Jerzy M. Mischke,Anna K. Stanisławska-Mischke: Technologie intelektualne i ludzie. Esej o pytaniach, jakie chciałoby się zadać filozofom

Wstęp

Zanurzenie w praktyczną codzienność nie zawsze sprzyja refleksji. Jeśli się ona jednak pojawia, dotyczy najczęściej spraw proceduralnych i wykonawczych – słowem wyłącznie pragmatycznych. Refleksją taką nie kierują pytania dlaczego, lecz pytania typu jak – np.: jak poprawnie zdefiniować przedmiot naszego działania, jak szybko osiągnąć zamierzony cel, jak zrobić to lepiej, kiedy jest dogodny moment na rozpoczęcie projektu, czy środki, którymi dysponujemy są wystarczające, jaki jest stopień ryzyka podejmowanej decyzji itp. Słowem – chociaż w rozważaniach tego typu pojawia się wartościowanie, ocena, ba, nawet wartości, mają one wyłącznie charakter porównania, utylitarny sznyt i ograniczony do sfery działania horyzont.

Tymczasem wydaje się, że w sferze czysto praktycznej nie sposób obejść się bez pytań natury filozoficznej lub quasi-filozoficznej. Ich naturą jest ogólność oraz szeroki kontekst, w jakim się pojawiają. Z pozoru pytania tego typu nie służą niczemu innemu, jak tylko ciekawość. A mimo to odpowiedzi na nie nader często okazują się kluczowe dla działania – są wiedzotwórcze.

Odnosząc się do dziedziny, która zajmuje nas zawodowo – tj. edukacji i stosowania w niej nowych technologii – kilka z takich pytań zamierzamy postawić jawnie, testując, na ile okażą się intersubiektywnie zrozumiałe i na ile interesujące.

Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że będąc praktykami, nie umiemy zadawać pytań filozoficznych – większość z tych, jakie sformułowaliśmy na użytek niniejszego tekstu, pojawiły się w kontekstach potocznych i z reguły nie mają charakteru teoretycznego, z pewnością brakuje im naukowej precyzji. Większość nie zaczyna się nawet od partykuły dlaczego! Mimo to stawiamy je na przekór naszej nieśmiałości, ponieważ nie wszystkie dotyczą wyłącznie dziedziny, stanowiącej przedmiot naszych obserwacji, więc potencjalnie mogą stanowić inspirację również dla innych.

Dyskrecja maszyn towarzyszących

Dla znaczącej liczby współczesnych ludzi technologia jest czymś dyskretnym (unobtrusive) – narzędziem, za pomocą którego robią różne rzeczy – podtrzymują kontakty z innymi, załatwiają codzienne i urzędowe sprawy, kupują i sprzedają, prowadzą interesy, leczą się, bawią i zwiedzają świat. Sama zaś technologia nie ma dla nich większego znaczenia. Po prostu jest czymś użytecznym, jak kij czy kamień – z reguły wiedzą, jak użyć jej do realizacji własnych celów. I tak np. większość z nas komunikuje się z innymi za pomocą telefonu, nie odczuwając żadnego dyskomfortu z powodu niebezpośredniości kontaktu. Spora liczba osób nie ma trudności z obsługą telewizora, nawet wyposażonego w zaawansowane funkcje, czy komputera.

A jednak technologia sama w sobie może być nośnikiem znaczeń (meaningful). Jeśli ta intuicja, nazwijmy ją intuicją Boltera1, nie jest zawodna, można przypuszczać, iż urządzenia techniczne służące komunikacji – oprócz praktycznej funkcji, jaką w danym przypadku spełniają – przez samo swoje istnienie oraz użyteczność dla nas wytwarzają dodatkowe wartości, których nie da ująć się jedynie w definicji celu, do jakiego zostały wykorzystane. Innymi słowy – wydaje się, że technologia wpływa nie tylko na to, co myślimy, ale również jakmyślimy o świecie, relacjach z innymi osobami oraz o tym, czym jest przestrzeń i czas, czym jest piękno i inne wartości aksjologiczne.

