Abstract
In the modern world ICT plays a very important role . New technology has changed many aspects of life .ICTs have also changed scientific practice . There are new models of doing science. Science can now be grown outside the university .Article presents new forms of research. The main thesis of this article is that now anyone can doing research. The author shows many examples of this new approach to research. He was shown the Seti program and Zooniverse. These new models of doing science were named a citizens science. They were also presented new areas for research .Such new forms include: medialabs and Hackerspeace. Then, now everyone can be a scientist.
Keywords:
new technologies , new media , ICT, science, citizens science , scientific research , technology
U progu XXI stulecia dwaj szwedzcy myśliciele opublikowali książkę1, którą można uważać za swoisty manifest nowej ery w dziejach ludzkości. Oni sami nazwali tę epokę Informacjonalizmem. Miała/ma ona być wcieleniem ducha technopolu – rządzącego logiką rozwoju świata zachodniego od czasów nowożytnych2.
Informacjonalizm stwarza nowe środowisko życia człowieka, w którym główną rolę odgrywa informacja i dostęp do niej. Stwarza nowe praktyki, nowe profesje, nowe sposoby kooperacji między ludźmi, a także nową elitę, którą wspomniani Szwedzi nazwali: netokracją.
Z punktu widzenia problematyki sygnalizowanej przez tytuł niniejszego tekstu ciekawe są spostrzeżenia tych dwóch szwedzkich intelektualistów na temat uniwersytetów i uczonych mężów w czasach zachodzącej rewolucji informatycznej. Piszą oni: „W opinii netokracji (której sceptycyzm wobec samozwańczych ekspertów jest przyrodzony) świat akademicki wydaje się rozpadającym światem z innej epoki […] Dla netokracji prędkość i całościowe spojrzenie są wymogami podstawowymi, a tradycyjna nauka wysuwa na plan pierwszy wnikliwość i dokładność; właśnie dlatego zajmuje się badaniem sytuacji stabilnych, które są czystą fikcją: teoretycznymi konstrukcjami mającymi niewielki bądź żaden związek z rzeczywistością […] Kiedy netokraci nie znajdą tego, czego szukają […] odwrócą się od świata nauki i stworzą własne przede wszystkim wirtualne instytuty i zespoły, wolne od przerostu administracji, intelektualnego snobizmu i tyranii szczegółu3”.
Kilkanaście lat, jakie upłynęły od momentu wypowiedzenia przytoczonych powyżej słów potwierdziły się (do pewnego stopnia) zawarte tam prognozy. Powstały bowiem alternatywne przestrzenie dla prowadzenia działalności naukowej – czy szerzej: wiedzotwórczej, a także niepomiernie poszerzył się krąg osób mogących uczestniczyć w pracy badawczej. Monopol uniwersytetów i instytutów na tworzenie nauki został złamany. Nie trzeba chyba dodawać, że przyczyną zaistnienia takiej sytuacji był przede wszystkim rozwój nowoczesnych technologii z branży ICT. Ta kwestia i jej konsekwencje staną się przedmiotem dalszych uwag.
I
Neil Postmam w klasycznej już pracy: Technopol, triumf techniki nad kulturą (1992) utrzymuje, że od czasów nowożytnych (w zachodniej terminologii) głównym motorem rozwoju, przynajmniej w naszej części świata, stały się wynalazki techniczne. Ludzie, rzecz jasna, tworzyli narzędzia od czasów prehistorycznych. Jednakże ich rola i funkcje społeczne były określane przez kulturę, a właściwie religię. To kultura decydowała o sposobach i zakresie funkcjonowania techniki i jej wytworów. Od czasów Bacona, twierdzi Postman, narzędzia nie integrują się już z kulturą, one kontestują kulturę (a zwłaszcza wartości religijne) i zaczynają „głosić”, że same są kulturą. Zaczyna się czas technokracji4.
