KiH nr 3/2002
Tomasz Pawelec
Historyk jako społeczny psycho-terapeuta (etyczne przesłanki pisarstwa psychohistorycznego) [1]
Dzisiejsi historycy zdają sobie sprawę z tego, że nie mieszkają w “wieży z kości słoniowej”. Oczywiście nadal wysuwają wartości czysto poznawcze jako te, których realizacji ich własna praktyka badawcza winna służyć przede wszystkim, ale zmuszeni są przyjmować również do wiadomości fakt, że dziejopisarstwo jest także, jak to niegdyś ujął Marceli Handelsman”… systemem prób rozwiązywania zagadnień [dziś – T. P.] nurtujących społeczeństwo, lecz przeniesionych przedmiotowo w przeszłość” [2]. Nie mają zresztą innego wyjścia: socjologowie wiedzy, filozofowie nauki i w ogóle teoretycy humanistyki od dawna przekonująco demonstrują głębokie uwikłanie historiografii w istniejący porządek społeczny i kształt kultury [3]. “Historia to dyskurs władzy” – stwierdził Michel Foucault opisując w swoich wykładach w College de France, jak to na przestrzeni wieków pisarstwo historyków legitymizowało aktualnie istniejące struktury panowania i władzy politycznej [4]. Z kolei Jan Pomorski wyróżnił, obok dostarczania historycznej legitymizacji określonych zjawisk współczesnych (nie tylko ze sfery prawno-politycznej), jeszcze dwie “ramowe społeczne funkcje” historii: waloryzowanie aktualnej działalności praktycznej poprzez odnoszenie jej do przeszłości oraz kształtowanie dynamicznego myślenia historycznego [5].
Zagadnienie społecznej funkcji historii zresztą przewija się od wieków w metahistorycznej refleksji samych historyków, a stanowisko jakie w tej kwestii przyjmuje dany badacz przeszłości jest dobrym wykładnikiem wyznawanego przezeń systemu wartości. Właśnie dlatego problem społecznej funkcji historii stanowić może dogodny punkt wyjścia do studiów nad aksjologią i etyką historyków [6].
Niniejsze rozważania dotyczą więc pewnych aksjologicznych założeń psychohistorii manifestowanych poprzez specyficzne dla tego paradygmatu pojmowanie społecznej funkcji badań historycznych (dokładniej zaś: psychohistorycznych). Wychodzę bowiem z założenia, iż komponenta aksjologiczna, obok przeświadczeń o charakterze ontologicznym i metodologicznym, pozostaje fundamentalnym składnikiem tego co Jerzy Topolski i Jan Pomorski nazwali społeczną świadomością metodologiczną, tj. “rzeczywistością myślową”, która w trybie subiektywno-racjonalnym steruje praktyką badawczą członków danej wspólnoty badaczy [7]. To właśnie odmienności w obrębie podstawowych treści i wymiarów tej świadomości pozwalają na identyfikowanie poszczególnych orientacji, paradygmatów i kierunków badawczych w różnobarwnym pejzażu współczesnego dziejopisarstwa.
Psychohistoria postuluje prowadzenie badań nad przeszłością w oparciu o teoretyczny dorobek psychologii, zwłaszcza zaś psychoanalizy. Dlatego wyraziście wyróżnia się na planie ontologicznym (specyfika psychoanalitycznego oglądu świata i człowieka) oraz metodologicznym (przede wszystkim w związku z kwestią aplikowania kategorii i technik poznawczych psychologii głębi do studiowania dziejów). Rozważając społeczną funkcję historii w ujęciu psychohistorii pragnę wykazać, iż tak samo jest w sferze wartości – psychohistorycy prowadzą swoje dociekania motywowani przekonaniami istotnie odmiennymi od tych jakie spotkać można na terenie akademickiego dziejopisarstwa. Mianowicie często postrzegają oni samych siebie jako społecznych psychoterapeutów, swego rodzaju “uzdrowicieli” zmagających się z pokładami ludzkiego irracjonalizmu oraz potężnymi impulsami agresji i destrukcji, które kształtują historię ludzkości. Innymi słowy swoją praktykę badawczą i jej rezultaty ujmują oni w kategoriach “badania zaangażowanego”, swoistej psychoterapii jednostki i zbiorowości, a także samych siebie.
Rekonstruując nieco dokładniej tego rodzaju przeświadczenia obecne w obrębie psychohistorii, prześledzę również ich genezą oraz wskażę się jak ich obecność wpłynęła na losy tej orientacji w łonie dziejopisarstwa na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.
Geneza
Zastanawiając się skąd wzięły się tak szczególne przekonania aksjologiczne psychohistoryków musimy zwrócić uwagę na powstanie i historię paradygmatu. Jak wiadomo psychohistoria jest potomkiem psychologii głębi – zarówno poprzez stałe odwoływanie się do twierdzeń formułowanych przez Sigmunda Freuda [8] oraz jego zwolenników, jak i przez to, iż w swoim “dziecięcym okresie” pozostawała bez reszty “zanurzona” w ruchu psychoanalitycznym. Wystarczająco tłumaczy to jej “zadłużenie” w stosunku do freudyzmu w sferze teoretyczno-metodologicznej [9]. Ale skąd to powinowactwo etyczno-aksjologiczne? Ostatecznie psychoanaliza i psychohistoria to zupełnie różne przedsięwzięcia, podejmowane w odmiennych celach i należące do innych sfer aktywności ludzkiej. Pierwsza to rodzaj praktyki terapeutycznej, druga zaś to rodzaj działalności poznawczej nastawionej na poznawanie przeszłości. Zgłębiając nieświadome procesy psychiczne swojego pacjenta analityk stara się wyleczyć go “tu i teraz”. Psychohistoryk natomiast pragnie wyjaśniać motywy działań ludzi, którzy już odeszli, a przez to zrozumieć przebieg procesu dziejowego. By wyjaśnić dlaczego psychohistorycy także i w tym wymiarze stali się dziedzicami psychoanalizy trzeba pokazać w jaki sposób charakterystyczna dla lekarzy i terapeutów etyka psychologów głębi mogła przeniknąć w ten nowy obszar zastosowania koncepcji Freuda.
Sigmund Freud był z zawodu oraz wykształcenia lekarzem i zapoczątkował psychoanalizę wtedy, kiedy stwierdził nieskuteczność dotychczasowych sposobów leczenia neurotyków. Bez względu jej na ogromne, zdaniem Freuda, sukcesy poznawcze, dla swojego twórcy pozostawała ona przede wszystkim terapią – “…metodą, za pomocą której leczy się nerwowo chorych” [10]. Konstrukcje teoretyczne autora Objaśniania marzeń sennych, które złożyły się na psychoanalityczna metapsychologię, powstały przecież głównie na podstawie porównawczych analiz gromadzonych latami historii leczonych przezeń przypadków. To gabinet przyjęć był laboratorium Freuda – stwierdzają Ch. Strozier i D. Offer [11]. Tak więc niesienie ulgi cierpiącym pacjentom pozostawało niezmiennie podstawowym celem codziennej działalności ojca psychoanalizy. Stało się naczelną wartością realizowaną przez psychoanalityczną praktykę kliniczną – przytłaczająca większość analityków sprowadzała swoją zawodową aktywność właśnie do przyjmowania kolejnych pacjentów szukających remedium dla swych mentalnych dolegliwości. Poszukiwania poznawcze, konstruowanie i rewidowanie teorii psychoanalitycznej, pociągało tylko nielicznych spośród nich. Analitycy czuli się cząstką profesji medycznej podzielając właściwe dla jej przedstawicieli przesłanki etyczne, które tak zwięźle wyraża przysięga Hipokratesa. Bardzo sprzyjał temu również fakt, że w USA od lat 20-tych XX w. wymagano od psychoanalityków posiadania stopnia lekarza medycyny i faktycznie w przytłaczającej większości rekrutowali się tam oni spośród absolwentów wydziałów medycznych [12].
Medykalizacja psychoanalizy nigdy jednak nie była zupełna. Sam Sigmund Freud, chociaż podchodził do swoich pacjentów (a także swoich odkryć) jako lekarz-terapeuta, nie uważał psychoanalizy, zwłaszcza w późniejszych fazach swojej aktywności, tylko i wyłącznie za gałąź czy element medycyny, której zadaniem ma być po prostu leczenie [13] pewnych, wyraźnie zdefiniowanych stanów chorobowych. Była to dla niego raczej droga poznania i samopoznania – sposób uzyskania przy pomocy analityka głębokiego wglądu w samego siebie i we własne poczynania, prowadzący do wydobycia w jak największym stopniu tkwiącego w człowieku potencjału kreatywności i doskonalenia się. Jej doniosłość zasadza się na “…prawdziwości poznań, jakie zawiera, jakimi obdarza nas, jeśli chodzi o to, co najbliższe człowiekowi, o istotę człowieka i związki, jakie odsłania między różnymi formami jego działalności”. Dlatego staje się ona (potencjalnie przynajmniej) procesem nieskończonym [14]. Wykraczając więc poza pragmatyczne ramy medycyny, psychoanaliza nie musi więc koniecznie pozostawać (a nawet nie powinna!) wyłącznie domeną lekarzy. W swojej autobiografii (1925) i w wydanej wkrótce potem pracy Die Frage der Laienanalyse Freud dowodził, że osoby bez przygotowania medycznego powinny mieć prawo praktykowania psychoanalizy. W znanym liście do Oskara Pfistera wyznał nawet, iż pragnienie “…powierzyć ją osobom uprawiającym profesję, która jeszcze nie istnieje, profesję świeckiego wspomożyciela duszy, który nie musi być lekarzem, a nie może być kapłanem” [15]. Dlatego do końca życia sprzeciwiał się zawłaszczaniu psychoanalizy przez medycynę na kontynencie amerykańskim. Przesłanie to patronowało tym wszystkim, którzy przez kilkadziesiąt lat obowiązywania w USA wspomnianych wyżej restrykcji [16] kwestionowali ich zasadność i starali się utrzymywać jakiś margines odrębności dla ruchu psychoanalitycznego. Wyrazem tego pozostawało sporadyczne trenowanie osób bez wykształcenia medycznego, co niekiedy dopuszczały nieliczne instytuty psychoanalityczne. W ten sposób kompetencje kliniczne oraz funkcjonalnie z nimi powiązana terapeutyczna (czy raczej medyczna) etyka psychoanalizy mogły rozpowszechniać się poza kręgiem lekarzy-psychoterapeutów.
