jakub turmiński & michał chlebiej – 2 dniowe szumne liryki epickie

Kultura i Historia nr 7/2004

jakub turmiński & michał chlebiej
nazwa tomiku: 2 dniowe szumne liryki epickie

bio

Jestesmy opoznionymi dekadentami, chcacymy wyrwac sie spod okowy brutalnego swiata, w gestwinie ktorego gubimy swe nadzieje na lepsze jutro.
Chcemy wyrazic i uzewnetrznic nasze doznania emocjonalne, ktore tkwia w nas od lat…
Odcinamy sie od tych wszystkich efemerydow plonnych, ktorych krotkowzorcza tworczosc moze jedynie wynurzuc niesmialo brew lewa z okowy wszechmiaru egzystencjalizmu.
Bronimy sie przed zdygitalizowanym swiatem w analogowej formie poetyckiej.
Stawaimy czola wyzwaniu, zniszczonego swiata brakiem tworcow prawdziwych.
Chcemy by nasze slowa dorarly do wszystkich nog balamutnych skapanych w nieczystosciach swiata tego.
By w niewypowiedzianym zapedzie mozna wykrzyczec sie na powierzchnie bytu.
Nasza chec zmiany czasoprzestrzeni poezja spiewna krnabrna wynika z naszej przeszlosci – fascynacja plazma kwarkowo-gluonowa wzbudzila w nas bunt. Nie w formie hamiltonianow upatrujemy sensu, a w jedynie zaczynu nakreslajacemu checi zew ku poznaniu.
Jestesmy prostymi jednostkami lubimy hafty kurpiowskie, udzielamy sie przy budowach mostow, trepanujemy warzywa dla relaksu.

Drogi Wacku!

Pobieglem do lasu na grzyby wiosenne
By orzezwic mysli swoje niepochmurne
I wzdycham do zórz rosochatych na wietrze
I podziwiam serdecznosci ówczesnych przepadlisk
Rozpatrzam sie nad losem przodków moich
Strzelistym oblokiem gnebionych pokolen
Sklaniam sie ku walce oschlych korzeni.
Zawzdy powiadam: poplynie rzeka prawdy
Kragla i wieczysta jak kotlin zapadnia
Furkoczaca na wietrze wsród blogich pieleszy
Obudz sie potworze strzegacy milionów
Jako tecza ciemnosci spajajaca przestrzen
Gromadz sie z ziomkami nad topieli brzegiem
Aby czyn pogodny popelnic w zapedzie
Kartoflisk rozlozystych serce me plonace
Nie budz sie tak predko pod pozogi celem
Powiadajac wietrzne slowa kroczac wolno
Nie wspomagaj sie cudzymi slowy
Pomnij na me slowa i pamietaj – Wiecznosc!

piora: meow & turmoll
dnia: podczas pracowni hardwerowej w roku 2000

———————————————

Kadziel podsiebierna opuszcza bezmiar

w bukszpanowym swietle luny polarnej …
smagam sie chroboczac w piekielnej czelusci …
rosposcieram swe skrzydla w oblokach zadz
niemozebnie siegajac by chwycic szum mysli
otoczonych swiezopem blakajacych sie wierzb placzacych
cichych napozor a krzyczacych w niebiosa miedzy wiatru spiewem
trzepoczacy na wietrze swymi pieknymi mysli – oddechem
i spogladam za siebie w otchlani wyrw wieczystych zasiew
i furkoczaca postac na wietrze rozkojaza mnie upojnie
bo to wiecznosci posag tkwiacy we mnie od wiekow przeciez!
Proboje rozgrzac w sobie zar mej duszy w gadzim spiewie
lecz nie moge, nie umiem, zatracilem zmysly w walki pedzie
sprobuje znow, lecz czy znow to nie kolejny prozny trud,
niechec przeplatana z mego wnetrza wrzaskiem usypia i budzi naprzemian
wszelkie mysli latami uspione, budza, chca znow zyc … budza sie
otwieram oczy patrze, wszytko inne, niewypowiedziane, boli!
.. wtem otwiera sie czelusc rosochatych korzeni prawd Twych
cierpienie ku radosci – musze walczyc , wytrwac przeciez!
nie poddam sie, swym ostatnim tchnieniem zdobede swiata cien
chyzo furkoczace w zapedzie ucisnionym mysli przecieraja jawy kres
zatrzymuja sie na chwile, bo poczuc ta mrozaca krew w zylach opoke
jak gdy posrod pieleszy wysuplany czczy sen sie gniewnie jawic raczyl
jakby postac fali wyksztalcila sie z nawskros przeszytego runa
chmurnie wzdrygajac wszelakiemi zmysly, zdala sie o pomste wolac!
Pomsta tak krwawa wylonila sie z potegi uczuc do Twych ostatnich dni
chwil kres wienczoncych a zarazem bytu wszelakiego zaglada bedacymi
jak plachta okrywajaca cierpienia wiecznego znoj wszelaki
tracany ze stron wszelakich nagle czuje sens, pragnien spelnienie
rozpalam sie w goryczy uczuc – toczac sie do Twych nog balamutnych
bo jestem i nic mego istnienia nie jest w stanie przycmic! juz nigdy!