W wieku XX, zdaniem Postmana, weszliśmy w okres technopolu. Technopol to deifikacja techniki. Oznacza, to, że kultura szuka uprawomocnienia w technice i przyjmuje, jak twierdzi amerykański badacz, od niej rozkazy. Pisze: „Tego rodzaju sytuacja wymaga wykształcenia się nowego porządku społecznego […] W technopolu najwygodniej czują się ci, którzy są przekonani, iż postęp techniczny stanowi najwyższe osiągnięcie ludzkości […] Wierzą oni, że informacja jest niekwestionowanym błogosławieństwem, a jej ciągłe i niekontrolowane wytwarzanie oraz rozpowszechnianie oferuje większą wolność, możliwości twórcze i spokój umysłu”5.
Ten nowy porządek społeczny, o którym wspomniał Postman, jest obecnie określany Informacjonalizmem. Jeden z jego najwybitniejszych badaczy, Manuel Castells zauważył, że podstawowe wartości i reguły społeczeństwa informacyjnego są dziełem środowisk hakerskich, a więc osób o nadzwyczajnych zdolnościach do tworzenia nowych technologii. Dla hakerów podstawową wartością jest wolność informacji i nieograniczony dostęp do niej, lecz równie istotnymi są: a) kult odkryć technicznych połączony z wiarą, że przyczyniają się one do rozwoju i postępu ludzkości; b) wolność tworzenia; c) swobodna wymiana idei i myśli; d) praca w oparciu o zbiorową inteligencję (w sensie Leviego); e) ideologia daru i czynienia dobra – jako głównego daru dla społeczności. Haker dający coś wspólnocie (np. swój program), liczy na podobny rewanż od pozostałych członków (nie oczekując żadnej gratyfikacji pieniężnej): „wolność wiążę się ze współpracą przez praktykowanie kultury daru, która z kolei prowadzi do ekonomii daru […] Prestiż, reputacja i szacunek biorą się ze znaczenia daru dla społeczności […] Uznanie zdobywa się nie tylko dlatego, że się coś podarowało, ale i dlatego, że się stworzyło coś cennego (nowatorski program)6”.
Hakerzy opracowali też i wdrożyli szereg nowych języków programowania, szereg nowych aplikacji komputerowych, a także praktycznie uruchomili światową sieć www. Do najważniejszych ich osiągnięć można zaliczyć: wynalezienie poczty elektronicznej (1972, Ray Tamlinson), stworzenie systemu operacyjnego Linux (L. Torvalds), serwer sieciowy Apache, światowy Internet (1991), ruch na rzecz wolnego oprogramowania z systemem wolnych licencji (Stalman, 1985) czy ruch Open Source. Ich wynalazki, technologie i oprogramowanie radykalnie odmieniły krajobraz życia współczesnego człowieka. Powstała nowa sfera bytu: cybeprzestrzeń. Legły też u podstaw nowego sposobu pracy i działania, który Don Tapscott nazwał: wikinomią. Wikinomia to system wartości i reguł postępowania, które charakteryzuje: a) otwartość; b) wolność tworzenia; c) udostępnianie swoich zasobów innym; d) partnerstwo; e) działanie na skalę globalną7 .
II
Szczególną rolę w techno polu XXI wieku odgrywają technologie ICT. Pojęcie technologii ICT (ang. Information and Communication Technologies) obejmuje szeroki zakres wszystkich nowych technologii umożliwiających wytwarzanie i przesyłanie informacji. W zakres pojęciowy technologii ICT wchodzą wszystkie media komunikacyjne (Internet, sieci bezprzewodowe, sieci bluetooth, telefonia stacjonarna, komórkowa, satelitarna, technologie komunikacji dźwięku i obrazu, radio, telewizja, itp.) oraz media umożliwiające zapis informacji (pamięci przenośne, dyski twarde, dyski CD/DVD, taśmy, itp.) a także sprzęt umożliwiający przetwarzanie informacji (komputery osobiste, serwery, klastry, sieci komputerowe, itp.). Dodatkowo technologie ICT obejmują także całą gamę aplikacji informatycznych oraz złożonych systemów IT umożliwiających realizację przetwarzania i przesyłania danych na wyższym poziomie abstrakcji, niż poziom sprzętowy8.