Początkowo aspiracją twórców i producentów komputacyjnych urządzeń technicznych było stworzenie medium transparentnego. Jego rolą miało być tworzenie dyskretnych zapośredniczeń z przekazywanymi treściami, nienastręczających żadnych kłopotów w obsłudze samego urządzenia. Od czasów Stevena Jobsa równie ważne stało się jednak coś jeszcze – maszyny mają spełniać wysokie wymagania estetyczne (zarówno ergonomiczny, jak i dający satysfakcję design obudowy i interfejsu), tworząc w ten sposób szczególny rodzaj więzi człowieka z narzędziem. Nie mają być one tylko posłuszne i służyć większym niż one same celom – mają sprawiać przyjemność i stawać się niemym towarzyszem naszych, często nawet najbardziej intymnych, spraw, takich jak myślenie, marzenia, uczenie się, życie rodzinne i towarzyskie, wychowanie dzieci czy rozrywka. Wygląda więc na to, że obecnie komputery przestały być jedynie instrumentem automatyzacji procesów przemysłowych i administracyjnych, stając istotnym elementem (faktorem) codziennych czynności.

Umysł w komputerze

Podążając dalej tym tropem, wielu jednak, podobnie jak Bolter, zgłasza kolejne wątpliwości – nie czy, ale na ile komputery, stając się nieodłącznymi towrzyszami człowieka, zmieniają umysły i działania swoich właścicieli. Wątpliwość tę łatwo uszczegółowić, pytając np. o to:

  • Jak pod wpływem pracy z komputerem zmieniło się ludzkie postrzeganie, uwaga i pamięć? Przetwarzanie i analiza informacji? Rozwiązywanie problemów? Odkrywanie i tworzenie teorii? Czy umysł „zmodyfikowany komputerowo” staje się wyłącznie „procesorem informacji”, czy nauczył się konsumować informacje, które łatwo stosować w znanych, typowych kontekstach, a rozwiązywanie przez niego złożonych problemów opiera się już tylko na mechanizmach asocjacji? Gdzie jest miejsce na jego naturalną intuicję i twórczość?

  • Dlaczego naturalne zdolności umysłu – percepcja, uwaga, rozumowanie, pamięć, emocje – słabną, choć efektywność jego działania wydaje się rosnąć? Czy rozwój ad effectum zabije w końcu myślenie kontemplacyjne, niezbędne do świadomego funkcjonowania w świecie?

  • Dlaczego wolimy realizować bardziej niż nasze własne cudze scenariusze zapisane w komputerowych programach, których nawet nie rozumiemy? Czy komputer jest przedłużeniem naszego ciała? Gdzie leży granica między tym, co wewnętrzne i zewnętrzne, między naszym ciałem a narzędziem? Kim bylibyśmy, gdyby nie towarzyszyły nam nieustannie urządzenia elektroniczne, bez których nie wyobrażamy sobie codziennego funkcjonowania?

Tym, którzy traktują komputery wyłącznie jako bezduszne maszyny – albo informacyjne, których celem jest przekształcanie informacji, albo obliczeniowe, powiększające wydajność arytmetyczną ludzkich umysłów – powyższe pytania nie przyjdą nigdy do głowy. Innym jednak przychodzą i choć być może nie są one w tej chwili konkluzywne, to jednak wydaje się, że warto stawiać je zarówno przy okazji poważnych projektów badawczych (choć raczej nie w tak naiwnej formie), jak i w życiu2.

Aby unaocznić to, co napisaliśmy powyżej, odwołajmy się do trzech prostych doświadczeń:

Przykład 1. Pisząc ten artykuł, bardziej niż w umyśle, jedno z nas widzi jego słowną reprezentację w formie liter na ekranie komputera. Komputer stanowi więc naturalne (cokolwiek by to słowo w tym kontekście znaczyło) przedłużenie jego umysłu. W naszym doświadczeniu słowa szybciej pojawiają się na ekranie niż w głowie. W niej jest tylko ich przeczucie, które swoją materializację uzyskuje dzięki doskonałemu połączeniu na linii umysł – palce – klawiatura – ekran.