Pozostając zawsze i przede wszystkim rodzajem terapii psychologicznej, psychoanaliza jest jednocześnie szczególną metodą badawczą służącą poznawaniu treści nieświadomych procesów psychicznych oraz regulujących je mechanizmów. W innym rozumieniu to również określona koncepcja (teoria) psychologii człowieka, nad którą pozostaje nadbudowana pewna generalna koncepcja natury ludzkiej – specyficzna wizja świata aspirująca do miana całościowej filozofii człowieka i kultury. Rozwijając tę filozofię już od stosunkowo wczesnych etapów konstruowania psychoanalizy, Freud znalazł w zagadnieniach historii, antropologii i kultury dodatkowy, ważny punkt odniesienia dla swoich refleksji. Przenosząc na ten obszar psychoanalityczne kategorie poznawcze i strategie interpretacyjne, jednocześnie odnosił doń ukrytą za nimi etykę terapeuty. W swoich rozprawach “metapsychologicznych” wielokrotnie posługiwał się psychoanalitycznym wglądem dla diagnozowania niedomagań społeczeństwa jako całości, a nawet projektowania takich czy innych innowacji w sferze kultury. W pracy Kultura jako źródło cierpień zapytywał m.in.: “Skoro bowiem rozwój kultury wykazuje tak daleko idące podobieństwo z procesem rozwoju indywiduum, (…) to czyż nie wolno nam postawić diagnozy, że niektóre kultury – epoki w dziejach kultury czy też być może cała ludzkość – stały się ‘neurotyczne’ pod wpływem dążeń kulturowych? (…) Jeśli zaś chodzi o terapeutyczne zastosowanie tego wglądu, to co nam przyjdzie po nawet najtrafniejszej diagnozie nerwicy społecznej, skoro nikt nie ma aż tak wielkiego autorytetu, by mógł narzucić terapię całej zbiorowości? Mimo wszystkich tych utrudnień możemy jednak spodziewać się, że pewnego dnia ktoś podejmie wyzwanie opracowania takiej patologii wspólnot kulturowych [17]”. Patologie takie “tropił” prawie od początku swej działalności psychoanalitycznej [18]. Dlatego niewątpliwie miał rację Reuben Fine pisząc, iż twórca psychoanalizy “…pokładał wiarę w złagodzeniu losu ludzkiego dzięki analizie, która zapewniana będzie przez świeckich uzdrowicieli duszy” [19]. “W ten sposób – zauważa z kolei Philip Pomper – Freud stworzył podstawę dla psychohistorii w której podmioty działające w historii, grupy, instytucje, ideologie oraz epoki stały się polem zmagań [dla – T. P.] wewnątrzpsychicznych struktur i procesów [20].”
Niektórzy zwolennicy psychologii głębi podjęli te inspiracje i rozwijali krytyczną refleksję nad problematyką kultury i cywilizacji, minionej oraz współczesnej. Zrodziło to bogaty i różnorodny ruch tzw. psychoanalizy stosowanej, wykorzystujący freudowskie kategorie jako narzędzie poznawcze poza gabinetem przyjęć pacjentów. To jej przedstawicielom w największym stopniu zawdzięczamy to, że psychoanalityczne koncepcje, teorie i pojęcia już dawno temu przestały być intelektualną “własnością” środowiska profesjonalnych analityków (terapeutów) stając się jednym z ważniejszych elementów kulturowego uniwersum współczesności [21]. Myśl freudowska uzyskała więc możliwość przeniknięcia w obręb dyskursu filozofii czy myśli społecznej i zademonstrowania tam szerokich możliwości interpretacyjnych jakie zaoferowała psychologia głębi. Tak więc niezależnie od refleksji uprawianej w tym zakresie przez praktykujących analityków, mniej lub bardziej wyraźnie zaznaczone koncepcje i wątki psychoanalityczne (lub co najmniej odniesienia do psychoanalizy) znaleźć można w wielu XX-wiecznych prądach intelektualnych. W niektórych wypadkach tezy psychologii głębi (w sensie zakładanej przez nią metapsychologii) stanowiły znaczący komponent lub podstawę refleksji teoretycznej tych czy innych myślicieli np. w zakresie filozofii dziejów czy teorii społecznej. W tym kontekście wymienia się zwykle twórczość Normana O. Browna, propozycje niektórych autorów z kręgu tzw. szkoły frankfurckiej [22] (przede wszystkim Herberta Marcuse’a) czy też myśl Ericha Fromma, Karen Horney oraz Jacquesa Lacana. Z nowszych autorów można wymienić np. Alexandra Mitscherlicha czy Christophera Lascha. Rozważania niektórych z nich mieściły się jeszcze w pojęciu psychoanalizy stosowanej (ponieważ ich twórcy byli praktykującymi psychoanalitykami), innych zaś już nie. Zazwyczaj odnajdujemy w nich charakterystyczną dla psychoanalizy postawę terapeutyczną. Np. Herbert Marcuse, uznając za trafną zasadniczą tezę Freuda, w myśl której europejska kultura i cywilizacja fundowana jest na zdławieniu podstawowych, popędowych potrzeb człowieka zapytywał czy “…jest możliwa do przyjęcia koncepcja cywilizacji nierepresywnej, opartej na gruntownie odmiennym doświadczeniu istnienia, całkiem odmiennej relacji między człowiekiem a przyrodą i zupełnie odmiennych więziach egzystencjalnych?” [23]. Wierzył, że to właśnie dyskurs psychoanalityczny, jako podstawa dla formułowania teorii krytycznej, otwiera przestrzeń teoretyczną dla tego rodzaju rozważań [24].
Zdaniem Philipa Pompera charakterystyczne dla tych myślicieli zaabsorbowanie kwestią naprawy (“uleczenia”) współczesnego społeczeństwa, “wpisywało” ich w długą tradycję europejskiej “inteligencji” obejmującej “…tych członków (…) klas wykształconych którzy łączą postępowe czy awangardowe ideologie z aktywizmem” [25]. W praktyce prowadziło to często do powiązania takiej refleksji z lewicową, marksizującą (czasem wprost marksistowską) krytyką i myślą społeczną – czego klasycznym przykładem pozostają właśnie pisma frankfurtczyków.
Tak więc fakt, że psychohistoria odwoływała się do tradycji o takim właśnie charakterze spowodował, że określone przeświadczenia aksjologiczne musiały znaleźć się w obrębie założeń wyznawanych przez tę społeczność. Zresztą Pomper wprost zaliczył myślicieli pokroju Marcuse’a i Browna do rzędu psychohistoryków, a i sami przedstawiciele tego kierunku nie raz wyrażali świadomość własnego “zakorzenienia” w, jak to czasem określano, “terapeutycznej kulturze współczesnej”, mocno przesiąkniętej ideami psychologii głębi [26].
Psychohistoria jako psychoterapia: Z pomocą zbiorowości
Terapeutyczna misja psychohistorii była przez jej przedstawicieli różnie dookreślana w zależności od konkretnego kształtu przekonań składających się na ich świadomość metodologiczną. Również nie wszyscy psychohistorycy wypowiadający się na tematy teoretyczno-metodologiczne skłonni byli tę kwestię podejmować. Szczególnie istotne było to, do którego z odłamów ruchu określony badacz przynależał.