Technologie ICT są uważane za główny czynnik sprawczy rozwoju współczesnego świata – w sensie sprawczości zaproponowanym przez Bruno Latoura. Jest to także widoczne na gruncie praktyki naukowej, która w ostatnich kilkunastu latach przeżywa okres gwałtownej transformacji. Aby zdać sobie sprawę ze skali przeobrażeń tu występujących i ich konsekwencji społecznych, należy najpierw przypomnieć dotychczasowy model funkcjonowania tej dziedziny ludzkiej aktywności. W telegraficznym skrócie rzecz przedstawia się następująco. Od czasów nowożytnych wiedza naukowa mogła być uprawiana w specjalnie przeznaczonych do tego celu ośrodkach, czyli: uczelniach lub/i instytutach badawczych na ogół sponsorowanych przez państwo. Krąg osób „uprawnionych” do wytwarzania wiedzy naukowej został ograniczony do osób mających nie tylko ukończone studia wyższe, lecz także posiadających odpowiednie stopnie i tytuły naukowe. Podstawą było uzyskanie doktoratu, dzięki któremu uzyskiwało się licencję do prowadzenia samodzielnych badań.
Uprawianie wiedzy naukowej miało więc charakter wysoce elitarny, gdyż: była ona wytwarzana w nielicznych ośrodkach oraz przez niewielką grupę specjalistów i to po długim okresie przyuczania do zawodu. Wiedza naukowa, produkowana w murach uczelni miała do końca wieku XX zamknięty charakter. Była dostępna przede wszystkim dla badaczy i studentów. „Zwykły” człowiek miał utrudniony dostęp do książek naukowych, specjalistycznych czasopism – nie mówiąc już o wykładach akademickich, dostępie do laboratoriów czy płatnych konferencji. Z tego też względu do rzadkości należeli badacze (np. w XX wieku), który mogli efektywnie uprawiać badania naukowe poza murami Akademii.
Technologie ICT stworzyły nowe środowiska dla pracy, nauki i edukacji. Umożliwiły powstanie nowych, przede wszystkim wirtualnych, przestrzeni dla prowadzenia badań naukowych i komunikacji tychże, które stały (stają) się poważą alternatywą dla metod tradycyjnych. Oczywiście takim nowym obszarem jest sam Internet, który stał się jedną wielką bazą różnych danych i informacji – w tym również i naukowych. Na uwagę zasługuje tu fakt, że większość treści w Internecie jest darmowych i również ruch Open Access dąży do tego, aby wszystkie publikacje naukowe stworzone z publicznych pieniędzy stały się ogólnodostępne w sieci. W ostatnich kilkudziesięciu latach zrodziło się też wiele projektów (np. Gutenberg czy Google Books), których celem jest digitalizacja całego dorobku intelektualnego ludzkości i udostępnienie go w domenie publicznej.
Po roku 2000 zwłaszcza zaczęły też powstawać alternatywne przestrzenie do tworzenia wiedzy – przede wszystkim nowych technologii i nowych mediów. Należy tu wspomnieć o takich przedsięwzięciach, jak: Media Laby, Hackerspeace, THATcampy Barcampy czy Famelaby. Stanowią one przykład połączenia tradycyjnej instytucji – ściśle jednak połączonej z siecią (np. Media Lab Lublin funkcjonuje tylko w Internecie), w której/ych pracuje się nad nowymi wynalazkami i nowymi sposobami prowadzenia i upowszechniania badań. Na uwagę zasługuje tu fakt, że pracownikami i uczestnikami tych nowych „labów” są różne osoby – często bez wyższego wykształcenia. Liczą się tam bowiem konkretne umiejętności oraz niebanalne pomysły. Instytucje te pozbawione są hierarchii i rozbudowanej administracji.