Przykład 2. Biorąc udział w konferencji naukowej odbywającej się on-line w Second Life, nie mamy wrażenia uczestnictwa w komputerowej grze. A przecież w niej jesteśmy! Rozmawiamy z elektronicznymi reprezentacjami interlokutorów, obserwujemy ich gesty, odpowiadając nań ruchem własnego ciała. Użytkownicy Second Life utożsamiają się z awatarami, które pozwalają poruszać się im w wirtualnej przestrzeni SL. W niektórych przypadkach mogą je nawet traktować jak analog własnego ciała. Czasem ów związek ów jest na tyle silny, że tożsamość wykreowana w sieci, zaczyna istnieć w rzeczywistości społecznej, oddziaływując nań w sposób realny. Doskonałym przykładem opisanego zjawiska może być unikalna w piśmiennictwie filozoficznym (nie tylko polskim, ale i, jak podejrzewamy, również światowym) książka Michała Ostrowickiego pt. Ontoelektronika, wydana pod pseudonimem z SL – Sidey Myoo3.

Przykład 3. Coraz częściej zdarza się nam korzystać z elektronicznych map i nawigacji satelitarnej. Zamiast słuchać i pamiętać wskazówki gospodarza domu, do którego mamy dojechać, bardziej ufamy urządzeniu, które w czasie rzeczywistym obrazuje ruch naszego samochodu na drodze do celu. Nie zapamiętujemy wówczas naturalnego ukształtowania terenu, czasu przejazdu oraz charakterystycznych punktów, o których wspominał gospodarz. Wmiast tego nasza uwaga koncentruje się na obrazie drogi wyświetlanej na ekranie urządzenia GPS. Jakie jest więc nasze zdziwienie, gdy następnym razem – pozbawieni jego pomocy – znów musimy przejechać tę samą drogę i okazuje się, że zupełnie jej nie pamiętamy.

Wiedza w komputerze

Kolejną grupą zagadnień, które – mimo swego praktycznego wymiaru – mogą stać się przyczyną pytań natury epistemologicznej, są wątpliwości dotyczące natury procesów poznania w zmodyfikowanym przez komputery świecie. To zarówno pytania o fenomenologiczne powody (genezę) tych procesów, ich cel, jak i sposób istnienia wiedzy, będącej produktem lub lepiej – efektem tychże procesów.

  • Czy nasze umysły są jedynie niedoskonałą wersją doskonałych maszyn obliczeniowych? A zatem – czy świat jest całkowicie i w sposób kompletny obliczalny, a komputacyjny sposób myślenia o świecie jest najlepszym sposobem na jego poznanie?

  • Czego uczymy się w świecie opanowanym przez technologie inteligentne, tj. świecie, z którym zapoznajemy się poprzez media? Czy poznajemy świat, czy tylko informacje o nim? Czy istnieje świat poza informacją medialną?

  • Dlaczego uczymy się, skoro informacja dostępna jest on demand (na żądanie)? Czy Internet staje się powoli naszą zewnętrzną pamięcią, ponieważ bardziej zapamiętujemy lokalizacje danych niż ich treść? Czy w ogóle jesteśmy w stanie zdobywać nową wiedzę, skoro funkcjonujemy w sytuacji permanentnego rozproszenia uwagi i podobnie jak nasze komputery – pracujemy wielozadaniowo (multitasking)?

  • Czy komputer jest medium doskonałym – transparentnym instrumentem, nienarzucającym na nasze poznanie żadnych ograniczeń i niemanifestującym swojej obecności? A może sprawa ma się zgoła inaczej – zapośredniczając ludzkie myślenie i komunikację, nadaje im znaczenia, których sensu nawet się nie domyślamy?

Odpowiedź na każde z powyższych pytań ma daleko idące konsekwencje w obszarze szeroko pojętej etyki oraz polityki społecznej i zdrowia. To, jak bardzo zmieniają się mózgi ludzi uzależnionych od wsparcia komputerów na poziomie poznawczym, może np. prowadzić polityków do podejmowania zarówno strategicznych, jak i operacyjnych decyzji w obszarze edukacji. Mogą one dotyczyć np. tego, w jaki sposób wychowywać i kształcić młode pokolenia – jaki procent społeczeństwa powinien posiadać stosowną umiejętność krytycznego myślenia, gdy resztę należy trenować raczej do biernej konsumpcji informacji kreowanych przez rządzącą mniejszość, jak planować kształcenie na różnych jego etapach (od przedszkola po studia wyższe) oraz czym powinny charakteryzować się komputerowe programy edukacyjne, gry lub e-podręczniki, aby spełniały oczekiwane przez rządzących funkcje.