Idea terapeutycznej funkcji psychohistorii jest więc najobszerniej i najdobitniej formułowana w myśli metodologicznej “radykalnych” psychohistoryków – tzn. środowiska skupionego wokół “The Journal of Psychohistory” oraz International Psychohistorical Association (IPA). Jego lider, Lloyd deMause, stale podkreśla, że “…psychohistoria jest nauką [uprawianą – T. P.] w pośpiechu, ścigającą się z gwałtownie narastającą zdolnością człowieka do zniszczenia samego siebie…” [27]. Zważywszy na stopień ludzkiego irracjonalizmu, skalę agresywności oraz destruktywności człowieka, które przenikają zarówno wydarzenia minione, jak i to co dzieje się na naszych oczach, psychohistoria jako nowa nauka winna być – twierdzi – ni mniej ni więcej tylko “przedłużeniem i rozwinięciem psychoterapii”. Powinno się ją wykorzystywać np. do studiowania postaci aktualnych przywódców politycznych (pod kątem wychwycenia możliwych zagrożeń wynikających z patologicznych cech ich osobowości), konstruowania typologii przeważających w społeczeństwie rodzin (z myślą o ustalaniu jakimi rodzajami zachowań – zwłaszcza w sferze politycznej – skutkuje dzieciństwo w rodzinach określonego rodzaju) czy analizowaniu znaczących wydarzeń życia politycznego w kategoriach (nieświadomego) procesu grupowego i dynamiki nieświadomej, irracjonalnej fantazji zbiorowej [28]. Wielu jego zwolenników tu właśnie odnajduje zarówno istotę uprawiania tej profesji (“W istocie rzeczy nasza rola pod wieloma względami przypomina rolę lekarza” [29]), jak i społeczno-subiektywną rację dla jej praktykowania. Jak bowiem podkreślają S. Rosennman oraz I. Handelsman, “…przeciwprzeniesieniowa fantazja tęsknoty do rehabilitowania społeczeństwa (…) jest głównym czynnikiem dynamicznym przyciągającym badaczy do psychohistorii i motywującym ich do wytężonej pracy” [30]. Znajdujemy więc tutaj wyjaśnienie dla faktu, że tak znaczący odsetek członków IPA stanowią pracownicy socjalni, lekarze i psychoterapeuci zaangażowani w różne rządowe i społeczne programy pomocy rodzinie, ofiarom przestępstw, walki z przemocą i nienawiścią itp., a także prowadzący prywatną praktykę w tym zakresie. W przekonaniu wielu z nich psychohistoria wydaje się być nie tyle nową dziedziną studiów w sferze badania przeszłości, ile bardziej radykalnym wcieleniem psychoanalizy stosowanej – dyscypliną, w której fundowany na psychologii głębi wgląd w dynamikę życia społecznego łączy się bezpośrednio z praktycznym działaniem na rzecz usuwania zła nękającego współczesne społeczeństwo: przemocy, nienawiści oraz nietolerancji wraz z jego “korzeniem” – opresywnymi praktykami wychowywania dzieci, które, jak się podkreśla w tym środowisku, pozostają nadal na porządku dziennym [31]. Jak więc trafnie to ujął jeden z “radykalnych” psychohistoryków, w piśmiennictwie tym widoczne jest przeświadczenie, że “…podchodzimy do naszego przedmiotu jak terapeuci, myśląc klinicznie i wyobrażając sobie, iż nasze wysiłki przyniosą terapeutyczny efekt człowiekowi i społeczeństwu” [32].
Nawet pobieżny przegląd kolejnych roczników “The Journal of Psychohistory” pokazuje, że istotnie przeważająca część aktywności przejawianej przez jego współpracowników skoncentrowana jest na realizacji tego programu [33]. Zamieszczane tam studia i rozprawy historyczne (a więc nastawione na badanie i wyjaśnianie motywacji ludzkiej w przeszłości) ilościowo wyraźnie ustępują opracowaniom poświęconym takiej tematyce jak:
- dokumentowanie maltretowania i molestowania seksualnego niemowląt oraz dzieci zarówno w dawnych społecznościach i epokach historycznych, jak też współcześnie. Wiążą się z tym dociekania nad historyczną zmiennością modeli rodzicielstwa [“modes of parenting”] oraz praktyk wychowywania dzieci – w myśl ujęcia deMause’a pojmowanych jako podstawowa zmienna niezależna procesu historycznego;
- interpretowanie ważniejszych (a raczej bardziej “nagłośnionych medialnie”) zjawisk ze sfery polityki, gospodarki i życia codziennego, jak również różnorodnych wytworów kultury masowej, nastawione na ujawnianie agresywnych i lękowych fantazji nieświadomie motywujących zachowania i reakcje emocjonalne zbiorowości;
- interpretacja określonych decyzji bądź zachowań postaci życia publicznego (przede wszystkim polityków), najczęściej w kategoriach wpływu określonych doświadczeń dzieciństwa.
Drugie spośród wyżej wymienionych zagadnień reprezentuje chyba najbardziej ewidentny przykład wysiłków o charakterze terapeutycznym. Tutaj radykalni psychohistorycy starają się odsłaniać tzw. “fantazje zbiorowe” [“group fantasies”] – nieświadome regresywne uczucia i emocje podzielane przez członków danej grupy czy zbiorowości dotyczące tejże zbiorowości, sytuacji, w jakiej się ona znajduje, jej relacji względem innych zbiorowości, relacji danego członka do całej zbiorowości, jej przywódcy itd. . Podobnie jak analityk, który usiłuje odsłonić wyparte uczucia, emocje i doświadczenia swojego pacjenta w celu usunięcia symptomów nerwicy, psychohistorycy ci starają się ujawnić owe zbiorowe fantazje w celu zrozumienia – a nawet przewidywania – nie tylko przemian nastrojów, lęków i oczekiwań społecznych, ale także możliwych zachowań przywódców oraz innych jednostek działających jako osoby delegowane [36] przez daną grupę lub zbiorowość. Wierzą, iż w ten sposób byłoby można uczynić bardziej racjonalnymi ludzkie zachowania [37].
Bardziej może subtelne i pogłębione sformułowanie terapeutycznej funkcji psychohistorii znajdujemy w publikacjach niektórych psychohistoryków o przygotowaniu klinicznym, którzy “przeszli” na jej terytorium z obszaru psychologii, ale pozostali zdystansowani w stosunku do teoretycznych propozycji “radykałów”. W szczególności zwracają tutaj uwagę koncepcje Roberta J. Liftona, wieloletniego animatora tzw. “the Wellfleet Group”, w ramach której spotykali się tacy myśliciele jak Erik Erikson, Kenneth Keniston, Philip Rieff czy Alexander Mitscherlich aby – jak to ujął sam Lifton w przedmowie do tomu zawierającego wybrane, wczesne teksty grupy – “…zmagać się z nieustanną dialektyką reakcji na przytłaczające wydarzenia krajowe i międzynarodowe końca lat 60-tych i początku 70-tych oraz szczegółowej debaty teoretycznej. Nasze wieczorne spotkania (…) poświęcone były takim kwestiom jak zamieszki na uniwersytetach, procesy podejmowania decyzji w odniesieniu do wojny w Wietnamie, związki pomiędzy [procesami -T. P.] norymberskimi i [procesem w sprawie – T. P.] My Lai, program podboju kosmosu czy wybory prezydenckie w 1972 r.” [38]. Swoista mieszanina postawy poznawczej i terapeutycznej jest wyraźnie dostrzegalna w artykułach i zapisach dyskusji, które znalazły się w tym wydawnictwie.
Jeśli zaś chodzi o samego Liftona, to nie bez racji zauważano, iż “…studiował on w sposób bardziej systematyczny aniżeli jakikolwiek inny wybitny psychohistoryk traumatyczne momenty, które (…) doprowadzają odrętwiałą psyche [ofiary – T.P.] do (…) śmierci za życia”. Wiąże się to z właściwą temu autorowi oryginalną koncepcją procesu psychospołecznego. Szczególnie istotne znaczenie przypisuje on tutaj wyobraźni [imagination] jako specyficznie ludzkiej zdolności, dzięki której możemy tworzyć kulturę i egzystować w jej ramach. Odbywa się to za pośrednictwem rozwijania systemów symbolicznych oraz złożonych zespołów wyobrażeń [imagery], a podstawą ich dynamiki jest stale obecna w ludzkim myśleniu dialektyka podstawowej symboliki, tzn. tej dotyczącej śmierci oraz trwania i kontynuacji życia. Pozostaje ona powiązana z doświadczeniami życiowymi jednostek ludzkich i wyznacza przebieg tego co Lifton nazywa “procesem psychoformatywnym” [psychoformative process], który w jego ujęciu oznacza proces rozwoju ludzkiej kreatywności i witalności, zarówno na poziomie indywidualnych jaźni, jak i w odniesieniu do całych zbiorowości [39]. W swych badaniach koncentruje się on na studiowaniu tzw. wspólnych motywów (idei) [shared themes] czyli kluczowych traumatycznych doświadczeń podzielanych przez zbiorowości uwikłane w takie czy inne wydarzenia dziejowe [40], albowiem tego rodzaju doświadczenia o przemożnej sile (jak Hiroszima, wojna wietnamska, ludobójstwo i panowanie reżymów totalitarnych) stopują wspomniany wyżej proces, doprowadzając do “psychicznego odrętwienia” [psychic numbing][41] ofiar. Wtedy w ich psychice zaczyna dominować symbolika śmierci, a przede wszystkim zanika lub zostaje silnie zaburzona zdolność twórczej adaptacji do rzeczywistości, a nieraz wręcz zdolność odczuwania emocji czy uczuć. Lifton podkreśla, że to właśnie współczesność w bezprecedensowy sposób przyniosła doświadczenia tego rodzaju: “W każdej epoce człowiek staje w obliczu wszechogarniającego zagadnienia, które nie daje się zwalczyć, ale z którym trzeba się jednak zmagać. (…) Aktualnie jest nim nieograniczona stechnicyzowana przemoc i absurdalna śmierć. Czynimy słusznie rozpoznając zagrożenie i analizując jego składniki. Wszelako potrzebujemy pójść dalej, stworzyć nowe psychiczne i społeczne formy pozwalające nam odzyskać nie tylko nasze technologie ale i nasze własne wyobraźnie dla służby na rzecz trwania oraz kontynuacji życia” [42]. Tylko w ten sposób możliwe jest przywrócenie twórczej dialektyki symboliki życia i śmierci. Tak więc uprawianie badań psychohistorycznych jest dla Liftona wyrazem społecznego zaangażowania [advocacy], “…w którym rygorystyczne intelektualnie poszukiwanie naukowe połączone jest z zaangażowaniem w szersze zasady społeczne” [43]. W ten sposób “psychohistoryk, jako kreatywny ocalony [bo przecież dzisiaj każdemu choćby symbolicznie przysługuje ten status – wszyscy bezpośrednio lub pośrednio spotykamy się z doświadczeniem zagłady – T. P.], rzecznik i terapeuta społeczności staje się narzędziem twórczego procesu formatywnego, który naprawia załamania i przekształca doświadczenie w odnowioną witalność” [44]. Innymi słowy – jak to ujmuje Ochinowski – pozwala ludziom “oswajać i ujarzmiać” ich własną historię [45]. Logicznym zaś dalszym ciągiem takiego pojmowania społecznej misji psychohistoryka jest czynna działalność R. Liftona w organizacjach czy stowarzyszeniach dążących do zapobiegania destrukcyjnym i traumatyzującym ludzkość zjawiskom, takich jak Physicians for Social Responsibility czy International Physicians for the Prevention of Nuclear War.