Tytułem przykładu: Hackerspace lub Hackspace (często nazywany też Hacklab, Makerspace albo Creative Space – kreatywna przestrzeń) to miejsce, w którym spotykają się i współpracują ludzie o wspólnych zainteresowaniach, najczęściej informatycznych, naukowych lub związanych z cyfrową czy elektroniczną sztuką. Hackerspace może być rozumiany jako laboratorium otwarte dla społeczności lokalnej, w którym znajdują się także warsztaty elektroniczne lub stolarskie. W miejscach tych spotykają się hakerzy, ludzie zainteresowani technologią i majsterkowicze. Często spotykają się tam ludzie o wielu specjalizacjach, którzy wspólnie tworzą nowe projekty. Wiele Hackerspace’ów uczestniczy w tworzeniu wolnego oprogramowania, Open Hardware czy alternatywnych mediów9 .
Z kolei THATCampy to przede wszystkim spotkania nieformalne (rodzaj „antykonferencji”), ograniczające do minimum prezentacje produktów czy dokumentację. Nacisk położony jest na tworzenie społeczności zrzeszającej humanistów i umysły ścisłe, na zawiązywanie współpracy i wolną dyskusję. Ten ostatni punkt jest przestrzegany bardzo restrykcyjnie. W organizacji liczy się zarówno spontaniczność, jak i terminowość. Harmonogram danego spotkania ustalany jest pierwszego dnia, podczas inicjacyjnej sesji (pierwsze spotkanie miało miejsce w roku 2008 w USA). Nie ma także określonego porządku prelekcji, jak jest to w innych wydarzeniach tego rodzaju. Uczestnicy zachęcani są do udostępniania drogą on-line swoich notatek, dokumentów, zdjęć i materiałów powstałych na THATCamp. Wszystko po to, by stworzyć integracyjną inicjatywę, która łączy ze sobą różne typy osobowości na tle dobrej zabawy i intelektualnego zaangażowania10.
Najwięcej jednak inicjatyw ma już tylko i wyłącznie charakter sieciowy. W Internecie jak „grzyby po deszczu” zaczęły powstawać naukowe platformy i portale. Wykorzystują one mechanizm „wiki”. Dzięki temu są multimedialne i interaktywne. Dostęp do nich jest wolny i darmowy. Każdy może brać udział w realizacji danych projektów, dzielić się pomysłami i na bieżąco komentować ukazujące się tam publikacje. Oczywiście treści naukowe zaczynają w coraz szerszym zakresie być także obecne na wielkich portalach społecznościowych, takich jak Facebook czy YouTube. Co więcej, tradycyjne uczelnie również zaczynają dostrzegać potencjał nowych mediów w promowaniu i komunikowaniu wyników badań naukowych i coraz częściej zaczynają umieszczać naukowe treści w Internecie, a nawet prowadzić darmowe kursy on-line11.
III
W tym fragmencie zostaną zaprezentowane konkretne przykłady ilustrujące tytułową tezę niniejszego tekstu, a mianowicie stwierdzenie, że w społeczeństwie informacyjnym (w obecnym stadium jego rozwoju) potencjalnie każdy może uprawiać działalność wiedzotwórczą – łącznie z prowadzeniem badań naukowych – czyli: I Ty możesz zostać badaczem.
We wcześniejszych fragmentach ukazano niezbędne i zarazem wystarczające warunki do upowszechnienia się możliwości prowadzenia działalności badawczej poza Akademią czy Instytutem. Sprzyjają temu zarówno infrastruktura technologiczna, upowszechnienie się wartości hakerskich oraz polityka wielkich koncernów z branży ICT (wspomaganych w wielu aspektach przez poszczególne rządy) promujących wolny i darmowy dostęp do wielu treści – także naukowych oraz dążących do umieszczenia w domenie publicznej dotychczasowych osiągnięć myśli ludzkiej.