Refleksja nad fenomenem ludzkiego umysłu współpracującego z komputerem, a czasem wręcz od niego uzależnionego, sprzyja również pytaniu, jakie idee ucieleśniają maszyny komputacyjne – np. Wszystko jest policzalne, Istnieje tylko to, co da się zaprezentować wizualnie, Maszyny wykonują czynności intelektualne i Można się z nimi porozumieć (o ile przejdą test Turinga). Idąc dalej – przyjąwszy np. za prawdziwe ostatnie z wymienionych tu twierdzeń, należałoby przyjąć, że przekonanie nie powinno być już dłużej rozumiane jako wewnętrzny stan umysłu, lecz reprezentacja symbolu lub czynności. W konsekwencji powinny przestać nas dziwić wypowiedzi coraz częściej słyszane w naszych domach, urzędach i miejscach pracy, chociażby takie jak te, które zaraz wyjdą spod klawiatury naszego komputera – Komputery myślą, mylą się, szukają, pokazują lub twierdzą.

Społeczeństwo w komputerze

Odkąd urządzenia techniczne stały się dla wielu przeźroczystym narzędziem komunikacji, zmieniły się również formy kontaktu między ludźmi. Wiedząc o świecie więcej niż kiedyś, będąc na bieżąco informowanym o wszystkich szczęściach i nieszczęściach, jakie spotkają bliskich i dalszych znajomych lub osoby zupełnie nam nieznane, coraz prościej przychodzi nam zarówno wyrażanie zachwytu bądź współczucia, jak i pomoc na odległość. Można zatem pytać, jak ma się z tym wszystkim nasz umysł i na ile realne zmiany, jakie w nim następują, mają wpływ na więzi społeczne, ich zakres oraz gotowość wzmacniania. Inaczej rzecz ujmując – jakie wartości mają pierwszorzędne znaczenie w świecie, w którym styl życia i metody adaptacji, kształtują przyjazne nam maszyny? Za tym pytaniem podążają następne:

  • Czy w świecie komputerów czujemy się wolni? Skoro to one wyznaczają granice naszego działania – wyszukiwarki podpowiadają, czego szukamy, a serwery kierują dostępem do informacji, bazy danych klasyfikują rzeczywistość, a aplikacje podpowiadają, jak mamy pisać poprawne teksty lub tworzyć dobrą muzykę, programy antywirusowe ostrzegają przed zagrożeniami ze strony maszyn, a elektroniczne mapy pokazują, czym powinniśmy się interesować w miejscu, w którym aktualnie przebywamy, systemy CMS kształtują nasze gusty dotyczące funkcjonalności stron internetowych, a programy graficzne dają pozornie nieograniczone możliwości zmiany obrazów świata?

  • Gdzie leżą granice odpowiedzialności za działania ludzi w komputerze – w oprogramowaniu, z którego korzysta człowiek, czy w polu jego intencjonalnego czynu? Czy człowiek, który np. wyrządza krzywdę drugiemu, wykorzystując program komputerowy niezgodnie z jego zastosowaniem czyni zło, a gdy działa według narzuconych przez niego reguł, może czuć się usprawiedliwiony?

  • Dlaczego godzimy się na pozostawanie w stanie ciągłego rozproszenia uwagi i uczuć, skoro przeżywanie wyższych i subtelnych emocji wymaga czasu i wyjścia poza bieżącą reakcję ciała?

