem – “głos” TAMTYCH był głosem wymyślonym przez badaczy europejskich. Symptomatyczne do tego co przed chwilą “powiedziałem” jest już pierwsze motto ‘Orientalizmu’: “Nie potrafią się sami reprezentować; muszą więc być reprezentowani”.
Interesujący nas hipertekst przynosi tekst, który demaskuje i dekonstruuje zatem owe praktyki badaczy, myślicieli i polityków europejskich, którzy pod pozorem naukowości czy głębokiego, filozoficznego namysłu pragnęli, w gruncie rzeczy, utrwalić panowanie na INNYMI – kreując taki a nie inny ich obraz, ich dzieje i dzień dzisiejszy:” Orient był w dużej mierze europejskim wymysłem […] Orientalizm nie odbiega zbyt daleko od tego, co Denys Hays nazwał “ideą Europy”: zbiorowego wyobrażenia, pozwalającego przeciwstawić “nas” Europejczyków – “tamtym”, nie-Europejczykom. I rzeczywiście, można śmiało powiedzieć, że głównym składnikiem kultury europejskiej, jest to, co zarówno w Europie, jak i poza nią stanowi o hegemonii tej kultury: idea europejskości jako czegoś wyższego w porównaniu z innymi ludami i innymi kulturami. Nakłada się na to hegemonia europejskich wyobrażeń na temat Orientu; także one głoszą wciąż wyższość Europy wobec zacofanego Wschodu” [12].
Aby ukazać dzieje idei Orientu i w ogóle Orientalizmu w tradycji europejskiej Said posłużył się określoną metodologią badań. Tekst metodologiczny zawarty w interesującym nas hipertekście przynosi odwołanie do Foucaulta idei badań historycznych:” Uznałem, że przydatne będzie w tej książce pojęcie “dyskursu”, w takim sensie, w jakim używa go Michel Foucault w Archeologii Wiedzy i w Surveiller et punir. Twierdzę, ze bez analizy orientalizmu jako dyskursu nie można prawdopodobnie zrozumieć tej ogromnej dyscypliny, z jaką kultura europejska opanowywała czy raczej kształtowała Orient politycznie, społecznie, militarnie, ideologicznie, naukowo i artystycznie” [13].
Tekst ukazujący powstanie, kształtowanie się i funkcjonowanie idei Orientu i Orientalizmu stanowi najobszerniejszy ze wszystkich tu omawianych (co zresztą nie powinno dziwić). Mamy w nim interpretację idei orientalizmu we wszystkich jej aspektach, a więc: w praktyce naukowej, politycznej, artystycznej (w literaturze i sztuce) oraz od strony instytucjonalnej – albowiem:” […] przedmiotem moich zainteresowań nie był stosunek między orientalizmem a rzeczywistym Orientem, lecz wewnętrzna spójność orientalizmu jako systemu idei na temat Orientu” [14]. I dalej:” A zatem Orientalizm to nie tylko temat czy dziedzina polityki, biernie odzwierciedlana w kulturze, oświacie czy w instytucjach; nie jest to także rozległy, chaotyczny zbiór tekstów dotyczących Wschodu […] Jest to raczej upowszechnienie pewnej świadomości geopolitycznej, rozpisanej na teksty artystyczne, naukowe, gospodarcze, społeczne, historyczne, filozoficzne […] i przede wszystkim pewien dyskurs” [15].
Tekst ukazujący dyskurs/y o Oriencie ściśle przeplata się z tekstem historiograficznym – gdyż Said pokazuje nam Orient i Orientalizm poprzez analizę i interpretację najważniejszych tekstów, które ukształtowały “orientalny” dyskurs:” […] postępuję inaczej, niż czynią zwykle badacze historii idei […] Podejmuję zatem analizę nie tylko dzieł naukowych, ale także utworów literackich, broszur politycznych, tekstów publicystycznych, książek podróżniczych, opracowań religioznawczych i filozoficznych […] W sumie moja hybrydyczna perspektywa jest w szerokim sensie historyczna i antropologiczna […] w odróżnieniu od Michaela Foucaulta, którego pracom wiele zawdzięczam, wierzę w decydujący wpływ indywidualności pisarskiej na formację dyskursywną w rodzaju orientalizmu, która inaczej byłaby jedynie bezkształtnym zbiorem tekstów. Jedność wielkiego zbioru tekstów, jaki tutaj analizuję, bierze się po części z faktu, że często odwołują się one do siebie nawzajem: orientalizm to bowiem także system cytowania dzieł i autorów” [16].