Zacznijmy od wszystkim dobrze znanej Wikipedii. Jest to wręcz modelowy przykład działalności wiedzotwórczej – charakterystyczny dla społeczeństwa informacyjnego. Funkcjonowanie tej encyklopedii opiera się na wykorzystaniu wszystkich podstawowych narzędzi i technologii ICT i podzielaniu głównych wartości, na których opiera się gmach Informacjonalizmu. Wikipedię może redagować każda osoba. Encyklopedia wykorzystuje mechanizm wiki, który pozwala każdemu internaucie na komentowanie i zmienianie zawartości strony. Dzięki temu wszystkie hasła mogą być przeredagowywane albo pisane wręcz od nowa. W pisaniu haseł nie liczą się żadne instytucjonalne afiliacje ani stopnie, czy tytuły naukowe encyklopedysty. Pracuje się w oparciu o zbiorową inteligencję. Każdy może dołożyć swoją cząstkę do gmachu wiedzy. Wikipedia działa na wolnych licencjach.
Innym równie charakterystycznym przykładem mogą być działania grup hakerskich oraz woluntariuszy w tworzeniu różnych programów, aplikacji czy nowomedialnych technologii. Osoby o sporych umiejętnościach – przede wszystkim informatycznych od kilkudziesięciu lat tworzą programy, które są rozpowszechniane na licencjach CC. Są to przedsięwzięcia niekomercyjne, a więc stanowią część społecznej produkcji wiedzy opartej na nie własnościowym modelu. Do sztandarowych osiągnięć tych alternatywnych ruchów zaliczyć można m. in.: serwer sieciowy Apache, bazę danych MySql, program do edycji zdjęć GIMP, program to tworzenia grafiki 3D Blender, czy program do prezentacji Prezi (przy czym ten ostatni stworzony w Media Lab w Budapeszcie działa w modelu hybrydowym).
Po roku 2000 pojawiły się w obszarze nauki kolejne nowe zjawiska. Przede wszystkim narodził się ruch obywatelskiej nauki (jako część ruchu crowdsourcingowego). Obywatelscy uczeni są to najczęściej pasjonaci nauki, którzy realizują określone projekty lub/i uczestniczą w badaniach koordynowanych przez ośrodki akademickie. Przykładem tego nowego zjawiska jest program: Zooniverse. Jest to projekt z zakresu zarówno nauk przyrodniczych jak i humanistycznych – koordynowany przez Uniwersytet w Oksfordzie. Z jednej strony jego uczestnicy mogą szukać życia w kosmosie – przeszukując tysiące planet, a z drugiej np. odczytywać starożytne teksty z Oksyrynhos. Głównym celem tych programów jest zaangażowanie jak największej liczby osób do przebadania olbrzymich zasobów danych, informacji czy obiektów. Najpotężniejsze bowiem zespoły akademickich uczonych nie poradziłyby sobie z przeanalizowaniem takich dużych zasobów, jak planety czy tysiące zwojów papirusów.
Wspomniany projekt Zooniverse jest realizowany tylko w sieci. Jego koordynatorzy udostępniają narzędzia i wspomniane papirusy i każda osoba po odpowiednim przeszkoleniu może samodzielnie prowadzić prace badawcze.
Kolejną nowością związaną z nauką są wspomniane już wyżej THATcampy. W roku 2012 został zorganizowany w Lublinie pierwszy tego typu „camp” w Polsce. Na uwagę zasługuje fakt, że jego głównym organizatorem była osoba spoza środowiska akademickiego, a mianowicie Redaktor Naczelny portalu naukowego Historia i Media, Marcin Wilkowski. Spotkanie odbyło się w lubelskim teatrze NN. Uczestnicy prezentowali swoje badania i pomysły na przyszłość. W drugiej jego części miało miejsce wspólne redagowanie hasła: humanistyka cyfrowa do polskiej Wikipedii. „Obrady” odbywały się w luźnej atmosferze i swobodnej dyskusji – bez typowego naukowego zadęcia i żargonu.