piora: meow & turmoll
dnia: 11,12-05-2004

—————————————————

… fragment rozmowy z jezusem

Jezus
co tam u perłopławów tą porą pokrętną?
Ja
aaa. … takie tam
Jezus
gdzies już słyszałem tę kwestię
Ja
wyrzymajc chęć straceń posród płowej zrękowiny życia mego!
Ja
tak w skrócie
Jezus
to wszystko tłumaczy
Ja
to chyba dam na status – to tak wiele tlumaczy!
Jezus
głębokie, prawda?
Ja
ajakze
Jezus
jako nigeryjskie bagna
Ja
wiosna
Ja
poznym popoludniem
Jezus
skwar sie zewszad saczy
Jezus
…a ja w gumiakach

piora: jezus & meow
dnia: 16-01-2004

Pachruscie sennych przebisniegow lotnych

Rozkojazymy sie do glebi sierpniowej fali zmyslu …
zapadajac sie w radosnego szczekoscisku spiewie.
Plynmy jak okret w niebosklonie mysli Twej wtornej
niczym zrekowina ud wzbierajacych szumnie noca.
Gdy glaszczesz mnie, nie czuje wiele, coraz mniej wrecz …
zasypiam czujnosci nie tracac pozornie i czekam
na swiat tak czule w lazurowym blasku skryty
czekanie to zluda jest, nigdy takowy nie ukazal sie oczom mym
pragne rospostrzec swe skrzdlate nadzieje na mysl wieczna
przebic rozsuplana nic pragnien cielistych w czczym skowycie
ktory tak kwili jak potrzeba spelnienia Mych rokoszy cielesnych,
niebanalnych niewypowiedzianych nigdy bo i mi nie znanych w pelni.
Chcialbym upajac sie tym co noc, niewierny dzien strachem okryl Nas
by sie marzen furkot rozprzestrzenic bez kajdanow zerwanych zdolal
kosmatych niespełnonych wrożb doczekać sie nadszedl czas
predko zaszczepic chce celu won bo parze sie mysla sama o updadku.
Wielu zmogl szarych mysli trud, lecz zawsze wracam do koloru Twego serca
przez purpury won sniezna pragnaca wykreslic szalu mego ostoje
Stram sie rozebrac Twe mysli z skorupy zatechlych pozorow i mod
czystosci slad jakis wewnatrz pozostal przeciez! krnabrny ale zawsze
Weirze w siebi i potrosze w Ciebie, gdyz nie rozloczy Nas nawet cud
bedziemy trwac przysiadlszy nad soba myslami okalajac sie na zawsze!

piora: meow & turmoll
dnia: 2004-05-14

————————————————————

Rozjatrzone gawiedzi przycupniely zmysłowo

Czuje potrzebe tworzenia wsrod blasku spelnienia
Zwiewnym dotykiem przechylam czare mysli wezbranych
Rozochocony gestem szukam wnet zaognienia
Kajam sie ciemiężony, sennych rozkoszy potem zlanych

Tracajac wnet rozpostarte me senne i kruche marzenia
Dotyku pragne i gestow posrod gestwiny ciemnosci
Grajac na lutni rozkoszy niczymw gawedach tchnienia
Uwlaczam bezmiaru kresom plonie me cialo w blogosci!

O pragnieniu, ktorego nigdy nie doswiadczylo me cialo
Wezyr rozpierzchly we mnie wciaz kusi rozkoszy celem
Zawarty pakt oniesmiela me gdyz Ciebie wciaz mi malo
Odkrywam dusze przed Toba radujac sie ptasim trelem

Rozwięzły umiar w dotyku harmonijnie we mnie wrze
Przeradza sie w sile, tarcie, potu pare czuc gniewna
Twe smiale spojrzeniem lakomo rozbiera cialo me
nieokryte wprawdzie – wladze masz niemozebna

Wyrwawszy sie w okowy rozpalona zadza blasku trwa
widze nagle i wyczuwam krew z mych zyl tryskajaca
W placzu westchnienia kresu i konca dobiega ta gra
sam juz nie wiem czy to smierc czy jedynie dusza spiaca

piora: meow & turmoll
dnia: 2004-05-20

——————————————————————————————–
Materiał udostępniany na zasadach licencji
Creative Commons 2.5 Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne

——————————————————————————————–