W dobie współczesnej spotyka się poglądy, że działalność naukowa (jak każda zresztą inna) w ostatecznej instancji jest motywowana przez czynniki ideologiczno-światopoglądowe [17]. W książce Saida można znaleźć obszerny tekst poświęcony tym zależnościom. Czytamy w nim min.:” Świat arabski jest dzisiaj – pod względem intelektualnym, politycznym i kulturalnym – satelitą Stanów Zjednoczonych […] Pociąga to za sobą rozmaite konsekwencje. W całym regionie Orientu nastąpiła uniformizacja gustów, która wyraża się nie tylko w tranzystorach, dżinsach i coca-coli, ale także w obrazach Orientu dostarczanych przez amerykańskie mass-media i bezmyślnie pochłanianych przez masową widownię telewizyjną. Paradoksalna sytuacja Araba, który ogląda siebie samego jako Araba wymyślonego w Hollywood – to tylko najprostszy przykład, tego co mam na myśli […] Musimy jednak zapytać – czy istnieje jakaś alternatywa dla orientalizmu. Czy taka książka jest jedynie wypowiedzią przeciwko czemuś i nie daje żadnej pozytywnej propozycji?” [18]. Jako odpowiedź na to pytanie można przytoczyć następujące słowa Saida:” Swoją pracą chciałbym przyczynić się także do lepszego zrozumienia, czym jest i jak działa dominacja kulturalna. Jeśli w ten sposób zaś kreuję nowe podejście do zagadnień Orientu, jeśli zdołam przynajmniej podważyć tradycyjne przeciwstawienie “Wschodu” i “Zachodu” – będziemy mogli mówić o kolejnym kroku w procesie, który Raymond Williams nazwał “oduczaniem się” wrodzonej skłonności do dominacji” .
IV
Jakie zatem wnioski można wyciągnąć z powyższych konstatacji dla postrzegania praktyki historiograficznej i jej dziejów? Mogą być one następujące: 1) dzieło historiograficzne jest tekstem – w przyjętym tu rozumieniu, 2) nie odnosi się ono do jakiejś rzeczywistości pozajęzykowej (pozatekstowej). Pojęcie takiej rzeczywistości staje się już nie za bardzo zrozumiałe! (respektuje się tu założenie o językowym charakterze rzeczywistości), 3) w tradycyjnym spojrzeniu na historiografię i jej dzieje dominowała triada: autor (historyk) – dzieło historiograficzne (naukowe) – świat przeszłości, które dzieło danego historyka miało przedstawiać, 4) w proponowanej tu perspektywie autor (np. jego intencje) i dzieło ( w znaczeniu: naukowe, czyli – spójne, logiczne, opisujące rzeczywistość zewnętrzną wobec podmiotu poznającego) schodzi na plan dalszy, 5) prace historyków zaczyna się bowiem traktować jako hiperteksty – czyli coś w rodzaju potencjalnego zbioru tekstów powiązanych ze sobą najróżniejszymi związkami i zależnościami – wzajemnie się do siebie odnoszących i komentujących, 6) w szczególności zwraca się tu uwagę na: ‘intertekstualność’ i ‘wielogłosowość’ tekstu/ów. Intertekstualność – to związki między tekstami – tekst bowiem nie odnosi się do rzeczywistości historycznej tylko do innego tekstu i rzeczywistości przez niego wykreowanej. To co historycy nazywają źródłami – to też tekst (mający wszystkie wymienione powyżej cechy), który jest traktowany jako pre-tekst dla napisania danego tekstu, 7) wielogłosowość – to różne punkty spojrzenia funkcjonujące w hipertekście, wynikające stąd, że jest on zbiorem różnych tekstów; także konkretny tekst może być wielogłosowy (gdzie też występować mogą związki intertekstualne) – wynika to stąd, że może on być przecież mozaiką różnych “cytatów” (tekst ten wówczas staje się sui generis hipertekstem), 8) różne relacje występujące w tekście i między tekstami nie istnieją obiektywnie – są one powoływane do życia przez interpretatora (np. historyka historiografii bądź metodologa), podobnie jak świat tekstu czy dyskursy, które sterowały historykiem (dyskurs też, rzecz jasna, ma tekstualny charakter), 9) wymienione tu główne cechy proponowanego spojrzenia na historiografię nie dyskredytują oczywiście innych “teorii”, wobec których stanowi ono jakąś alternatywę bądź rozszerzenie czy uzupełnienie, 10) zatem, na historiografię można spojrzeć (można pojmować ją) jako na zbiór hipertekstów – albo jeden wielki: hipertekst (megahipertekst).
PRZYPISY
Andrzej Radomski: Kultura – tekst – historiografia, wyd. UMCS. Lublin, 1999
[2]
Hayden White: Metahistory. The Historical Imagination in Nineteenth-Century Europe, Baltimore and London, 1973
[3]
Franklin Ankersmit: Six Theses on Narrativist Philosophy of History, w: [tegoż] History and Tropology. The Rise and Fall of Metaphor, University of California Press, 1994
[4]
Henryk Markiewicz: Prace wybrane, t. V, Z teorii literatury i badań literackich, Universitas, Kraków, 1997, s. 206
[5]
[6]
Zofia Mitosek: Teorie badań literackich, PWN, W-wa, 1995, wyd. III, s. 324
[7]
Adam Kersten: Na tropach Napierskiego, PIW, W-wa, 1970
[8]
[9]
[10]
[11]
[12]
[13]
[14]
[15]
[16]
[17]
Pisałem o tym również – w odniesieniu do historiografii – w książce: Kultura – tekst – historiografia
[18]
Edward Said, op. cit., s. 460-464
[19]
Tamże, s. 57
——————————————————————————————–
Materiał udostępniany na zasadach licencji
Creative Commons 2.5 Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne
——————————————————————————————–