Coraz częściej też spotyka się przypadki badaczy, którzy sami siebie określają jako niezależnych. Osoby te pracują poza instytucjonalną nauką – korzystając z opisanych powyżej dobrodziejstw sieci. Albowiem „badania w takiej dyscyplinie jak bioinformatyka nie potrzebują formalnego zatrudnienia w instytucji naukowej […] wystarczy komputer w domu i sieci współpracy, co załatwia Internet […] coraz więcej badaczy odkrywa, że skostniałe struktury akademickie często bardziej przeszkadzają, niż pomagają w prowadzeniu badań. Po co się w nich męczyć? Jednym z pierwszych buntowników, który wyłamał się z systemu był Craig Venter […] Dziś prywatnych ośrodków, prowadzących badania poza oficjalnymi strukturami naukowymi i akademickimi, jest w Stanach więcej. Równocześnie rozwijają się sieci min. emerytowanych uczonych, którzy z domowego zacisza rozwiązują problemy naukowe dla dużych koncernów, niepotrafiących ich rozwiązać we własnych laboratoriach12”.
IV
Pora na wnioski. Technologie z branży ICT dokonały fundamentalnych przemian we wszystkich dziedzinach życia. Branża naukowa także ich nie uniknęła. Powstały nowe praktyki prowadzenia działalności badawczej. Po pierwsze, przede wszystkim narodziły się nowe przestrzenie – alternatywne dla tych fizycznych. Są one usytuowane głównie na portalach internetowych i korzystają w większości przypadków z darmowej infrastruktury informatycznej.
Po drugie, gwałtownie zwiększyła się liczba osób biorących udział w badaniach. Dzięki nowych technologiom informatycznym i telekomunikacyjnym mają one dostęp do informacji, narzędzi i platform komunikacyjnych. Co ważniejsze jednak do nauki mogą trafiać uzdolnione jednostki, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie mogłyby nigdy zaistnieć w tej roli. Nie trzeba chyba dodawać, jak taki „zastrzyk świeżej krwi” może zdynamizować działalność tej sfery ludzkiej działalności.
Po trzecie, pojawiły się nowe modele działalności wiedzotwórczej – mniej sformalizowane i zhierarchizowane, modele, w których liczą się umiejętności i wkład do wspólnoty, a nie stopnie i stanowiska. Ich specyfika polega też na tym, że tworzą się tu mobilne zespoły do realizacji konkretnych projektów, które nie potrzebują żadnej instytucjonalnej bazy. Zasoby bowiem czerpią przede wszystkim z „chmury” informatycznej.
Po czwarte, technologie ICT rozsadziły i po części zanegowały funkcjonowanie i sens istnienia tradycyjnych uniwersytetów i innych jednostek naukowo-badawczych, jako nieefektywnych, oderwanych od rzeczywistości (coraz częściej wirtualnej) i tworzących bardziej dla innych naukowców, a mniej dla społeczeństwa. Dotychczasowe Akademie zaczynają być postrzegane coraz częściej jako element starego, przed-informatycznego świata.
Po piąte, technologie ICT stworzyły nowy przedmiot badań – przede wszystkim dla dyscyplin społecznych. I co ciekawe, uczeni akademiccy nadal wolą badać rzeczywistość fizyczną – chociaż jej rola w naszym życiu zaczyna odgrywać coraz mniejszą rolę. Natomiast w dalszym ciągu mniejszą wagę przywiązują do badania światów wirtualnych, czy cyberprzestrzeni.
And you can be an scientist – how ICT has changed research practice.
Nawiązuję tu do słynnego określenia stworzonego przez Neila Postmana i użytego w książce pod tym samym tytułem, czyli Technopol.
Pionierem jest tutaj amerykański MIT, który od roku 2001 zamieszcza wszystkie sylabusy swoich kursów w sieci, a od roku 2012 wraz z Harvardem zaczął prowadzić darmowe studia on-line na kilku kierunkach. W ślad za tym technicznym uniwersytetem zaczęły podążać także inne amerykańskie prywatne uczelnie na czele ze Stanfordem. Na tym ostatnim na kurs ze sztucznej inteligencji zapisało się prawie 250 tyś internautów z całego świata.