Podobnie rzecz się ma zresztą z wieloma innymi prominentnymi przedstawicielami psychohistorii o psychologicznych czy psychiatrycznych “korzeniach” i przygotowaniu klinicznym. Chętnie angażują się oni w różne publiczne inicjatywy tego rodzaju, nawet na polu dyplomacji międzynarodowej oraz wielkiej polityki. Jeśli chodzi o te ostatnie to niewątpliwie jednym z ciekawszych przykładów mogłaby być działalność Vamika Volkana, dyrektora Center for the Study of Mind and Human Interactions [46], który w ramach funkcjonującej pod egidą b. prezydenta USA Jimmy’ego Cartera Międzynarodowej Sieci Negocjacyjnej [International Negotiating Network] poszukuje rozwiązań dla (niekiedy bardzo zastarzałych) konfliktów etnicznych w różnych rejonach globu. “Tym co nas naprawdę interesuje – podkreśla – jest redukowanie napięć etnicznych. Używając modelu medycznego można powiedzieć, iż próbujemy dokonać szczepienia by powstrzymać dalszy rozwój choroby. Z powodu przeszłych znaczników [markers] historycznych, psychologiczne aspekty etnicznych bądź innych zbiorowych konfliktów sprzyjają [tworzeniu się – T. P.] silnych barier. Jeśli udałoby się nam jakoś zmodyfikować te bariery to bylibyśmy w stanie “zaszczepić” przeciw przyszłemu konfliktowi oraz otworzyć możliwość dla komunikowania się skonfliktowanych grup poprzez wyeliminowanie trucizny z ich wzajemnych stosunków” [47].
Psychohistoria jako psychoterapia: w gabinetach uczonych
Rezultaty dociekań psychohistorycznych mogłyby zatem – jak twierdzi wielu jej zwolenników – w jakimś stopniu łagodzić brzemię nękających społeczeństwo lęków i konfliktów psychicznych. Ale terapeutyczna funkcja psychohistorii – tak w każdym razie uważają niektórzy z nich – bezpośrednio odnosi się również do metodologii badania historycznego. Przenoszenie w obręb dziejopisarstwa modelu terapeutycznego – pojęć klinicznych i technik poznawczych psychoanalizy – wzbogaca kwestionariusz badawczy historyka. Zyskuje on możność wzięcia pod uwagę i właściwej interpretacji takich materiałów jak czynności pomyłkowe swoich bohaterów, ich quasi-swobodne skojarzenia, sny itp. Te dla dziejopisarstwa nieistotne zwykle dane zyskują nowe i niekiedy doniosłe znaczenie w oczach psychohistoryka [48]. Terapeutyczny wymiar posiada także kwestia wyboru przezeń przedmiotu badania: “…twórczy wysiłek – zauważa Howard Feinstein – często wyłania się z bardzo osobistych konfliktów, które poszukują środków wyrazu. (…) chociaż zacząłem moją pracę nad [Williamem – T.P.] Jamesem ‘przypadkowo’, rychło bardzo intensywnie zaangażowałem się osobiście, albowiem zarówno James jak i ja sam mieliśmy trudności z wyborem powołania i miałem nadzieję, że akceptując dyscyplinę wyobrażeniowego uchwycenia jego przeszłości, będę w stanie sprecyzować swoją własną teraźniejszość i przyszłość” [49]. Analogicznie, przesłanki studiów Erika Eriksona nad postaciami religijnych przywódców i geniuszy odnajdowano m.in. w jego własnych problemach z poszukiwaniem tożsamości [50].
Kliniczna “wrażliwość” psychohistoryka – pochodna jego terapeutycznego nastawienia (i kompetencji [51]) pozwalałaby mu również rozpoznawać i analizować jego subiektywne, częściowo nieświadome nastawienia wobec badanych zjawisk – odpowiednik analitycznego przeciwprzeniesienia. Peter Loewenberg podkreśla ich poznawczą wartość w badaniu historycznym: pozwalają “wyławiać” konfliktowy (czytaj: istotny) materiał w ramach studiowanego fragmentu przeszłości [52].
Kwestia poszerzenia możliwości poznawczych historiografii jaką otwiera terapeutyczny, psychoanalityczny wgląd ma zresztą bardziej ogólny wymiar. Psychohistorycy niekiedy zarzucają przedstawicielom tradycyjnych dyscyplin akademickich programowe bądź nieświadome (co w tym momencie wychodzi na jedno) unikanie takiej czy innej problematyki (niekoniecznie zresztą psychologicznej), względnie ujmowanie jej w “zdystansowany” i “zobiektywizowany” (czytaj: zniekształcony) sposób. Miałoby to być rezultatem działania psychologicznych mechanizmów obronnych zarówno na poziomie osobowości indywidualnych badaczy, jak i na poziomie paradygmatów, orientacji i całych dyscyplin nauki. Takie pomijane – niekiedy o istotnym znaczeniu – zagadnienia mogłyby bowiem wywoływać lęk, angażować emocjonalnie, zmuszać do bolesnego nieraz wglądu w świat osobistych doświadczeń, obaw, fobii. Tym samym utrudniałyby lub uniemożliwiały utrzymywanie emocjonalnego dystansu do studiowanych zjawisk – psychologicznie bezpiecznej postawy “obiektywnego” czy “neutralnego” badacza, która, jak się zazwyczaj uważa, powinna charakteryzować przedstawiciela akademickiej nauki [53]. Henry Lawton w związku z tym zauważa: “Tradycyjne dyscypliny naukowe okazują się oczekiwać od psychohistorii by przetwarzała ona materiał wzbudzający lęk, którym one same nie są w stanie się zajmować i zwracała go w taki sposób, który pozwalałby na lepsze zrozumienie świata. Poprzez ujmowanie wzbudzającego lęk materiału i czynienie go mniej zagrażającym, pomagamy tradycyjnym badaczom w reintrojektowaniu tego materiału w mniej niepokojącej formie. Ponadto zagadnienia jakie podnosimy, konteksty jakie zgłębiamy często wyrastają ze skrywanej próby wyobrażeniowego zmieniania przeszłości na lepsze” [54]. Tak więc psychohistoryk byłby w stanie “leczyć” nie tylko społeczeństwo, ale i naukę, tzn. wyniki jego dociekań oddziaływałyby terapeutycznie w tym sensie, iż “otwierałyby oczy” przedstawicielom tej ostatniej na takie cechy czy aspekty rzeczywistości, które do tej pory pozostawały niedostrzegane, pomijane, negowane i wypierane w praktyce badawczej z przyczyn pozapoznawczych – albowiem nieświadomie wywoływały lęk. Ponownie dostrzegamy tu wyrazistą analogię z psychoanalityczną terapią neurotyka, w której przecież chodzi właśnie o uzyskanie przez pacjenta wglądu w świat zepchniętych do nieświadomości własnych przeżyć, doświadczeń i emocji. Przepracowanie ich pod kierunkiem analityka redukuje poziom lęku i umożliwia jednostce bardziej realistyczne, twórcze funkcjonowanie w rzeczywistym świecie [55]. Podobnie “przepracowywanie” przez psychohistorię ustaleń badawczych historii, antropologii i innych nauk humanistycznych miałoby otwierać przed nimi perspektywę głębszego wglądu w kulturę i dokonania człowieka [56].
Krytyka
Terapeutyczna postawa reprezentowana przez przedstawicieli psychohistorii spotkała się z licznymi głosami sprzeciwu płynącymi spoza środowiska oraz – co szczególnie godne uwagi – formułowanymi także wewnątrz psychohistorycznego paradygmatu. W szczególności skrajne jej postaci (wraz z towarzyszącą im aurą mesjanistycznego posłannictwa niesionego rzekomo przez psychohistoryków, którą chętnie epatuje np. L. deMause) bywa niekiedy przedmiotem krytycznej debaty nawet wśród “radykalnych” przedstawicieli tego kierunku. W ramach swoistej “autoanalizy” próbują oni ujawniać irracjonalne fantazje zbiorowe własnego środowiska, w szczególności znajdując wśród nich właśnie “fantazję terapeutyczną” i “fantazję millenaryjno-mesjanistyczno-apokaliptyczną” [57]. “Być może psychohistoria – stwierdza ostrożnie Henry Lawton [58] – (…) jest w stanie jakoś przyczynić się do ułatwienia wyboru przywódców bardziej psychogenicznie zaawansowanych, tym samym przyczyniając się do uratowania świata od totalnego zniszczenia. (…) Ponieważ takie przekonania nie są bez reszty nierealistyczne [podkr. – T. P.], można ewentualnie zrozumieć, iż niektórzy psychohistorycy żywią się millenaryjnymi fantazjami. Wszelako tego rodzaju przekonania mogą być także wybujałe, naiwne oraz utopijne i należy postępować z nimi ostrożnie by [rzecz – T. P.] pozostała we właściwej perspektywie. Czy posiadanie takich millenaryjnych nadziei jest złe dla psychohistorii? Tak, jeśli pozwolimy sobie zniżyć się [do poziomu – T. P.] proroków apokaliptycznej zagłady świata; nie, jeśli uznamy, że psychohistoria będąc pomocną, świata jednak nie zbawi [podkr. – T. P.]” [59]. W samej rzeczy, wielu psychohistoryków mocniej związanych z uniwersytetami czuje się zagrożonych w swojej tożsamości akademickiego uczonego przez ideę badania zaangażowanego, zwłaszcza łączonego z szerszym aktywizmem społeczno-politycznym. Niektórzy z nich sugerowali nawet, że w jakiś sposób należałoby “nałożyć hamulce” na takie próby i że “nieuprawnione analizy” [“wild analyses”] wraz z “nieodpowiedzialnymi przewidywaniami” czynione zwłaszcza przez deMause’a i jego zwolenników mogłyby obniżyć rangę psychohistorii [60].