  • Dlaczego przejawiamy uczucia względem maszyn, z którymi dzielimy życie? I czy to, co czujemy, nie jest zbyt podobne do tego, co czujemy do ludzi? Jak ich obecność wpływa na relacje interpersonalne? Czy widząc pociągające zdjęcia znajomych opublikowane w Internecie, obdarzamy ich większym uczuciem niż w trakcie rozmowy z nimi? Czy więcej o nich wiemy, śledząc bieżąco ich profile na Facebooku, GoldenLine lub czytając prowadzone przez nich blogi? Czy potrzebna jest nam ta wiedza oraz wiedza o tym, jakie książki ostatnio przeczytali lub jakiej muzyki słuchają, chociaż nigdy z nimi na ten temat nie rozmawialiśmy? Czy dzisiaj w społeczeństwie jednostkę definiuje numer telefonu, adres poczty elektronicznej, profil na Facebooku, galeria w Picasie, sieć kontaktów, dostępność dla innych?

  • Dlaczego zamiast ludzkiej solidarności i zaangażowania wystarczają nam deklaracja poparcia czyjegoś projektu lub współczucie w chorobie wyrażone „lajkiem” na Facebooku? Gdzie dokonujemy aktów społecznych, dokonując ich w sieci? Kto staje się godnym zaufania – ten, którego popiera wiele nieznanych nam osób, czy ten, który elegancko przedstawia się na swojej stronie internetowej, a jego referencje są długie, choć nie wiemy, czy prawdziwe? Ten, który korzysta z dobrego oprogramowania, choć za nie nie zapłacił?

  • Co uznamy dziś za dzieło sztuki – czy nadal jest nim każdy przejaw działalności twórczej jednostki o indywidualnym i oryginalnym charakterze, wytworzony w intencji tworzenia? A nie np. piękny przedmiot stworzony przez program komputerowy i np. drukarkę 3D?

Podsumowanie

W naszych rozważaniach trudno szukać dyscypliny właściwej filozoficznym rozważaniom. Zdajemy też sobie sprawę, jak trudno zdmuchnąć z niej mgiełkę pesymizmu i pozorną niewiarę w pożytki, jakie w naturalny i ewidentny sposób niesie ze sobą postęp techniki. Mamy jednak nadzieję, że przynajmniej niektóre z zadanych przez nas pytań mogą prowadzić do metafizycznych, epistemologicznych i aksjologicznych rozstrzygnięć, ważnych również dla praktyki, w której jak powietrza potrzeba nam – w miejsce ideologii, procedur i instrukcji, które ograniczają zdrowy rozsądek – odniesienia do wartości, wzorców i modeli postępowania. Wiara w postęp cywilizacyjny, możliwy dzięki inteligentnym i niezawodnym maszynom oraz w zbiorową mądrość ich twórców nie powinna bowiem przysłonić nam potrzeby poznania – jak funkcjonuje nasz umysł współpracujący maszyną, jak się uczy, jak radzi sobie z emocjami i gdzie leżą granice ingerencji techniki w nasze życie, pracę, naukę oraz współżycie z innymi ludźmi.

Prowadząc naszą myśl przez meandry spraw, znanych wyłącznie filozofom, spostrzegamy na koniec, iż wspólnym mianownikiem, do którego da się sprowadzić wszystkie opisane powyżej kwestie jest zaufanie. To ono, a raczej jego brak, stanowi osnowę niepewności, wątpliwości i lęków co do autonomii człowieka sprzęgniętego z maszyną. Jeśli nasza intuicja byłaby słuszna, wówczas większość z postawionych powyżej pytań należałoby sprowadzić do jednego – Jak bardzo człowiek może ufać własnemu rozumowi, intuicji i doświadczeniu bez wspierającej go maszyny?Na ile stanowi ona wyłącznie tło i mało istotny w gruncie rzeczy aspekt relacji ze światem?

Jeśli uczynić zaufanie podstawową kategorią rozważań na temat roli technologii inteligentnych w świecie ludzi, łatwiej byłoby chyba o poszukiwanie odpowiedzi opartych na wartościach, tak potrzebnych w subtelnym obszarze edukacji, w której łatwo o moralną pomyłkę, ideologizację działań i postępowanie oparte o procedury. To jednak temat na inny artykuł.

1

 Bolter David J., Człowiek Turinga. Kultura Zachodu w wieku komputera, Warszawa, PIW 1990.

2

 Por. Postman Neil, Technopol. Triumf techniki nad kulturą, Warszawa, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza 2004.

3

 Sidey Myoo, Ontoelektronika, Kraków, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2013.