Zastrzeżenia też wzbudziła praktyka naśladowania modelu postępowania klinicznego w badaniu psychohistorycznym. W swej krytyce Fred Weinstein i Gerald Platt zauważali np., że “terapia psychoanalityczna zachodzi w wyjątkowych, specjalnie przygotowanych warunkach, rozmyślnie tak zorganizowanych aby wywołać oznaki konfliktu wewnątrz-psychicznego i aby ów konflikt zbadać w celu wyjaśnienia jego symptomów. Normalne aspekty rozwoju czy też zdolność jednostek do realistycznego działania w życiu codziennym mają tylko marginalne znaczenie w sytuacji psychoanalitycznej. Zatem ‘sytuacja analityczna jest sztuczna, nierealna…'” [61]. Tak więc, powiadali, formułowane w odniesieniu do niej strategie poznawcze, w szczególności te fundowane na istnieniu zjawiska przeniesienia (np. wolne skojarzenia), nie mają racji bytu w badaniu psychohistorycznym. To ostatnie dotyczy ludzkich zachowań w świecie realnym gdzie przeniesienie nie występuje, zaś przypadki nieświadomej regresji zawsze współwystępują z lepiej lub gorzej zachowywaną zdolnością do realistycznego działania. Weinstein i Platt argumentowali ponadto na rzecz traktowania twierdzeń psychoanalizy po prostu jako pewnej (płodnej poznawczo) teorii, czyli jako zbioru “gotowych” twierdzeń systematycznie opisujących określony aspekt rzeczywistości, którą może w swoich dociekaniach aplikować każdy zainteresowany uczony. Kwestionowali tym samym znaczenie i wartość klinicznego przygotowania w pracy badawczej psychohistoryka [62]. Ta ostatnia konkluzja podzielana jest naturalnie przez tych krytyków z wewnątrz środowiska psychohistorycznego, którzy pragnęliby aby miejsce psychoanalizy jako zaplecza teoretycznego psychohistorii zajęły koncepcje np. psychologii poznawczej – jako rezultat praktyki badawczej akademickich psychologów pozostają w zasadzie “wyprane” z bezpośrednich odniesień terapeutycznych.
O wiele większy sprzeciw idea terapeutycznej funkcji psychohistorii wywołała “na zewnątrz”. Rozpoznając trafnie, że “ostatecznie praca Eriksona [Young Man Luther – T. P.] jest nie tyle biografią co naszkicowaniem terapeutycznej możliwości” historyk Richard Ellmann ironicznie zauważał, iż “nie ma wątpliwości”, że “pośmiertna terapia pomogłaby niemałej liczbie zmarłych” [63]. Podobne głosy można by cytować w nieskończoność. Jacques Barzun, najbardziej wymowny krytyk psychohistorii w łonie dziejopisarstwa, demaskował i wyśmiewał jej naiwną wiarę w twórczą moc rozumu ludzkiego i możność sterowania historią. W chórze krytyków wyraziście brzmiał głos Davida Stannarda, który zauważał, że przede wszystkim to sama psychoanaliza zawodzi jako terapia, cóż więc mówić o psychohistorii [64].
Siła krytycznych wystąpień sugeruje, że idea terapeutycznej funkcji psychohistorii okazała się kłopotliwa – zarówno dla niektórych uprawiających ja badaczy, jak i dla szerszych kręgów akademickich. Stąd wysiłki na rzecz stłumienia i zanegowania tego składnika profesjonalnej tożsamości psychohistoryka. Na przykład w studium The Psychiatrist As Psychohistorian, wydanym pod egidą (i na specjalne zamówienie) Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, autorytatywnie stwierdzono, iż studia psychobiograficzne i psychohistoryczne dotyczące współczesności (a więc osób żyjących) grożą naruszeniem prywatności zainteresowanych [65]. Powołując się na rzeczywiste przykłady manipulacji wynikami oraz autorytetem badań psychologicznych czy psychoanalitycznych ostrzegało, iż w wypadku prowadzenia badań “zaangażowanych” psychohistorykowi nazbyt często nie udaje się “…wznieść ponad poziom osobistych wartości i politycznych uprzedzeń. (…) Można przypuszczać, że w pewnych przypadkach mogą one [takie badania – T. P.] szkodzić interesowi publicznemu” [66]. Chociaż werbalnie raport podkreślał poznawcze wartości wszelkich dociekań psychohistorycznych jako “poszerzających wiedzę ludzkości” i wystrzegał się jednoznacznych negatywnych konkluzji, to wyraźnie wydawał się preferować badania skoncentrowane wokół postaci i zagadnień z przeszłości – jako z natury rzeczy bardziej “zdystansowane”. Optował więc na rzecz psychohistorii jako kolejnej “chłodnej”, akademickiej dyscypliny, która realizując określone wartości poznawcze trzyma się z dala od bieżących zawirowań i wypadków [67]. Takie ostrzeżenia i napomnienia pozostawały w zgodzie z poglądami tych wszystkich, którzy starali się bezpiecznie “zakotwiczyć” psychohistorię w obrębie nauki uniwersyteckiej. W szczególności odnosiło się to do tych jej przedstawicieli, którzy przeszli do niej z terenu historiografii i pragnęli ją uprawiać jako składową dziejopisarstwa, w zgodzie z właściwymi dla tej ostatniej ideałami krytycyzmu i obiektywizmu. Nic dziwnego więc, że podobne nastawienie odnajdujemy często w tekstach metodologicznych psychohistorii, które wyszły spod pióra zawodowych historyków. Thomas Kohut pisał np.: “Pisząc na temat zjawisk psychologicznych w dziejach historyk nie powinien polegać na metodzie psychohistorycznej, ani na niczym nie podbudowanej spekulacji psychologicznej. Zajmując się psychologicznym wymiarem dziejów, historycy winni stosować takie same rygory naukowości, jakie stosują podczas pisania na temat innych aspektów przeszłości. (…) Innymi słowy, historyk powinien pisać (…) ‘historię przesiąkniętą psychoanalizą’ – historię rozumiejącą ludzi, psychologicznie wyrafinowaną, ale historię, która jest historyczna aż do głębi swej istoty. (…) Psychohistoria będzie historią, psychohistorycy zaś znów będą historykami” [68]. Terapeutyczny wymiar aktywności psychohistoryka właściwie tam nie istnieje.
Ostatecznie więc przyjmowanie tożsamości zawodowego historyka – a więc zdystansowanego, “obiektywnego” badacza przeszłości – prowadzi do tłumienia i wypierania “konkurencyjnej” tożsamości badacza-terapeuty [69]. Fakt ten tłumaczy nam dlaczego problematyka terapeutycznej funkcji psychohistorii pozostaje domeną przede wszystkim tych jej przedstawicieli, którzy (1) pozostają słabiej związani z nauką uniwersytecką i (2) posiadają kompetencje kliniczne – im silniejsze więzi z akademickim dziejopisarstwem odczuwał dany psychohistoryk, tym mniej skłonny był uwzględniać to zagadnienie w swojej refleksji metahistorycznej. Ewidentnie było ono jednym z najmniej wygodnych składników intelektualnego bagażu, jaki psychohistoria odziedziczyła po psychologii głębi – zagrażającym samym podstawom powszechnie uznawanego ethosu akademickiego historyka. Nic dziwnego więc, że ci historycy, którzy zostali psychohistorykami i dążyli do pełnego zalegalizowania psychohistorii w ramach historiografii pragnęli je “schować pod korcem”. Zadanie takie było jednak niewykonalne i dlatego właśnie w oczach wielu reprezentantów naukowego establishmentu psychohistoria zawsze pozostawała “podejrzana” – jako dyscyplina programowo “zaangażowana” w “ulepszanie” zastanego porządku. W związku z tym nieuchronnie stała dla nich nurtem na trwałe związanym z tradycjami lewicowych ruchów społecznych i kontestacji politycznej lat 1960-tych, a także 1970-tych. Historyk James Walkup trafnie uchwycił tę postawę: “Zapytajcie historyka w środkowym okresie kariery o wspomnienia odnośnie głośnych dni psychohistorii to najprawdopodobniej ujrzycie go (lub, rzadziej, ją) występującego ze swojej zdystansowanej, zawodowej roli. Będzie bohatersko walczył by powstrzymać grymas (…). Zasadnie czy nie, dzisiejsze odczucia odnośnie psychohistorii nakładają się na odczucia odnośnie [dekady] lat 60-tych tak, że trudno je rozdzielić. Oddani wyznawcy ethosu dekady wyszli z niej zgorzkniali, rozgoryczeni albo wciąż uwikłani w walkę. Ci, którzy mu się sprzeciwiali patrzyli z tryumfem albo z ulgą jak był porzucany…” [70]. Tak więc terapeutyczne nastawienie psychohistoryków w istotny sposób przyczyniło się, po początkowych głośnych sukcesach psychohistorii, do trwałej marginalizacji tego kierunku w ramach akademickiej historiografii. Jednocześnie, paradoksalnie, właśnie owo nastawienie pozwoliło jej rozwijać się poza strukturami świata akademickiego przyciągając do niej liczne zastępu ludzi pragnących nie tylko poznawać ale i zmieniać na lepsze świat oraz występujące w nim relacje międzyludzkie.
PRZYPISY
Niniejszy tekst stanowi rozbudowaną wersję referatu wygłoszonego przez autora na międzynarodowej konferencji “Ethics and Historiography”, która odbyła się w Krakowie jesienią 2001 r..
[2]
Marceli Handelsman: Historyka, Warszawa: Gebethner i Wolff, 1928 s. 284.
[3]
Jako dobre wprowadzenie do nowszych ujęć tego rodzaju problematyki może posłużyć praca Andrzeja Zybertowicza: Przemoc i poznanie: Studium z nie-klasycznej socjologii wiedzy, Toruń: Wyd. UMK, 1995.
[4]
Michel Foucault: Trzeba bronić społeczeństwa. Wykłady w College de France, 1976, Warszawa: Wyd. KR, 1998 s. 74, passim.
[5]
Jan Pomorski: “Społeczna funkcja historii” – analiza kontekstów znaczeniowych pojęcia, (w:) Jan Pomorski, Zygmunt Mańkowski (red.): Społeczna funkcja historii a wspóczesność, Lublin : Wyd. UMCS, 1985 s. 16-17.
[6]
Konstruując pojęcie ideału nauki historycznej Jerzy Topolski określił go jako przekonania historyków (formułowane wprost albo tylko implicite) na temat tego, jakie nadrzędne cele realizowane są przez naukową praktykę badawczą w dziedzinie historii. Jerzy Topolski: Teoria wiedzy historycznej, Poznań: Wyd. Poznańskie, 1983 s. 130 i nast.
[7]
J. Topolski: Teoria…, orzdz. IV; J. Pomorski: Metodologia a potrzeby praktyki badawczej historyków, (w:) Tenże: Historyk i metodologia, Lublin: Wyd. UMCS, 1991 s. 9-27.
[8]
Zresztą niektóre z jego prac wprost uznaje się za prekursorskie dzieła psychohistorii – przede wszystkim rozprawę Leonada daVinci wspomnienia z dzieciństwa, a także studia na temat Dostojewskiego, Mojżesza, jak również początków religii.
[9]
Szerzej na ten temat zob. Tomasz Pawelec: Wprowadzenie: psychohistoria w poszukiwanu swojej tożsamości, (w:) Tenże: (red.): Psyche i Klio. Historia w oczach psychohistoryków, Lublin: Wyd. UMCS, 2002 s. 11-31; Tenże: Psychohistoria a psychoanaliza (z problematyki wzajemnych relacji, (w:) Jan Pomorski (red.): Historia, metodologia, współczesność, Lublin : Wyd. UMCS, 1998 s. 117-133; T. Pawelec: Psychohistorycy w debacie z historią, (w:) J. Pomorski (red.): Modernizm i postmodernizm w historiografii, Lublin: Wyd UMCS, 2002 (w druku). Zagadnienie to zostało obszerniej potraktowane w mojej przygotowywanej właśnie do druku książce na temat dziejów i założeń metodologicznych psychohistorii.
[10]
Sigmund Freud: Wstęp do psychoanalizy, Warszawa: PWN, 1997 s. 49
[11]
Charles Strozier, Daniel Offer: The Heroic Period of Psychohistory, (w:) Tychże: (red.): The Leader: Psychohistorical Essays, New York: Plenum Press, 1985 s. 22.
[12]
Skupiam uwagę na przypadku amerykańskim z dwóch podstawowych powodów. Po pierwsze po II wojnie światowej to właśnie USA stały się światowym centrum ruchu psychoanalitycznego i wyznaczały główne kierunki jego ewolucji. Po drugie, tam właśnie rozwinęła się i dojrzała psychohistoria – proces ten odbywał się zatem w kontekście oddziaływań specyficznie amerykańskiego wariantu uprawiania i rozwijania psychoanalizy. W Europie jej koleje przedstawiały się odmiennie.
[13]
We właściwym dla medycyny sensie tego słowa. Jak to sam ujął “…w żadnym wypadku nie uważamy za pożadane aby psychoanaliza została pochłonięta przez medycynę i wylądowała w podręcznikach lekarskich w rozdziale zatytułowanym ‘Metody leczenia’.” S. Freud: The Question of Lay Analysis, (w:) Tenże: The Essentials of Psychoanalysis, Harmondsworth: Penguin Books, 1986 s. 63.
[14]
S. Freud: Wykłady ze wstępu do psychoanalizy. Nowy cykl. Wykład 34, Warszawa: Wyd. KR s. 181. Por. też S. Freud: Analiza skończona i nieskończona, (w:) Tenże: Poza zasadą przyjemności, Warszawa: PWN, 1997 s. 157-189.
[15]
Cyt. za Bruno Bettelheim: Freud i dusza ludzka, Warszawa: Jacek Santorski & CO, 1994 s. 53. Na ostatniej stronie swojej rozprawy o uprawianiu psychoanalizy przez nie-lekarzy napisał: “Może jakiemuś Amerykaninowi spodoba się pomysł aby wydać trochę pieniędzy na to aby ‘pracownicy społeczni’ w tym kraju otrzymywali trening psychoanalityczny i mogli przyczyniać się do zwalczania nerwic cywilizacji”. S. Freud: The Question…, s. 65.
[16]
W praktyce przestały być przestrzegane gdzieś od schyłku lat 70-tych XX w.
[17]
S. Freud: Kultura jako źródło cierpień, (w:) Tenże: Dzieła, T.IV, s. 226.
[18]
Zob. chociażby wczesną rozprawę (1908 r.) o “kulturowej” moralności seksualnej, gdzie dokumentuje destrukcyjne oddziaływania tzw. moralności mieszczańskiej na Europejczyków. S. Freud: “Kulturowa” moralność seksualna a współczesna nerwowość, w tenże: Dzieła, T. IV…, s. 7-24. Klasycznym przykładem pozostają oczywiście Kultura jako źródło cierpień i Przeszłość pewnego złudzenia. W nowym cyklu wykładów ze wstępu do psychoanalizy (1933 r.) Freud posunął się nawet do sformułowania postulatu powszechnego stosowania psychoanalizy wobec dzieci, jako swego rodzaju mentalnej “szczepionki” chroniącej je przed przyszłymi zaburzeniami neurotycznymi. Zob. S. Freud: Wykłady ze wstępu do psychoanalizy. Nowy cykl. Wykład 34…, s. 171-172. Zob. też B. Bettelheim: Freud i dusza ludzka…, s. 50-51.
[19]
R. Fine: A History of Psychoanalysis, New York: Columbia University Press, 1979 s. 70.
[20]
P. Pomper: Structure of Mind in History, New York: Columbia University Press, 1985 s. 168
[21]
Psychoanalitycy są tego świadomi. Joseph Lihtenberg pisał o “popularyzacji rozwodnionej wersji jej zasad”. W ciągu XX wieku – zauważał – idee dotyczące motywacji stały się własnością zwykłego człowieka w stopniu nie mniejszym niż idea powszechnego ciążenia po Newtonie. Współczesna relacja o życiu z konieczności staje się relacją na temat motywacji; inaczej być nie może albowiem tak właśnie współczesne społęczeństwo ujmuje sprawę.” Joseph Lichtenberg: Psychoanalysis and Biography, (w:) Samuel H. Baron, Carl Pletsch (red.): Introspection in Biography: The Biographer’s Quest for Self -Awareness, Hillsdale-London: The Analytic Press, 1985 s. 55
[22]
Na wczesny wkład Maxa Horkheimera w tym zakresie zwrócił moją uwagę Christian Schneider. Zauważył on, iż napisany przez Horkheimera (podówczas szefa Frankfurckiego Instytutu Badań Społecznych) w 1932 r. programowy esej Historia i psychologia okazał się “paradygmatem dla wszystkich późniejszych wysiłków na rzecz skonstruowania syntezy tego rodzaju [tj. historii i psychologii – T.P] niezależnie od teoretycznych (czy metodologicznych) różnic w stosunku do stanowiska [samego] Horkheimera.” Christian Schneider: History and Psychoanalysis, maszynopis referatu wygłoszonego w ramach Szkoły Letniej Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego “State of the Art in Historical Studies: Putting Theories into Practice” Budapeszt lipiec/sierpień 1999 r. Autor zwrócił uwagę na “dziwne napięcie” występujące pomiędzy ideą psychologii (psychoanalitycznej) jako formalnie jedynie “nauki pomocniczej historii” a faktycznym przypisaniem jej “najwyższej mocy diagnostycznej” wynikającym z przyjęcia tezy o istotnym znaczeniu w dziejach pierwiastka irracjonalności. Z analizy Schneidera wypływa wniosek, iż w myśl postulatów Horkheimera perspektywa psychoanalityczna musi stać się istotnym elementem krytycznej teorii społecznej. Tutaj więc można poszukiwać korzeni późniejszych, infiltrowanych psychologią głębi empirycznych studiów frankfurtczyków, w rodzaju badań nad osobowością autorytarną rozwijanych przez zespół Theodore’a Adorno.
[23]
Herbet Marcuse: Eros i cywilizacja, Warszawa: Warszawskie Wyd. Literackie Muza, 1998 s. 22-23.
[24]
“…sama teoretyczna koncepcja Freuda zadaje kłam jego konsekwentnemu zaprzeczaniu historycznej możliwości nierepresywnej cywilizacji.” Tamże, s. 23.
[25]
. Pomper: Structure of Mind in History…, s. 4.
[26] Zob. G. M. Kren, L. Rappoport: Values, Methods and the Utility of Psychohistory, (w:) tychże (red.): Varieties of Psychohistory, New York: Springer, 1976 s. 12. Por. też wprowadzający komentarz Roberta Bruggera do przedrukowanych w jego antologii fragmentów Culture of Narcissism Christophera Lascha – Robert J. Brugger (red.) Our Selfes/Our Past…, s. 385-386.
[27]
L. deMause: Foreword, (w:) tenże (red.): The New Psychohistory, New York: The Psychohistory Press, 1975 s. 5.
[28]
Tenże: Psychohistory and Psychotherapy, (w:) Tamże, s. 307-313. Zob. także David Beisel: From History to Psychohistoru: A Personal Journey, “The Journal of Psychohistory” T: 6: 1978 nr 1 s. 25-26.
[29]
Kenneth Alan Adams: “The Next, Next Assignment” and the Wounded Healer, “The Journal of Psychohistory” T. 17: 1990 nr 4 s. 367.
[30]
Stanley Rosennman, Irving Handelsman: Psychohistorians Commissioned by Groups Deformed by Ctastrophes: Comments on the Field of Psychohistory, “The Journal of Psychohistory” T. 17: 1990 nr 4 s. 370. Por. inny intruktywny przykład: Sandra L. Bloom: Clinical Uses of Psychohistory, “The Journal of Psychohistory” T. 20: 1993 nr 3 s. 259-266. Wieloletni, bardzo bliski współpracownik deMause’a napisał: “Dla mnie psychohistoria nie jest jedynie nauką, ale zawsze i przede wszystkim [działalnością] lecząca [clinical] (tzn. otwarcie albo implicite zajmuje się poprawą ‘człowieczej kondycji’).” Casper Schmidt: The Perilous Purview of Psychohistory, “Journal of Psychohistory” T.14: 1987 nr 4 s. 323.
[31]
Zatem nawiązują tu wyraźnie do tego nurtu w psychoterapii i psychoanalizie, który reprezentowany jest przez takich badaczy jak Alice Miller.
[32]
H. Lawton: The Group-Fantasies of Psychohistorians, (w:) Joseph Dorinson, Jerrold Atlas (red.): The Many Faces of Psychohistory, New York: International Psychohistorical Association, 1983 s. 166.
[33]
Zob. dostępny w Internecie indeks zawartości “Journal of Psychohistory, obejmujący numery od T. 1 (1973) do T. 25 (1998) (www.psychohistory.com/06a_25year.html). Oczywiście twierdzenie to w nie mniejszym stopniu odnosi się do tematyki wystąpień na kolejnych dorocznych zjazdach International Psychohistorical Assciation.
[34]
Zwięzłą prezentację tzw. “psychogenicznej teorii historii” deMause’a znaleźć można w jego The Evolution of Childhood, (w:) Tenże: (red.): The History of Childhood, Northvale-London: Jason Aronson, 1995 s. 1-74. Wielu radykalnych psychohistoryków uznaje tę koncepcję (pomimo wysiłków autora reprezentującej bardziej przykład spekulatywnej filozofii dziejów niż udokumentowanej empirycznie teorii) za fundament psychohistorycznej wizji świata.
[35]
Idea ta wywodzi się z dociekań psychoanalityków zajmujących się teorią procesu grupowego, takich jak np. Wilfred Bion.
[36]
Odnośnie pojęcia “delegowania” wywodzącego się z psychoanalitycznie zorientowanej terapii rodzinnej zob. Delegacja, (w:) Fritz B. Simon, Helm Stierlin (red.): Słownik Terapii Rodzin, Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psycholgiczne, 1998 s. 50-54.
[37]
Odnośnie do koncepcji fantazji zbiorowej oraz strategii badawczych rozwijanych w związku z jej badaniem zob. np. L. deMause: Historical Group Fantasies, (w:) Tenże: Foundations of Psychohistory, New York: Creative Roots, 1982 s. 172-243; H. Lawton: Psychohistorian’s Handbook, New York: The Psychohistory Press, 1988 s. 177-192; Paul Elovitz, Henry Lawton, George Luhrman: On Doing Fantasy Analysis, “Journal of Psychohistory” T. 13: 1985 nr 2 s. 207-228. Narzędzia statystyczne zaprojektowane w celu studiowania fantazji zbiorowych w oparciu o analizę zawartości publikacji w środkach masowego przekazu, analizę symboliki ilustracji oraz karykatur w czasopismach itp. są dostępne w na stronach internetowych należących do dp tego odłamu psychohistoryków.
Należałoby dodać tutaj, że, zdaniem psychoanalizy, generalnie jednostka ludzka na kolejnych etapach swego życia stopniowo rozwija bardziej dojrzałe sposoby odnoszenia się do innych oraz bardziej zaawansowane modele wyrażania swoich uczuć i emocji. Na poziomie procesu grupowego sytuacja przedstawia się inaczej. Tutaj działają jedynie najbardziej prymitywne mechanizmy psychologiczne. Stąd wynikałaby potrzeba terapeutycznego spojrzenia i wglądu.
[38]
Robert J. Lifton: Preface, (w:) Robert J. Lifton, Eric Olson (red.): Explorations in Psychohistory: The Wellfleet Papers, New York: Simon & Schuster, 1974 s. 15.
[39]
W tym z konieczności fragmentarycznym przedstawieniu niektórych zarysów koncepcji Liftona odwołuję się przede wszystkim do interpretacji, której dokonał Philip Pomper: Structure of Mind in History…, s. 143-165. Zob. też Charles Strozier, David Flynn: Lifton’s Method, “Psychohistory Review” T. 20: 1991 nr 2 s. 131-141. Szersze jej omówienia i próby interpretacji w literaturze polskojęzycznej zob. Tomasz Ochinowski: Nie tylko psychoanaliza. Wybrane programy współpracy badawczej historii i psychologii, “Historyka” (w druku); Maria Lis-Turlejska: Stres traumatyczny. Teorie i badanie, Warszawa: Wyd. IP PAN, 1998. Niezależnie od ewidentnego zakotwiczenia refleksji Liftona w tradycji psychoanalizy (Freud i zwłaszcza Erikson), wszyscy interpretatorzy zasadnie podkreślają innowacyjność jego podejścia, które stanowi szczególny wariant kulturalistycznej reinterpretacji klasycznej ontologii psychoanalitycznej.
[40]
Zob. R. J. Lifton: On Psychohistory, (w:) R. J. Lifton, E. Olson (red.): Explorations in
Psychohistory…, s. 21-41. Bardziej szczegółową prezentację metody Liftona znaleźć można w jego książce The Broken Connection, New York: Simon & Schuster, 1979.
[41]
Jest to psychiczna reakcja na lęk wywołany doświadczeniem bezpośredniego czy ostatecznego zagrożenia śmiercią.
[42]
Robert Jay Lifton: Death in Life: Survivors of Hiroshima, New York: Simon and Schuster, 1967 s. 541.
[43]
R. J. Lifton: Home from the War: Vietnam Veterans – Neither Victims, Nor Executioners, New York: Basic Books, 1985 s. 15, cyt. za: T. Ochinowski: Nie tylko psychoanaliza… Jak wspominał po latach, tak właśnie zrodziło się np. studium o weteranach wojny wietnamskiej: po tym jak sprawa masakry w My Lai stała się głośna w Ameryce, Lifton aktywnie włączył się w ruch sprzeciwu wobec wojny, a jednocześnie rozpoczął serię wywiadów z jej uczestnikami, które złożyły się na empiryczną podstawę dzieła. “Aktywizm doprowadził do naukowego badania i napisania książki”. Paul H. Elovitz: The Advocacy and Detachment of Robert Jay Lifton, “Clio’s Psyche” T.2: 1995 nr 3 s. 45, 56-63 (jest to wywiad jakiego Lifton udzielił temu periodykowi).
[44]
P. Pomper: Structure of Mind in History…, s. 160.
[45]
T. Ochinowski: Model analizy przeżyć więźniów stalinowskich na terenie Polski okresu stalinowskiego (1945-1956) w perspektywie psychohistorycznej, nieopublikowana rozprawa doktorska, KUL 2000.
[46]
V. Volkan stanowi tak charakterystyczny dla psychohistorii przykład badacza “z pogranicza”. Ten wieloletni profesor Wydziału Lekarskiego University of Virginia łączy kompetencje uniwersyteckiego psychiatry i analitycznego klinicysty z szerokimi zainteresowaniami psychohistorycznymi (współautor wysoko ocenianej psychobiografii Atatürka) i psychopolitycznymi (publikacje dotyczące psychologicznych wymiarów stosunków międzynarodowych). Należał do założycieli International Society of Political Psychology oraz pełnił funkcję redaktora jego organu (“Political Psychology”).
[47]
Peter Petschauer: The Diplomacy of Vamik Volkan, “Clio’s Psyche” T.2 1995 nr 2 s. 34 (jest to treść redakcyjnego wywiadu z V. Volkanem). Trudno przeoczyć prezentowaną tu zupełnie jawną “medykalizację” dyskursu odnośnie społecznej funkcji psychohistorii poświadczającą po raz kolejny o terapeutycznym właśnie jej pojmowaniu przez psychohistoryków.
[48]
Ten motyw występuje w niemal wszystkich traktatach metodologicznych, które opublikowali psychohistorycy, jak też w wielu ich studiach konkretnohistorycznych. Weźmy np. kwestię snów: P. Elovitz: Dreams as a Psychohistorical Source, “The Journal of Psychohistory” T. 16: 1988 nr 3 s. 189-296; Tenże: Psychohistorical Dreamwork: A New Methodology Applied to a Dream of Sir Humphry Davy, (w:) Montague Ullman, Claire Zimmer (red.): The Variety of Dream Experience, New York: Continuum Press, 1987 s. 253-265; J. Donald Hughes: Psychohistorical Dreamwork. Dreams from the Ancient World, (w:) Tamże, s. 266-278.
[49]
Howard M. Feinstein: The Therapeutic Fantasy of a Psychohistorian, “Psychoanalytic Review” T. 69: 1982 nr 2 s. 225-226.
[50]
Liczne przykłady tego rodzaju współzależności znaleźć można w tekstach zamieszczonych w wspomnianym wyżej wydawnictwie Samuel H. Baron, Carl Pletsch (red.): Introspection in Biography…
[51]
Istotną oznaką terapeutycznego postrzegania praktyki badań psychohistorycznych pozostaje również w bardzo często formułowany postulat by psychohistoryk dysponował jak najpełniejszym przygotowaniem klinicznym.
[52]
Zob. Peter Loewenberg: Psychoanaliltyczne modele historii: Freud i później, (w:) T. Pawelec (red.) Psyche i Klio…, s. 129-135; Tenże: Historical Method, the Subjectivity of the Researcher, and Psychohistory, “Psychohistory Review” T. 14: 1985 nr 1 s. 30-35; Carl Pletsch: A Note on the Adaptation of the Psychoanalytic Method to the Study of Historical Personalities: Psychoanalysts on Schreber, “Psychohistory Review” T. 8: 1979 nr 3 s. 46-50; Eva Schepeler: The Biographer’s Transference: A Chapter in Psychobiographical Epistemology, “Biography” T. 13: 1990 nr 2 s. 111-129.
[53]
Trzeba podkreślić, że chodzi tu o zupełnie inną kwestię aniżeli wpływ własnej wizji świata i człowieka, aksjologii i ideologii historyka, których nieuchronna obecność w praktyce badań naukowych jest dobrze rozpoznana. Tu chodzi o subiektywny świat głębokich, świadomych i nieświadomych emocji oraz lęków – ciemnych stron duszy ludzkiej, które obawiamy się sprowokować i ujawnić “w dziennym świetle”. Zob. np. komentarz P. Loewenberga na temat wykorzystywania statystyki jako obrony przeciw bólowi i wściekłości wynikającej ze studiowania strat jakie naród niemiecki poniósł podczas I wojny światowej czy wnikliwe uwagi Aurel Ende w kwestii psychologicznych mechanizmów obronnych działających w obrębie badań z historii dzieciństwa. P. Loewenberg: Psychohistoryczne początki młodej kohorty nazistowskiej, (w:) T. Pawelec (red.): Psyche i Klio…, s. 243-244; Aurel Ende: Dzieciństwo psychohistoryka oraz historia dzieciństwa, (w:) Tamże, s. 195-200.
[54]
H. Lawton: The Group-Fantasies of Psychohistorians, (w:) Joseph Dorinson, Jerrold Atlas (red.): The Many Faces of Psychohistory, New York: International Psychohistorical Association, 1983 s. 166.
[55]
W opinii jej przedstawicieli modelowy przykład takiego “uzdrawiającego” oddziaływania psychohistorii stanowią zagadnienia dzieciństwa – aktualnie interdyscyplinarny obszar badań, gdzie spotykają się antropolodzy, historycy, psychologowie, pedagodzy, socjologowie itd. Moje własne dzociekania nad rozwojem psychohistorii także sugerują jej wyraźnie stymulujący wpływ na rozwój tego obszaru badań.
[56]
Dostrzegamy tu naturalnie echo poglądów deMause’a postulującego generalną reformę humanistyki, w ramach której dociekania psychohistoryczne stanowić powinny dla niej rodzaj badań podstawowych. L. deMause: Niezależność psychohistorii, (w:) T. Pawelec (red.): Psyche i Klio…, s. 51-72. Por. też postulaty formułowane w swoim czasie przez niektórych filozofujących analityków odnośnie perspektyw psychoanalizy jako “wszechogarniającej nauki o człowieku” – R. Fine: A History of Psychoanalysis…, s. 534–568.
[57]
W szczególności zob. H. Lawton: The Group-Fantasies of Psychohistorians…, s. 162-185. Takie autoanalityczne nastawienie – kolejnym zjazdom IPA towarzyszy panel poświęcony analizie nieświadomego “procesu grupowego” wśród zebranych – jest swoistym nawiązaniem do obyczaju panującego na odbywanych w mieszkaniu S. Freuda środowych spotkaniach Wiedeńskiego Towarzystwa Psychoanalityczngo.
[58]
Przypomnijmy, iż należy on do badaczy najbardziej zaabsorbowanych kwestiami metodologicznymi w gronie “radykalnych” – vide jego Psychohistorian’s Handbook.
[59]
H. Lawton: Psychohistory Today and Tomorrow, “The Journal of Psychohistory” T. 5: 1978 nr 3 s. 339.
[60]
Odnośnie do przykładów takiej krytyki zob. m.in. John Demos Growing up American [rec.: Glenn Davis: Childhood and History in America, New York: Psychohistory Press, 1978], “New York Review of Books” 24.04.1977 s. 11, 41-2; P. Loewenberg: Psychohistory, (w:) Michael Kammen (red.): The Past Before Us: Contemporary Historical Writing in the USA, Ithaca: Cornell University Press, 1980 s. 408-433.
[61]
Fred Weinstein, Gerald M. Platt: The Transference Model in Psychohistory: A Critique, “GUPH Newsletter” (“Psychohistory Review”) T. 4: 1977 nr 4 s. 12-13.
[62]
Oprócz cytowanego wyżej tekstu zob. następujące prace tych autorów: Psychoanalytic Sociology: An Essay in Interpretation of Historical Data and the Phenomena of Collective Behavior, Baltimore-London: The John Hopkins University Press, 1973; The Coming Crisis in Psychohistory, “Journal of Modern History” T. 47: 1975 nr 2 s. 202-228; History and Theory: The Question of Psychoanalysis, “Journal of Interdisciplinary History” T. 2: 1972 s. 419-434; G. Platt: The Sociological Endeavor and Psychoanalytic Thought, (w:) Geoffrey Cocks, Travis L. Crosby (red.): Psycho/history: Readings in the Method of Psychology, Psychoanalysis and History, New Haven-London: Yale University Press, 1987 s. 237-253.
[63]
Richard Ellmann: That’s Life, “New York Review of Books” 11.07.1971 s. 4; cyt. za H. Feinstein: The Therapeutic Fantasy…, s. 221.
[64]
Jacques Barzun: Clio and the Doctors: Psycho-History, Quanto-History and History, Chicago-London: The University of Chicago Press, 1974. Nie jest chyba przypadkiem, że wskazuje on właśnie na Roberta Liftona jako na wyrazisty przykład takiego bezkrytycznego podporządkowania pracy doktrynie reformy” (s. 79-80). David Stannard: Shrinking History: On Freud and the Failure of Psychohistory, New York-Oxford: Oxford University Press, 1980. Wiecej na temat zewnętrznej krytyki przedsięwzięcia psychohistorycznego T. Pawelec: Psychohistorycy w debacie z historią…
[65]
The Psychiatrist as Psychohistorian, Washington: American Psychiatric Association, 1976. Jest to tzw. “Task Force Report”, czyli opracowanie sporządzone na zamówienia statutowych władz stowarzyszenia przez specjalnie w tym celu powołany zespół (psychiatrzy, psychoanalitycy oraz historycy – w większości już wcześniej zaangażowani w badania psychohistoryczne). Takie przedsięwzięcia – niekoniecznie wyrażając oficjalne stanowisko władz stowarzyszenia – służą wypracowaniu etycznych oraz metodologicznych dyrektyw w zakresie aktualnie nurtujących środowisko zagadnień (deklaracja celów Task Force na s. 2 okładki wydawnictwa). Choć formalnie raport adresowany był tylko do członków Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego trudno przeoczyć jego znaczenie dla wszystkich środowisk badawczych zainteresowanych problemami psychohistorii oraz psychologii politycznej.
[66]
[67]
Odnośnie do krytyki stanowiska wyrażonego w Raporcie sformułowanej przez wybitnego psychohistoryka zob. Rudolph Binion: [rec.: The Psychiatrist as Psychohistorian…], “Psychohistory Review” T. 5: 1977 nr 4 s. 44-45; odnośnie do jego krytyki ze strony “radykałów” zob. P. Elovitz: Comment, “The Journal of Psychohistory” T. 5: 1978 nr 3 s. 422-424.
[68]
Thomas Kohut: Psychohistoria jako historia, (w:) T. Pawelec: Psyche i Klio…, s. 93. Inne reprezentatywne przykłady podobnej postawy zob. Saul Friedländer: History and Psychoanalysis. An Inquiry into the Possibilities and Limits of Psychohistory, New York-London: Holmes & Meier, 1978; Peter Gay: Freud for Historians, New York-Oxford: Oxford University Press, 1985.
[69]
Interesujący i wnikliwy osobisty zapis takich zmagań znaleźć można w tekście David Beisel: From History to Psychohistory: A Personal Journey, “The Journal of Psychohistory” T. 6: 1978 nr 1 s. 1-65. Autor kształcił się jako profesjonalny badacz dziejów i doktoryzował się z nowożytnej historii Niemiec by później stać się bliskim współpracownikiem Lloyda doMause’a oraz redaktorem “The Journal of Psychohistory”.
[70]
James Walkup: Why Is Most Psychohistory So Bad?, “Southwest Review” T.73: 1988 nr 3 s. 405. Odnośnie do znacznie bardziej życzliwego (lecz nadal krytycznego) potraktowania tego zagadnienia zob. Lewis Perry: Has Psychohistory Come of Age?, “History Teacher” T. 20: 1987 nr 3 s. 401-423.
——————————————————————————————–
Materiał udostępniany na zasadach licencji
Creative Commons 2.5 Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne
——————————————————————————————–